Epilog

31 4 0
                                    

Dziewczyna, która była niewiele młodsza od niej, wyglądała na zaskoczoną. Położyła dłonie na jej skroniach. Wtedy jednak usłyszeli głośny huk i zaraz po tym krzyki. Elegia odetchnęła z ulgą, zwłaszcza gdy Mori się cofnęła. Skupiła się na swoje mocy i uwolniła się z kajdan, które miały hamować jej moc. Tak naprawdę były na nią za słabe.

Skupiła się i udało jej się przekazać swój ból, znajdującym się najbliżej osobą. Przez co nie zauważyła, lecącej w jej stronę lodowej kuli. Poleciała na ścianę, plując krwią. Nie wiedziała nawet, czy oberwała. Zakręciło jej się w głowie i niewiele widziała. Próbowała się skryć, żeby dojść do siebie. Przez to jednak, że większość szybko się zorientowała, że to przez nią się tutaj dostali, nie zważając na nic, chcieli ją ukarać.

Wiele można zarzucić Graspowi, ale do planów zawsze miał głowę. Elegia była jedyną osobą, którą mógł znaleźć w każdym miejscu. Tym razem również, nawet jeśli już była dla niego obojętna. Do tego stopnia, że nie podszedł jej pomóc. Jego głównym celem było zabicie Celtica, bez niego bohaterowie będą bezsilni. W końcu to on był najpotężniejszy.

Ryks miał odmienne zdanie, a za nim poszedł Omen. Mimo wszystko ten kretyn był jego przyjacielem. Nie ważne, że się od siebie w wielu aspektach różnili. Zresztą razem byli silniejsi.

– Smutek. Złość na niego. – mówił do każdej mijanej osoby to i wiele innych słów, żeby wzbudzić w nich dane emocję. Następnie podniósł kobietę, która nie wyglądała za dobrze. Na szczęście miał pomoc Omena. Kiedy wyszli, było już praktycznie po wszystkim. Herosi podzielił się, na tych, co zginęli, albo uciekli.

– Czemu jej pomogłeś?

– Skąd mam wiedzieć?

Chłopak ubrany cało na biało się zaśmiał, usiadł z przodu i pojechali w miejsce, gdzie Elegia otrzyma odpowiednie leczenie. Mimo to, że Omen był skupiony na drodze, również zerknął we wsteczne lusterko i swojego przyjaciela. Zachowywał się dziwniej niż zwykle. Oby tylko nie wynikły z tego żadne większe komplikacje.

– Wyglądasz znacznie lepiej.

– Dzięki. – chociaż wcale się tak nie czuła. Wręcz przeciwnie była na siebie zła. Wystarczyło jedno słowo, a bardziej rozkaz Graspa i robiła wszystko, co ten chciał. Była już tym zmęczona. Zwłaszcza że nie otrzymała niczego w zamian. Chociażby głupiej pochwały. Nie, żeby jakoś szczególnie jej na tym zależało.

Po chwili namysłu naszła ją pewna myśl. W końcu jakby nie spojrzeć bohaterowie nie stanowili już dla nich przeszkody. Jeśli oczywiście wierzyć temu, co powiedział jej Ryks.

– Gdybyś mógł robić, co tylko chcesz, to co to by było?

Chłopak bardziej po niej oczekiwał, że każde mu wyjść. Będzie chciała odpocząć i na tym ich wspólny czas dobiegnie końca.

– Zawsze robię to, co chcę.

Dla Elegii nie było to takie proste. Ona podążała za poleceniami. Każdy kolejny krok był spowodowany czyimś wpływem. Nawet zemsta na rodzicach, opierała się na tym, co jej zrobili. A właściwie dwóm najbliższym jej osobą.

– A ty?

Usiadła na łóżku i zaczęła intensywnie się zastanawiać. Na pewno nie chciała być teraz blisko kogokolwiek. Ludzi, złoczyńców powodowali za duży rozgardiasz. Potrzebowała chyba spokoju. Tylko nie wiedziała, gdzie mogłaby go uzyskać. W końcu w życiu była raptem w kilku miejscach i to głównie dlatego, że musiała.

– Gdzie można odpocząć?

– Może nad oceanem. Nie wiem, czy lubisz takie miejsca.

Ryks podrapał się po głowie. Czemu nagle zaczęła go onieśmielać. Przecież on powodował u innych takie odczucia. Zwłaszcza jeśli chodziło o kobiety. Tylko po tym, co zobaczył, nie potrafił wrzucić jej do jednego worka z innymi. Polubił z nią spędzać czas, mimo że była takim ponurakiem. Co w ogóle nie miało sensu. Jednak czy wszystko musi mieć?

– Nigdy nie byłam.

Powiedziała to tak innym głosom, niż zwykle. Takim delikatnym, być może też zażenowany. Zresztą to uczucie akurat towarzyszyło im przez ten cały czas, gdy byli w swoim pobliżu.

– Mogę cię tam zawieść.

– A zostałbyś ze mną?

Dopiero gdy wypowiedziała swoją prośbę na głos, zrozumiała, że popełniła błąd. Przecież nie mogła tego oczekiwać. Pomijając już, jak żałośnie to brzmiało. Musiała nauczyć się żyć całkiem sama.

– Mógłbym.

Może jednak oddali to w czasie.

Wstała i sięgnęła po telefon. Napisała do przywódcy złoczyńców, ile pieniędzy oczekuje, żeby znalazło się na jej koncie po całej akcji. Nie czekała na odpowiedź, tylko wyłączyła telefon. Po czym spojrzała na Ryksa i szeroko, chociaż nie aż tak bardzo, jak on, się uśmiechnęła.

– Ruszamy?

– To się nazywa entuzjazm. – objął ją odruchowo, a ta się nie wzdrygnęła. – Przez całą drogę będziemy szukać, jaki gatunek muzyczny ci się najbardziej spodoba.

– To zajmie chyba więcej niż kilka godzin.

– W takim razie będziesz się ze mną męczyła kilka dni. W końcu muszę się tego dowiedzieć. Nie zapominając o tym, że miałaś ocenić moje żarty.

Zaśmiała się, w końcu na żadnej z tych kwestii się nie znała. Mimo to przyszedł wreszcie czas, gdy mogła decydować o sobie. Bez bohaterów nikt nie powinien się jej czepiać. Nawet jeśli wyglądała paskudnie i robiła równie paskudne rzeczy.

Szkoda tylko, że żadne z nich nie wiedziało o bracie Atlasa. Cóż do tego czasu, każdy będzie żył tak, jak będzie chciał.

Koniec

N.A.R.A

VILLAINS (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz