Rozdział 11

15 5 0
                                    

Obudziła się cała zlana potem. Głos ojca dźwięczał jej w głowie. Złość kierowana w niej wciąż nie pojawiającą się mocą. Słabość, której nie potrafiła się wyzbyć. Cyrus gardził ludźmi, bohaterami, nawet złoczyńcami. Wszystkim, co było słabe. Wtedy tracił zainteresowanie. Największą przyjemność czerpał z łamanie człowieka zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Gdy tak się zostało, dobijał ofiarę lub zostawiał, błagając o ostateczny cios. Szanował tylko tych, którzy mu dorównywali, bądź przewyższali. On nigdy mu nie dorówna.

Wstała, czując, jak koszulka była przyklejona do jej skóry. Musiała wziąć prysznic. Być może miała jeszcze kilka godzin snu, ale nie widziała sensu, żeby z tego korzystać. Weszła pod strumień wody. Była letnia. Czyli dla niej w sam raz.

Zacisnęła oczy. Nie chciała się tak czuć. Lecz to miejsce było dla niej nowym rodzajem tortur. Była w końcu otoczona przez osoby niezwykłe. Przyszłą potęgę, których oczekiwania rodziców były dla każdego jasne. Mieli zniszczyć wielkich obrońców. Każdemu została przekazana w genach nienawiść tak wielką, że nikt nie pamiętała, od czego się zaczęła. Mogła równie dobrze pochodzić o kłótni dwójki osób. Wersji było wiele.

Zakręciła wodę. Wychodząc, chwyciła za ręcznik. Nie obchodziła ją mokra podłoga, zresztą musiała usiąść. Nadmiar myśli spowodował u niej ból głowy. Zresztą w tym paskudnym miejscu nie mogła się wyspać. Nie po tym, jak szybko została zdemaskowana. Przeklęty Grasp musiał się nią zainteresować. Jakby nie mógł zająć się własnymi sprawami.

– Stałaś się moją sprawą. – światło z łazienki padło na jego twarz. Siedział na łóżku z kapiącym uśmiechem. Elegia była na tyle zaskoczona, że nie ruszyła się o krok. Była bezbronna, w końcu broń znajdowała się pod poduszką. – Zamierzasz tak stać.

Podeszła do szafy, tam włożyła walizkę. Ubrała szybko koszulkę i spodenki. Mając z tyłu głowy, że stanie tyłem do zagrożenia nie było za mądre. Z drugiej strony, gdyby chciał, to z łatwością pozbawił by ją życia. Wszak zasady go nie obowiązywały. Bardzo ciekawiło ją, po co przyszedł. Wiedział o niej wszystko. Zresztą sam stwierdził, że mu się nie przyda.

– Co chcesz?

Chłopak nie miał zamiaru jej odpowiadać. To on zadaję pytania. On nad wszystkim trzyma kontrolę.

– Jak to możliwe, że potrafisz zablokować swoje myśli i wyrzucić ze snu, by innym razem dać mi pełny dostęp? – nie oczekiwał odpowiedzi. Miał swoje podejrzenia. Zresztą ta patrzyła na niego znudzona, przynajmniej z pozoru. Nawet w półmroku to widział. Tak samo, jak czuł jej słuszny strach. – Jesteś naprawdę niekonsekwentna.

Podszedł w jej stronę. Elegia nie miała zamiaru się cofnąć. Mimo wszystko byli w jej pokoju. Zresztą im szybciej powie to, co chcę, tym szybciej odejdzie. Czym zaskoczyła go. Niby umiała się kontrolować, ale pamiętała o tym, jedynie podczas widocznego zagrożenia. Kiedy to znikało jej z oczy, czy była drobną trudnością, traciła kontrolę.

– Mam dla ciebie propozycję.

– Niby jaką?

Czuła chłód od niego bijący. Być może była to kwestia jego stalowego spojrzenia. Zadrżała, gdy się uśmiechnął. Już wiedziała, że w ogóle jej się nie spodoba.

– Boisz się mnie. – nie było sensu zaprzeczać. Zresztą nie znała nikogo, kto by się go nie bał. Nawet bliskie mu osoby zachowują stosowny dystans. Nie tak duży, jak inni, ale wystarczający.

Grasp chwycił za jej ramiona. Ta odruchowo próbowała się wyrwać, lecz bezskutecznie. Pociągnął ją i rzucił na łóżko. Przygniótł ją własnym ciałem. Ta spodziewała się najgorszego.

VILLAINS (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz