– Dalia.
Zamknęła oczy w oczekiwaniu na jej odpowiedź. Spodziewała się najgorszego. Obraz z pracy ojca długo ją prześladował. Aż którejś nocy przestała postrzegać to, jako coś obrzydliwego. Ona też cierpiała, więc dlaczego jakiś nędzny bohater również nie miałby tego odczuwać. To samo zresztą liczyło się innych. Wyjątkiem była Dalia. Celia cierpiała bardziej niż Elegia, na co nie miała najmniejszego wpływu. Jej młodsza dużo pogodniejsza wersja na to nie zasługiwała. Chociaż były swoim przeciwieństwem. Łączyło je jedno. Czego obie żałowały.
– Boję się.
Usłyszała jej płacz i poczuła ucisk w klatce piersiowej. Na samą myśl, że ją straciła, czuła smutek. Nawet jeśli zdawała sobie sprawę, że tak się prędzej czy później stanie, wolała być wtedy silniejsza. Tymczasem jest słabsza. Tak się przynajmniej czuła.
– Co zrobił? – natychmiast pożałowała swojego pytania. Tak naprawdę interesowało ją jedno. Dlatego natychmiast się poprawiła. – Zabrał cię do pracy?
– Nie. Przynajmniej jeszcze nie.
Elegia odczuła ulgę. Nawet jeśli takie zdarzenia nie miałby takiego wpływu na Dalie, jak na nią zostawiłoby piętno. Coś, czego nie da się wymazać. Czasu tego nie usunie, jedynie pozwoli na swój sposób zrozumieć, co się za tym kryję. Doprowadzenie kogoś na skraj. Widok błagalnego spojrzenia, kogoś uważającego się za potężnego bohatera, było czymś niezwykłym. Kuszącym.
– Poradzisz sobie.
Dalia tak nie uważała. W końcu nie była taka jak ona. Nie potrafiła po kilku minutach tortur się choćby ruszyć, nie mówiąc już o wstaniu i pójściu do pokoju. Za co nie dostała kary. Mimo to nienawidziła ojca całą sobą. Nie sądziła, że mogłaby jeszcze bardziej. Przy przetrwaniu kolejnego dnia trzymała ją jedna myśl. Bardziej chęć. W końcu, jeśli zyska moc, będzie mogła uwolnić siebie i Celie. Być może nawet Elegię. Naprawdę by tego chciała.
– Jak dawałaś radę?
– Zaciskałam zęby.
Dalia nie to miała na myśli. Zresztą ona spróbowała tego jedynie raz. Później przez resztę dnia bolały ją zęby. Nie minął tydzień, a wszystko ją bolało. Pocieszała ją jedynie myśl, że Cyrus wczoraj wyjechał. Miała nadzieję, że za szybko nie wróci.
– Jak dawałaś radę po tym wstać? Ja nie potrafię.
Elegia się zamyśliła. Już nawet Nie interesował ją czujny wzrok Graspa. Ten usiadł naprzeciwko niej. Specjalnie postawił niewielki fotel w taki sposób, żeby móc zauważyć każdą najmniejszą zmarszczkę na jej twarzy.
– Po prostu. Wykonywałam rozkaz ojca.
Zdziwiła się, słysząc po drugiej stronie prychnięcie. Nie takiej reakcji oczekiwała. Co nie zmienia tego, że właśnie taką otrzymała. Zachowanie Dali tak bardzo się zmieniło, od tego feralnego dnia. Zresztą było to dokładnie siedem dni temu. Tamta sobota wpłynęła na nią stanowczo za bardzo. Przynajmniej tak myślała Elegia. Tak naprawdę od dawna Dalia dostrzegała coraz więcej i z każdym dniem coraz trudniej było się z tym pogodzić. Cierpienie matki nie było czymś na, co miała zamiar patrzeć ze spokojem. Nie potrafiła. Była w końcu najważniejszą osobą w jej życiu. Inaczej było w przypadku Elegii. Zresztą na nią też była zła.
– Zawsze jesteś po jego stronie.
Drgnęła niespokojnie na słowa siostry. Cała się spięła, jakby była gotowa na atak. Co w kontekście rozmowy przez telefon z młodszą siostrą, było czymś absurdalnym. Przecież była jej siostrzyczką, która robiła sobie kucyki i używała do malowania brokatu. Gdzie się podziała tamta osoba? Przecież nie mogła ot, tak zniknąć? A może była tak bardzo ślepa?
CZYTASZ
VILLAINS (ZAKOŃCZONA)
FantasyElegia została wychowana przez potwora. A nawet dwa. Oboje oczekują od niej jednego. Chociaż próbuje je spełnić, nie jest w stanie. Nie jest taka jak oni - wyjątkowa. Dlatego przyjęcie pomocy, kogoś znacznie gorszego, mogło być dla niej zarówno ratu...