Carnegie czuła się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Nawet pomimo dyskomfortu mięśni. Kto by pomyślał, że niszczenie przedmiotów może powodować zakwasy. To jednak nie zmieniało dwóch kwestii, wyspała się i stała się osobą, którą chciał Cyrus. Spełniła jego oczekiwanie. Nie mogła się doczekać chwili, gdy zobaczy jego dumę. Na ten widok czekała już od lat. Mimo to nie chciała się z tym spieszyć. Wolała posłuchać Graspa: z każdym dniem będzie silniejsza.
Wstała z łóżka, zarzuciła na siebie koszulkę i ruszyła w stronę własnego pokoju. Musiała w końcu przygotować się do zajęć. Żałowała tylko, że nie będzie mogła podczas nich używać swoich zdolności. To dopiero pech, że obudziły się w niej akurat w środę. Czwartkowe zajęcia co prawda polegały na walce, lecz bez użycia mocy. Te drugie zresztą również. Być może na wycieczce będzie mogła się wykazać. Chociaż mogło to być ryzykowne. Przyłapanie w stolicy, było bardziej prawdopodobne niż gdziekolwiek indziej. Jej mieszkańcy mieli doczynienie z osobami wyjątkowymi na co dzień, dlatego byli bardziej wyczuleni na oznaki. Z małym wyjątkiem. Na samą myśl o Atlasie Elegia się zaśmiała.
– Coś cię bawi?
Spotkanie kogokolwiek na korytarzu było niespodziewanym zdarzeniem. Skoro jednak tak się stało, trudno.
– Tak. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Gia została zaatakowana przez Nemezje. Została trafiona prosto w twarz. Następnie w brzuch, przez co jej dobry humor szybko zniknął. Zacisnęła zęby i ze złością chwyciła dziewczynę za nogę. Ta upadła z powodu bolących mięśni dolnej kończyny. To jednak nie zmieniło tego, co miała zamiar. Próbowała kopnąć Gię, nieudolnie, bo ta zdążyła wstać. Tym razem Elegia była przygotowana. Nie obchodziło ją zbytnio, czemu to zrobiła. Wreszcie mogła walczyć. Nie była już na słabszej pozycji. Cóż przynajmniej nie tak bardzo, jak wcześniej.
– Wszytko to twoja wina. – wykrzyczała i również stanęła. Skrzywiła się, gdyż noga nieco jej doskwierała.
– Co niby zrobiłam? – zapytała, gdy przypomniały jej się zapewnienia Graspa. – Jeśli chodzi ci o Raise, to dostała, na co zasłużyła.
– Nie mówię o niej.
Była jeszcze bardziej zirytowana, a Elegia jeszcze bardziej skołowana. Już nic nie rozumiała. Przecież wczoraj nic więcej się nie wydarzyło. Chyba że chodziło jej o Circe, było to bez sensu, dlatego natychmiast to odrzuciła. Między nimi zapadła cisza. Nemezja, widząc, że ta niczego nie rozumie, zaczęła jej tłumaczyć.
– Morphi odeszła.
– Gdzie w tym moja wina?
Przez myśl dziewczyny przeszło, jak były to niedorzecznie oskarżenia. Z dziewczyną, której oczy wypełniły gwiazdy, łączyło ją niewiele. Tak na dobrą sprawę, jedynie sytuacja, gdy przyłapała ją na chwili słabości. Tak nie miały większej styczności.
– Pojawiłaś się i wszystko zepsułaś.
Obolała dziewczyna miała dosyć. Twarz zaczynała ją piec, nie wspominając o dyskomforcie w podbrzuszu. Chciała jak najszybciej zakończyć to nieprzyjemne zdarzenie. Zresztą nie była niczemu winna. Nie wiedzieć czemu jej oskarżenia skojarzyły jej się, gdy w kryminałach winny zawsze, jest lokaj. Chociaż tam jest to udowodnione.
– Jak? A może bardziej co takiego zrobiłam?
Chilles podeszła do niej, nie obchodziło ją nawet to, że mogłaby ją zranić. Zresztą za sam atak na nią mogła zostać ukarania przez Forca. Widziała w końcu, coś zrobił wczoraj jej siostrze. Tej jednak nie współczuła. Po tym, co zrobiła w stolicy, nie mogła na nią patrzeć. Zażądała nawet odrębny pokój. Ten dostała tego samego dnia. Nie mogła jednak pogodzić się z wiadomością, jaką usłyszała niecałą godzinę temu. Chciała wejść do pokoju Morphi, drzwi były zamknięte. Dlatego zapytała staruszkę na dole. Przez informacje, które otrzymała, ruszyła w stronę miejsca, którego każdy unika. Sekretariatu. Tam dowiedziała się wszystkiego.
CZYTASZ
VILLAINS (ZAKOŃCZONA)
FantasyElegia została wychowana przez potwora. A nawet dwa. Oboje oczekują od niej jednego. Chociaż próbuje je spełnić, nie jest w stanie. Nie jest taka jak oni - wyjątkowa. Dlatego przyjęcie pomocy, kogoś znacznie gorszego, mogło być dla niej zarówno ratu...