Wind było pięć. Wsiadła do tej, która była najbliżej. Skrzywiła się, dostrzegając jej wielkość. Zmieściłaby co najmniej siedem osób. To oznaczało, że jeśli miała zamiar, kogokolwiek uniknąć musiała wstać znacznie wcześniej. Tym bardziej że jak się okazało, nie każda winda miała dostęp na ostatnie piętro. Przekonała się o tym, gdy z niej wysiadła na przed ostatnim. Było na nim cicho, lecz po całym korytarzu były rozrzucone rzeczy. Butelek i papierów było najwięcej. Zresztą na ścianie znajdowało się paskudne graffiti życzące końca każdemu bohaterowi.
Przyjrzała się po kolei windą. Nie różniły się niczym. Wybrała tym razem środkową i na całe szczęście na niej znajdował się odpowiedni przycisk. Niestety miała coraz mniej czasu na sen. Skrzywiła się, przypominając słowa staruszki. Nie chciała, żeby ktokolwiek mieszał w jej snach. W tych mogły kryć się wspomnienia, a te wolała zachować dla siebie. Na wyłączność.
Wchodząc do pokoju, nie miała siły na cokolwiek. Zostawiła rzeczy koło drzwi i położyła się do łóżka. Zdjęła ubrania, które ją uwierały i próbowała zasnąć. Tym razem jej się to nie udało. Głównie za sprawą pozostałych osób przebywających na piętrze. Ci smacznie spali, nie mając nawet pojęcia o nowej towarzyszce. Nie zmienia to tego, że bardzo negatywne oddziaływali na jej samopoczucie. Nawet jeśli nie używali swoich mocy.
Szybko się poddała i pogodziła z brakiem snu. Najwyraźniej będzie musiała sobie poradzić przez cały dzień, na tych kilku minutach odpoczynku w samochodzie i bardzo przerywanego nocnego odpoczynku. Spojrzała do kartonu, w którym powinna mieć wszystko, co niezbędne podczas edukacji. Najbardziej zaskoczył ją widok ubrania. Być może elitarne szkoły lub prywatne są na swój sposób znane z mundurków, jednak w obecnej sytuacji jest to komiczne. Mimo że cały strój był czerwono-czarny i pasował idealnie. Nawet rękawiczki, chociaż w tym upale cały strój mógł być sporym utrudnieniem.
Spojrzała na plan i była zaskoczona, że po treningach nic nie było. W jej głowie pojawiało się proste założenie, zwłaszcza że staruszka mówiła coś na temat ich brutalności. Umrze już pierwszego dnia. Cóż tak szybko jeszcze danej obietnicy nie złamała.
Opuściła pokój i ruszyła w stronę windy. Światło na korytarzu było zapalone, a z jedynego pokoju dochodziły do niej krzyki. Zresztą drzwi do niego były otwarte, więc trudno byłoby tego nie słyszeć. Jej celem było niezwrócenie na siebie uwagi, było to trudne, gdy nagle przed jej twarzą przeleciał nóż. Ten wbił się w drzwi naprzeciwko.
– Uważaj Rajsa. Jeśli zgubisz kolejny nóż, to rodzice ci nowego nie kupią.
Były to dzieci Riora. Rajsa pełna energii i wybuchowa, była uspokojona przez Nemezje. Tą z kolei cechował spokój, jak przystało na idealnego stratega.
– Wezmę twój. Przecież ich nie używasz.
Gia została szybko zauważona. Na twarzy jednej z sióstr pojawił się uśmiech, zwiastujący kłopoty. Wyciągnęła rzucony wcześniej nóż i spojrzała na obcą jej osobę. Na jej twarzy znajdowały się blizny i dziewczyna nie była pewna, czy nie zrobiła ich sobie sama. Ledwo wyciągnęła ostrze, te wyglądało, jakby mogło przeciąć skórę do kości, mimo to przyłożyła go do twarzy.
– My się chyba nie znamy. – Elegia się spięła, gdy przed jej szyją znalazło się niebezpieczne narzędzie. – Czyim dzieckiem jesteś?
Zamiast odpowiedzieć, próbowała ją wyminąć. Na co ta jej pozwoliła. Nic nie bawiło ją bardziej niż pogoń za zdobyczą. Zresztą od dawna w tym miejscu nie działo się nic godnego uwagi. Oby nowa nie okazał się wielkim rozczarowaniem.
– Tak w ogóle to ubrania można dopasować do siebie! Nawet jeśli jedynie na złość rodzicom.
Winda się zamknęła. Nastolatka skrzywiła się, gdy pojęła, dlaczego jest cała na czerwono–czarno. Rękawiczki i rękawy nie bez powodu miały kolor krwi. Jeśli ojciec myślał, że się pobrudzi, to się grubo pomylił. Nie była nim.
CZYTASZ
VILLAINS (ZAKOŃCZONA)
FantasyElegia została wychowana przez potwora. A nawet dwa. Oboje oczekują od niej jednego. Chociaż próbuje je spełnić, nie jest w stanie. Nie jest taka jak oni - wyjątkowa. Dlatego przyjęcie pomocy, kogoś znacznie gorszego, mogło być dla niej zarówno ratu...