Rozdział 3

23 5 0
                                    

Im bliżej nastolatka była domu, tym bardziej się stresowała. Oczywiście mogła zadzwonić po kierowcę, w końcu to należało do jego obowiązków, żeby wozić je, o której tylko chciały. Jednakże wolała odwlec moment spotkania, najpóźniej jak się dało. Szła wolnym krokiem. Mijając ciemną uliczkę, liczyła, że ktoś mógłby ją zaatakować. Gdyby tak się stało, ojciec nic by jej nie zrobił. Od lat próbował wywołać u niej moc. Chociaż sama Gia była pewna, że żadnej nie posiada. Zresztą razem z matką robili wszystko, żeby tą z niej wykrzesać. Matka się poddała, w porównaniu do Cyrusa.

Spojrzała na grupę osób, która co chwilę wybuchała śmiechem. Wyglądali tak beztrosko. Mogły być pozory, ale trudno jej było wyobrazić sobie, że ktoś mógłby być w takiej sytuacji co ona.

Trzęsą się z nerwów dłonią, próbowała wpisać odpowiedni kod, otwierający bramę. Po dwóch błędnych próbach wzięła głęboki oddech. Jeszcze jeden błąd i może się to skończyć alarmem. To na pewno nie ułatwiłoby jej życia. Zaczynała żałować braku słuchawek. Zostawiła je w torbie, którą włożyła Celi do samochodu. Nie wiedziała, że mogłyby się jej przydać. Muzyka być może nieco uspokoiłaby jej skołatane nerwy. Przynajmniej odrobinę.

Ledwo przekroczyła próg domu, gdy usłyszała za plecami głos osoby, który za każdym razem przyprawiał ją o mdłości.

– Ojciec czeka.

Starała się nie patrzeć na mężczyznę, który był prezentem dla ojca. Nie miała pojęcia, kim mężczyzna był wcześniej. Obecnie był marionetką. Podejrzewała, że został tak bardzo złamany, iż nic po nim nie zostało. W końcu nie słyszała o nikim, kogo moc zamienia ludzi w posłuszne zombie. Cyrus zazwyczaj, gdy wyjeżdżał, zabierał go ze sobą. Chociaż kiedy nie jest złoczyńcą, używa imienia Cyryl. Dla niej zawsze był katem.

– Chciałeś mnie widzieć.

– Długo kazałaś mi na siebie czekać.

Na słowa ojca cała się spięła i jeszcze bardziej skuliła. Skupiła wzrok na skarpetkach. Zresztą patrzyłaby wszędzie, tylko nie na niego.

– Przepraszam.

– Nie ważne. – jego głos jak zwykle był obojętny i chłodny. Wolała jednak go w takim wydaniu. Tylko raz zabrał ją do swojego miejsca pracy. Jeśli tym można określić to, czym się zajmuję. Brutalne wyciąganie informacje od początkującego bohatera. Przynajmniej na takiego wyglądał. Zresztą wyglądał na przerażonego, już od samego ich wejścia. Zwłaszcza gdy ten się przedstawił. Niczego się od niego nie dowiedział, ponieważ nic nie wiedział. Czerpał jednak ogromną radość z jego wrzasków. Na koniec kazał Gii ukrócić jego męczarnie. Moc się jednak nie pojawiała, dlatego zrobił to sam. Własnymi rękoma. Dziewczyna ledwo powstrzymała wymioty. Udało jej się, ale i tak była rozczarowaniem.

Tym była dla swoich rodziców. Wielkim rozczarowaniem, bez ani jego powodu do dumy.

– Uznałem, że skoro moje sposoby nie działają. – jasno pokazał swoje niezadowolenie z tego powodu. – Dlatego od poniedziałku będziesz uczyła się na złoczyńcę.

– Przecież nie mam mocy. Oni nie przyjmują…

Zamilkła, gdy odruchowo uniosła oczy i spostrzegła jego złość. Sama zacisnęła dłonie na myśl o własnej głupocie.

– Nie masz. Nakazałem jednak cię przyjąć. Najwyżej zginiesz.

Wzruszył ramionami. Cyrusowi nigdy nie zależało na córkach. Chciał jedynie posiadać potomka, który mógłby mu dorównać. Nawet być potężniejszym od niego. Miał dosyć tego, że większość już miała swoje dzieci, które właśnie kończą akademię. Po niej zostaną pełnoprawnymi członkami złoczyńców. Tymczasem jego rozczarowująca pierworodna nawet ich nie posiadała. Nie po to miał układ z jej matką, żeby była taka słaba. Po drugiej córce nie oczekiwał niczego. W końcu jej nie miała zdolności. Chociaż nie było to regułą. Całą swoją uwagę poświęcił starszej. Nie po to nazwał ją Elegia, żeby była… tak żałosna.

VILLAINS (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz