Rozdział 34

7 4 0
                                    

Atlas liczył na coś spektularnego. Tyle razy słyszał o synu największego złoczyńcy, że spodziewał się po nim, znacznie więcej. Na wielu spotkaniach bohaterów, na które musiał uczęszczać, Celtic zwracał uwagę, żeby uważać. Jakby był, nie wiadomo kim. To jedyne zapamiętał. W końcu miał ciekawsze rzeczy do zrobienia. Chociażby szukanie filtrów, w których wyglądałby najkorzystniej. Nie, żeby czegoś mu brakowało.

Mózgu. Miał ochotę powiedzieć na głos Grasp. Żałowała, że w ogóle spojrzał do jego głowy. Pełno w niej było samochwalstwa. Aż niedobrze mu się zrobiło. Nie przestawał go atakować, a jego bezczynności zaczynała go drażnić. Zwłaszcza że chciał takim zachowaniem, go sprowokować. Przecież nie miał pięciu lat, żeby coś takiego mogło na niego zadziałać. Mimo to zmodyfikował nieco strategie i rzucił w niego ogromny sopel lodu, dodatkowo wykorzystał moc Omena. Lód się co prawda rozpadł, ale mężczyzna, robiąc krok do przodu, się potknął i spadł.

– Kończmy. Inni mogą się tu zjawić.

– W porządku.

Elegia czekała i mężczyzna szybko się zjawił. Był czerwonym na twarzy. Nawet jeśli nie wiedział, że chłopak miał taką moc, nie mógł znieść upokorzenia, jakie mu zadał. Miał zamiar połamać mu wszystkiego kości, czego nie mógł zrobić. Źle by to wyglądało na nagraniu. Nie miał w końcu innego argumentu przeciw.

– Pożałujesz. – szybko się poprawił, dodając. – Nikczemniku. Zostaniesz ukarany.

Grasp prychnął pod nosem, za to Elegia musiała zakryć dłonią usta. Co za dureń tak mówi. Do teatru by się nie dostał. Być może do jakiegoś amatorskiego, ale są też jakieś granice dobrego smaku. Chociaż wciąż to był Atlas. Jak na kogoś w kwiecie wieku, zachowywał się tragicznie.

Mężczyzna odbił się od podłoża i bardzo szybko znalazł się obok chłopaka. Ku jego zaskoczeniu, ten go ominął. Zdążył jedynie dostrzec jego uśmiech. Nie był do końca pewny. Obrócił się i nie zauważył, dziewczyny stojącej tuż za nim.

To była jej szansa. Położyła dłonie na jego plecach i skupiła swoją uwagę na bólu. Na początku na swoim bólu, by móc go skierować na znienawidzoną przez nich osobę. Ten jedynie się zaśmiał, gdy ją dostrzegł.

– Naprawdę taki był wasz plan? – nie ruszył się, w końcu był pewien ich porażki. Nic i nikt nie miał z nim szans. Zmienił nieco zdanie, gdy poczuł dyskomfort. Pieczenie rozchodzące się po całym ciele. Najwyraźniej jego instynkt samozachowawczy zadziałał, bo miał zamiar uciec. Sęk w tym, że Grasp mu na to nie pozwolił.

Stój.

Zamarł. Jego oczy były za mgłą. Był w minimalny stopniu świadomy tego, co się działo tylko dlatego, że Asp tego chciał. Zresztą ten chwycił za jego telefon i zwrócił kamerę w jego kierunku. Szkoda byłoby tego nie uwiecznić. Nawet jeśli wszyscy mieli się dowiedzieć, że plotki o tym, jakie moce ma w posiadaniu, były prawdziwe. Chociaż większości nie używał. Nie czuł takiej potrzeby. Poza tym już za niedługo większość, jak nie wszyscy będą martwi.

– Podziwiajcie. O to koniec niezniszczalnego Atlasa.

Oczy Elegii zrobiły się jeszcze jaśniejsze, a czarne linie były bardziej widoczne. Używała do tego zadania sporą część energii. Jednak nawet na moment do głowy nie przyszła jej myśl, że mogłoby jej się nie udać. Aps dał jej rozkaz. Musiała go wykonać. Nie mogła go w końcu zawieść. Dlatego już po kilku minutach nic po nim nie zostało.

Elegia ledwo utrzymywała się w pionie. Nogi jej drżały, co natychmiast dostrzegł drugi złoczyńca. Rzucił telefon i zdążył ją złapać, zanim upadła. W oddali dostrzegł zbliżających się bohaterów, więc zwiększył uchwyt i przeniósł ich w bezpieczne miejsce. Na sekundę zakręciło mu się w głowie, ale robił postępy.

VILLAINS (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz