Rozdział 24

9 5 0
                                    

Spojrzała na torbę. Ta leżała rozpięta. Postanowiła nie zmieniać ubrania. Nie miała na to siły. Nawet jeśli koszulka pierwotnie miała służyć jej za piżamę, została w niej. Tak samo w pośpiesznie ubranych spodniach. Była zmęczona jak za pewne większość osób. Wiedziała jednak, że nie ma sensu się kłaść. Od nadmiaru emocji nie zmrużyłaby oka, a na pewno nie zrobiłaby tego przed zbiórką. Nie mogła też przestać myśleć o jednej kwestii.

– Zapytaj.

Wzdrygnęła się, chłopak wyszedł z łazienki. Całkiem uciekło jej z głowy to, że dała mu dostęp do swoich myśli. Mógł je sprawdzać do woli. Wyczytać z nich wszystko, co chciał. Przyjrzała się mu, miał na sobie jedynie ręcznik. Cóż tego się nie spodziewała. Nie, żeby miała z tym, jakiś większy problem. Było jej to obojętne.

– Co robiłeś?

– Mhm. Nie spodziewasz się odpowiedzi.

Zamilkł. Uważnie się jej przyglądał. Czuł się potężny. Działo się tak za każdym razem. Było to najlepsze uczucie, jakiego mógł doświadczyć. Niestety z każdą osobą mógł tak zrobić jedynie raz. A szkoda, bo było to dla niego niczym uzależnienie.

– W porządku.

Elegia położyła się na łóżku. Nie miała w końcu nic lepszego do zrobienia. Za niedługo mieli iść na dół. Była z tego zadowolona. Przynajmniej do pewnego stopnia. Znowu będzie siedziała obok Graspa. Liczyła, że tym razem nie będzie miał potrzeby, żeby zakłócać jej spokój i dotykać ją. Mimo tych niedogodności, wreszcie wyjadą z tego ogropnego miasta.

Grasp zawsze dostawał to, co chciał. Nie zważając na nic i nikogo. Dlatego nie bacząc na nic, podszedł do leżącej Carniege. Widział jej lęk i zaskoczenie, gdy nad nią zawisł. Czuł również coś jeszcze podekscytowanie. Przybliżył swoją twarz do jej i szepnął przy jej ustach.

– Chciałem posiąść ich moce. Udało mi się.

– A co z twoim ojcem?

Na wspomnienie o Styrze poczuł złość. Czuł tak wielką siłę, że wspomnienie o nim, wzbudziło jego niechęć. Był od niego potężniejszy, a musiał czekać. Na szczęście zostało mu jedynie siedem lat. W tym czasie zbuduję armię i pokaże wszystkim, na co go stać. Jego moc będzie stabilna. Żaden nędzny bohater go nie pokona.

– Nie obchodzi mnie.

Zaatakował jej usta. Nie miał zamiaru być delikatny. Wręcz przeciwnie. Miał zamiar sprawić, że nigdy o nim nie zapomni. Nie tylko dlatego, że był jej pierwszym. Chciał, żeby do końca życia zapamiętała do kogo należy. W chwili, gdy objawi się jej moc, odpłaci mu się całkowitym podporządkowaniem.

Elegia z trudem łapała oddech. Nigdy nie przeżyła czegoś takiego. Poczuła, jak robi jej się gorąco. Ciepło wypełniało całe jej ciało. Miała ochotę na więcej. Dlatego, kiedy się odsunął, nie czekała nawet pięciu sekund, gdy chwyciła tył jego głowy i złączyła ich wargi. Otrząsnęła się, dopiero gdy poczuła jego palce pod bluzką. Śledząc ledwie widoczne jasne ślady. Blizny.

– Stop.

Grasp uśmiechnął się, jej wygląd, odzwierciedlał mieszane odczucia. Czuła tak wiele, że był z siebie niezmiennie zadowolony. Miał ją w garści. Już nie zdoła mu uciec. Nie, żeby wcześniej miała, jakąkolwiek szansę.

– Mów mi Asp.

Wstał i zaczął się ubierać. Elegia nie ufała sobie na tyle, żeby spojrzeć w jego kierunku. Przez całe życie zazwyczaj czuła nienawiść, złość i ból. Na palcach jednej dłoni mogła policzyć, sytuację, w których pojawiały się inne emocje. Chociaż smutek i strach równie często się przebijały. Głównie w obecności ojca. Tak teraz jej lęk już nie była tak wielki. Został, on zastąpmy, dziwnym ciepłem w środku. Nie miała pojęcia, czym było i co oznaczało. Wystarczyło jej, że było jej z nim dobrze.

VILLAINS (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz