“Nie chcę umierać” pomyślała, gdy oddaliła się od Guriasa. Gdyby jednak miała, odejść wolałaby zrobić to na własnych zasadach. Mieć wpływ, chociaż na tę ostatnie w życiu wydarzenie. Nie mogła wybrać rodziców, swojego dzieciństwa, nie potrafiła panować nad emocjami, chociaż w akademii zazwyczaj jej się to udawało, no właśnie musiała dołączyć do tej beznadziejnej szkoły. Miejsca, w którym znajdowało się mnóstwo wyjątkowych osób. Ona taka nie była. Nie ważne co twierdził Grasp. W końcu co on mógł wiedzieć. Wcale jej nie znał.
– Jesteś pewna?
Była zmęczona. Emocjonalnie miała dosyć. Chłopak dawał jej nadzieję i przez chwilę w nie uwierzyła. Nie minęła doba, odkąd się zgodziła. Było to co prawda niewiele, żeby uzyskać jakieś wielkie efekty. Nie zmienia to tego, że… nie czuła różnicy.
– Jestem. Przestań mi wmawiać, że jest inaczej.
Zaplątała palce we włosy. Pociągnęła nerwowo za końcówki. Rozbolała ją głowa. Od lat tylko tego pragnęła. Chciała usłyszeć, że rodzice są z niej dumni. Tylko tego. Najwidoczniej pragnęła za wiele. Powoli ją to wykańczało. Zjadało ją żywcem.
– Przestań.
– Odczep się.
Nie chciała go słuchać. Pragnęła odejść daleko. Miała zamiar zacząć biec, lecz ten ją chwycił i mocno przytulił. Oparł brodę na jej ramieniu. Czekał, aż się uspokoi. Kilka osób spojrzało w ich kierunku. Kiedy jednak zrozumieli, że nie powinni tego widzieć odeszli.
– Jeśli chcesz się rozpaść, to nie tutaj.
Jego racja jeszcze bardziej ją zraniła. Znowu pokazał, jaki jest lepszy od niej. Każdy był. Chłopak robił się coraz bardziej rozdrażniony jej myślami. Z tego powodu chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę akademika. Nie sądził, że tak szybko przyjdzie mu sprawdzić swój pomysł. Najwyraźniej nie miał większego wyjścia. Milczeli przez całą drogę do odpowiedniego miejsca.
– Czemu…
Elegia rozejrzała się po pokoju Asp. Cóż był przeciętny. Tak właściwe to niewiele w nim było. Najbardziej zwróciła uwagę na porządek. Wyglądało jakby niemalże obsesyjnie rzeczy były poukładane. Na szafce znajdowała się lampka, obok była książka, spojrzała na jej tytuł i całkiem do niego pasowała. Słyszała, że to ją miał przy sobie zawsze Bonaparte i Hitler. Cóż stoczyli wiele zwycięskich bitew. Na szczęście dla niektórych wojny już nie.
Grasp położył się na łóżku i pociągnął ją za sobą. Elegia o mały włos nie uderzyła w jego ciało. W ostatniej chwili położyła ręce obok jego głowy. Patrzyła na niego, nie rozumiejąc, o co mu chodziło. Ten nie miał zamiaru niczego wyjaśniać. Wiedział, że nie musiał. Dziewczyna poprawiała nerwowo włosy i ułożyła czarne pasma za uszy. Przez co straciła równowagę i niechcący usiadła mu na biodrach. Natychmiast się zreflektowała i wróciła do wcześniejszej pozycji. Asp nawet jej nie dotykał. Nie ważne, jak bardzo chciał to zrobić, zwłaszcza po tym, co zrobiła.
Elegia pocałowała jego usta. Robiła to delikatnie i ostrożnie, wolała w razie zagrożenia zdążyć, się odsunąć i uciec. Sama myśl dawała jej niejako komfort, do tego stopnia, że z każdą chwilą robiła to coraz śmielej. Aż dała się ponieść, wręcz za bardzo, bo przygryzła mu wargę. Uniosła się i oblizała wargi. Uważnie patrzyła na przecięcie. Wciąż nie reagował. Dał jej nieme pozwolenie, żeby mogła zrobić, co chciała. Uśmiechnęła się szeroko. Poczuła się od niego silniejsza. Przynajmniej w tym momencie. Bardzo jej się to podobało.
O tym, czego nie mogła wiedzieć, było to, co Grasp zobaczył w jej oczach. Równo z jej uśmiechem na jej bursztynowych oczach pojawiły się czarne plamki. Były malutkie. To jednak mu w zupełności wystarczyło. Miał już pewność, że miała zdolności. Po prostu wychowanie w przeświadczeniu, że była gorsza, zahamowało jej rozwój.
CZYTASZ
VILLAINS (ZAKOŃCZONA)
FantasyElegia została wychowana przez potwora. A nawet dwa. Oboje oczekują od niej jednego. Chociaż próbuje je spełnić, nie jest w stanie. Nie jest taka jak oni - wyjątkowa. Dlatego przyjęcie pomocy, kogoś znacznie gorszego, mogło być dla niej zarówno ratu...