Rozdział 26

10 4 0
                                    

- Lubisz to robić.

Elegia miała dosyć ciszy i chciała ją przerwać. Byli w tej samej restauracji, co kilka dni wcześniej. Chociaż dziewczyna nie miała pojęcia czy w miasteczku znajdowało się ich więcej. Nawet nie chciała. Była głodna i przytłoczona. Już sama nie wiedziała, co powinna czuć. Aspekt czegoś tak abstrakcyjnego był dla niej czymś niezwykle dziwnym.

- Tak samo, jak ty.

Tu miał rację. Budzenie u innych strachu było dla niej czymś poniekąd zabawnym. Tylko że nie na nim jej zależało. Miała wrażenie, że Aspowi również. Stach był najłatwiejszym sposobem na zdobycie szacunku. Nie wymagał też jakiś wielkich nakładów czasu, czy zaangażowania. Obojgu przychodziło to naturalnie.

- Omówimy to, co się stało, czy będziemy udawać, że to się nie wydarzyło?

Była już najedzona. Nudziło ją również oglądanie tego marnego się przedstawienia. Rozumiała, że się ich bali. Mogli, chociaż postarać się robić to bardziej dyskretnie. Dało się to z nich wyczytać, bez posiadania do tego specjalnej zdolności.

- Nie.

Zmarszczyła czoło. Zero konkretów. Poniekąd powinna się tego spodziewać. Jej błąd. Może to lepiej. Z drugiej strony nie wiedziała na, co może sobie pozwolić. Nie ważne, jaką cenę przyjdzie jej zapłacić, czuła się naprawdę dobrze w jego ramionach. Jeśli jednak było to poza jej zasięgiem, musiała przygotować się na koszmary.

- Nie widzę powodu, czemu miałoby tak nie zostać.

Zdążył już wszystko przemyśleć. Niecała godzina okazała się wystarczająca. Na myśl, że miałaby odejść i na powrót zachować wobec niego dystans, cóż nie mógł do tego dopuścić. Nie z takimi sprawami sobie radził. Nigdy nic mu się nie podobało jakoś przesadnie długo. Zakładał, że tak będzie w tym przypadku. Pomoże jej, ona spłaci dług i każdy pójdzie w swoją stronę. Przynajmniej na tyle ile będzie to możliwe. Do tego czasu miało upłynąć jeszcze kilka lat.

- Dlaczego rozbiłeś lustro?

Uważnie jej się przyjrzał. Na pewno się nie domyślała. Zresztą słowo, dlaczego brzmiało mu na oskarżenie, a to nie on ma zamiar być przesłuchiwany. Nie powie jej, że stracił panowanie. To był jego największy sekret. Jego jedyna słabość. Ta zniknie, gdy osiągnie dwadzieścia-pięć lat. Wtedy nie będzie miał żadnych.

- Wracajmy.

Naprawdę chciałaby potrafić czytać w jego myślach. Był zimny i bezuczuciowy. Nie spodziewała się, żeby mogło to ulec zmianie. Mimo to przestało jej to przeskadzać. Zresztą czy mogło, po tym, jak zasmakowała jego ciepłych ust. Słyszała bicie serca, tak ludzkiego. Był potworem. Nie pierwszym i zapewne nie ostatnim w jej życiu. Być może, gdy zyska moc, ona również taka będzie. Była tego nie malże pewna.

- Jaki masz plan?

Skoro nie chciał odpowiedzieć na wcześniejsze pytanie, zadała inne. Związane z nią i ich umową. Szli obok siebie w milczeniu. Ulice jak zwykle były puste. Co było zaskakujące, zważywszy na to, że była niedziela. Dzień wolny. Wzrok Elegii zatrzymał się na obrazie w jednej z witry. Nie było w nim nic nadzwyczajnego. Sęk w tym, że spowodował u niej wspomnienie, gdy spędziła z siostrą czas. Strzelali kulkami z paintballu na białe płótna. Zaraz potem się pokłóciły, co ponownie zrobiły przez telefon. Nie potrafiła zrozumieć, jak mogła w tak krótkim czasie, tak bardzo się zmienić.

- Już go realizuje. - spojrzała na niego. Nie mogła oprzeć się myśli, że nie bez powodu odpowiedział właśnie teraz. Zdążyli już dojść do akademii. - Wystarczy, że będziesz wiedziała o jednym.

VILLAINS (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz