Rozdział 4

21 5 0
                                    

- Spędzicie razem czas.

Gia i Dalia spojrzały na siebie, domyślałay się, dlaczego miały to zrobić. Mimo wszystko wolały nie zostawiać jej samej. Nie ważne, że nie mogły w żaden sposób jej pomóc. Tylko czy któraś z nich by się sprzeciwiła własnemu ojcu? Jedna z nich by tego nie zrobiła. Mogła uchodzić za tą odważniejszą, ale sprzeciw wobec ojca był dla niej czymś, czego by się nie dopuściła.

- Jesteś pewna mamo? Może lepiej... - zamilkła, gdy ta położyła rękę na jej ramieniu. Jej uśmiech przysłaniał głęboko skrywany ból. Każda mierzyła się z nim w zupełnie innym stopniu.

- Wykorzystajcie ten czas.

Celia posłała starszej córce spojrzenie. Ta nie była pewna, czy to możliwe, żeby wiedział o jej wyjeździe? Sama nie zdążyła tego do końca przyswoić. Zresztą czy musiała. Miała wyjechać dopiero jutro. Dzień to bardzo dużo czasu. Łudziła się, w końcu nie miała pojęcia czego spodziewać się po takim miejscu.

- Jak myślisz, o co jej chodziło?

- Nie mam pojęcia.

Dalia nie dała się nabrać. Zbyt dobrze znała siostrę. Natychmiast dostrzegła, że ledwo jej odpowiedziała, a już odwróciła wzrok. Zresztą cała się spięła, o czym świadczyło uniesienie ramion. Dlatego, że ją znała, wiedziała również, że musi dać jej czas. Jeśli będzie chciała o tym porozmawiać, zrobi to, gdy będzie gotowa. Naciskanie powodowało u niej zazwyczaj atakowanie słowne. Wolałaby tego uniknąć. Dzisiejszy dzień był już i tak wystarczająco męczący.

- Masz jakiś pomysł?

Starsza uśmiechnęła się, gdy przypomniała sobie, o czym słyszała jakiś czas temu. Nie była to do końca jej bajka, ale być może Dali się będzie podobało. Liczyło się, tylko żeby obie spędziły miło czas. Nie myśląc o własnych problemach i przyszłości, która niezbyt się zapowiadała.

- Tak właściwe to mam.

Żadna z nich nawet nie pomyślała o tym, żeby zadzwonić po kierowcę. Czerpały przyjemność z tej chwili swobody. Spacer nie był przesadnie długi. Ku uldze sióstr, które nie miały zbytnio ochoty rozmawiać. Każda pogrążona w myślach, które nie powinny trapić osoby w ich wieku. Niestety nikt nie dał im wyboru, jeśli chodzi o rodzinę, w jakiej przyszło im się urodzić.

- Strzelnica. Serio. - westchnęła Dalia. Nie przepadała za używaniem broni. Być może dlatego, że ojciec wymagał od nich podstawowych umiejętności w dziedzinach, które wiązały się z brutalnym zachowaniem. Nigdy nie musiała ich używać i wątpię, żeby kiedykolwiek będzie musiała. Zresztą w starciu osobą o nadludzkich zdolnościach, nie miałby najmniejszych szans.

- Z drobną różnicą.

Widziała, że nieco zaintrygowała tym blondynkę. Zwłaszcza gdy dostała do ręki broń przeznaczoną do paintballa i całkiem sporą ilość kulek o różnym kolorze. Dostrzegła, jak jej oczy zaczęły błyszczeć, a na twarzy pojawił się szeroki i co najważniejsze szczery uśmiech.

- Jak w ogóle to znalazłaś?

- Przypadkiem. Będzie czynne jeszcze przez miesiąc. Jeśli dobrze pamiętam.

Dalia się zaśmiała. Co jak co, ale pamięć Elegia do takich kwestii nie była na zbyt wysokim poziomie. Nie ważne czy chodziło o sprawy szkole, czy związane z ogólnym życiem społecznym. Zresztą Elegia nie bez powodu była nieufna do ludzi. Każdego podejrzewała o niecne myśli. Zawsze, próbowała kogoś przejrzeć, a jeśli tak się nie działo, irytowała się. Rzadko z kimś wytrzymała dłużej niż kilka godzin. Zwłaszcza z osobą, która była do niej podobna.

VILLAINS (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz