Rozdział 56

1.6K 104 9
                                    

~ Layla ~

Od moich badań minęły cztery dni i dzisiaj całą rodziną Ferreri lecimy do Mediolanu, żeby stamtąd samochodami udać się do Breuil-Cervinia, gdzie mają oni swoją górską posiadłość. Lizeth wraz Cateriną już od czterech dni tam są i przygotowują przyjęcie z okazji poznania płci dziecka. Z początku byłam sceptycznie do tego nastawiona, ale później dałam im się przekonać do tego żebyśmy ją wyprawili. Przy Tony'm nie robiłam jej, ponieważ cholernie brakowało mi Enzo przy mnie. Teraz jesteśmy razem więc chcę poświętować.

            Cała moja rodzina przylatuje tutaj do Włoch na święta. Zaprosiłam nawet ojca z Julią. Mam wprawdzie w dalszym ciągu opory do tej kobiety, ale chciałam mieć przy sobie tatę, a ona jest w pakiecie z nim. Poza tym to dodatkowa okazja do tego, żeby spróbować pogodzić Liam'a z ojcem. Mój brat oczywiście nie jest pocieszony faktem, że będzie musiał spędzać święta z naszym ojcem. Choć pewnie zdawał sobie sprawę z tego, że nawet jakby poleciał do Stanów, a ojciec by tu nie przyleciał sam, to i tak by musiał spędzić te święta z nim.

            Na świętach będzie oczywiście brakować Danielle, ale ona chciała zostać ze swoim ojcem i jego rodziną. Będzie natomiast na dzisiejszym przyjęciu, a później wróci z Kevin'em do Stanów, który również święta będzie spędzał ze swoimi dziećmi.

            Rozumiem Danielle, że po imprezie chce wracać do Stanów, bo to w końcu pierwsze od bardzo dawna święta, które spędzi z ojcem. Pewnie gdybym była na jej miejscu to zrobiłabym dokładnie to samo. Jakby na to nie patrzeć to jeszcze rodziną nie jesteśmy. Jak mój braciszek tego nie spartoli to pewnie w przyszłości będziemy, ale jak na razie to przecież oni są ze sobą dopiero trzy miesiące.

            Choć jak się tak zastanowić to ja z Lorenzo też nie jesteśmy też długo ze sobą. Choć w naszym przypadku sytuacja jest troszkę inna, bo w końcu mamy syna i drugie dziecko w drodze więc ze względu na Tony'ego nie widziałam innej możliwości jak wspólne święta.

– Chciałabym już być na miejscu. – Zagadałam do Enzo, gdy usiadłam na miejscu obok niego.

            Musiałam trochę pochodzić, bo dziecko zaczyna się coraz śmielej poruszać, a jak chodzę to trochę się uspokaja.

– Jeszcze z czterdzieści minut lotu kochanie. – Odpowiedział ściskając moją dłoń.

– Ile tam się w ogóle jedzie samochodem? Nie zapominaj, że malec zrobił się w ciągu tych kilku dni niecierpliwi.

– Pewnie wyczuwa, że wymyśliliśmy sobie imprezę i teraz się niecierpliwi tym, kiedy w końcu dowiemy się czy jest chłopcem czy dziewczynką. – Zażartował.

– Sama zaczynam się niecierpliwić. Nie mogę się doczekać tego przyjęcia. – Powiedziałam podekscytowana.

            Tony zresztą też czeka na to, żeby dowiedzieć się, czy będzie miał siostrzyczkę, czy braciszka.

– Zobaczymy co też nasze siostry wymyśliły. Wiem tylko, że sprosiły na przyjęcie wszystkich naszych sojuszników.

– W końcu to są twoi przyjaciele Lorenzo. Nie odpowiedziałeś mi jeszcze, ile jedzie się tam z Mediolanu. – Zauważyłam, bo tak jakoś nagle zmieniliśmy temat.

– Jakieś dwie i pół godziny autostradą.

            Boże półtorej godziny w samolocie i jeszcze dwie i pół w samochodzie. Mam nadzieję, że wytrzymam. Tutaj mogę chociaż przejść się po samolocie, a w samochodzie będę musiała przez cały czas siedzieć.

Mafia King (Ferreri Empire cz. 1) (18+) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz