Rozdział 30

9 4 0
                                    

Większość siedziała na podłodze, obserwując tocząca się walkę. Chociaż zwycięstwo było przesądzone. Mimo wszystko niektórych zdziwiło to, z jakim zadowoleniem Grasp walczył z Ryksem. Z drugiej strony mógł bardzo na poważnie brać treningi. Nieliczni wiedzieli o ich porannej sprzeczce. Jeśli tak można nazwać zadanie komuś bólu.

– Odpadam. – Ryks z trudnością łapał oddech. Nie miał siły nawet ruszyć palcem, a co dopiero dalej walczyć. Mógł być zadowolony jedynie z tego, że ten wybrał, walkę wręcz. Marne pocieszenie, ale zawsze jakieś. W końcu mógł bez żadnych obiekcie go pociąć.

– Szybko.

Skwitował, czego zazwyczaj nie robił. Zwłaszcza z kimś znacznie słabszym od niego, czyli sporej części osób. Tym razem nie mógł się powstrzymać. Lecz czy ktoś mógł go za to winić? Chłopak nieźle mu podpadł. Chociaż zdawał sobie sprawę, że potrzebował zaufanych ludzi, w niedalekiej przyszłości mogli mu się przydać, tak do tego czasu o wszystkim zapomną. W końcu rzadko pozwalał sobie na okazywanie uczuć. Ewentualnie nie ukrywał znudzenia.

– Kolejna osoba, która będzie walczyć to Elegia z...

– Ze mną.

Dziewczyna przełknęła ślinę. Nie tego się spodziewała. Bardziej oczekiwała takiego zachowania po Raisy, a nie chłopaku. Wyglądał na zdeterminowanego. Jednakże czy Gia miała się go obawiać. W porównaniu do niego miała wprawę w boju. Jeśli tak można skwitować jej dotychczasowe życie.

Trener się zgodził, w końcu nikt nie był dyskryminowany pod względem płci. Nawet jeśli kobiety były fizyczne słabsze, często to szybkość i precyzja zadanego ciosu ratowała ich w potyczce. Chociaż bohaterowie starali się unikać walki ze złoczyńcami płci przeciwnej. Dbali o swoją reputację, nawet jeśli w niektórych kręgach niżej już upaść nie mogli.

– Zaczynajcie.

Elegia ponownie została zaskoczona tym, że natychmiast zaatakował. Mimo to zdążyła uniknąć ciosu. Pięść chłopaka przemknęła przed jej twarzą. Gdyby dopuszczone byłoby używanie mocy, to mogłaby go złapać i zadać mu ból. Z drugiej strony nawet kilkuminutowe jej wykorzystanie, bardzo ją męczyło. Na szczęście miała nóż. Ten powinien w stosownym momencie wystarczyć.

– Przestaniesz uciekać.

– Mylisz pojęcia. Robię uniki.

Dostrzegła zwiększająca się na jego twarzy frustrację. Spodziewał się, że szybko ją pokona, tymczasem wciąż jej nie trafił. Skoro nie potrafi sobie z kimś takim poradzić, to jak ma wygrać z Ryskem, bądź Omenem. Nawet on nie łudził się, że mógłby zmierzyć się z Graspem.

Gia zadała mu cios prosto pod żebro. Ten się zgiął, więc wykorzystała okazję, żeby uderzyć go w podbródek. Zrobiła to jednak zbyt słabo, gdyż głowa mu nie drgnęła. Wycofała się, a przynajmniej próbowała. Chwycił za jej ramiona, pociągnął ją w dół i kopnął z całej siły kolanem w brzuch. Takiego ciosu najbardziej nie lubiła. Mimo to nie wydała z siebie odgłosu bólu, bardziej zaskoczenia. Chwyciła za nóż i wbiła mu go w odpowiednim miejscu. Udo. Uszkadzając naczynia krwionośne. Ten z jękiem ją puścił i próbował zatamować krwawienie. Użył do tego rąk, więc marnie mu to wyszło.

– Koniec walki. Idź do lecznicy.

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Zresztą już po chwili stracił przytomność. Miał o tyle szczęście, że osoby odpowiedzialne, za przenoszenie rannych, zdążyły wrócić. Mimo to w miejscu, gdzie leżał, pozostawił mnóstwo krwi. Nie tylko tam, dlatego musieli poczekać, aż zostanie wysprzątana. Elegia wróciła na swoje miejsce. Adrenalina w jej ciele sprawiała, że nie odczuwała jakiegoś wielkiego dyskomfortu. Zresztą, jakie miało to znaczenie. Wygrała. Cudowne uczucie.

VILLAINS (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz