Elegia od kilku dni czuła się inaczej. Nie potrafiła nawet do końca określić, co to było za uczucie. Odnosiła wrażenie, jakby była lepszą wersją siebie. Co brzmiało absurdalnie. Tak jednak było. Zwłaszcza że nie odczuwała już strachu o własną przyszłość. Akademia po raptem tygodniku zaczęła jej się jawić, jako zwyczajne miejsce. Szkoła tylko, że z inną formą zajęć. Za tym, że jej się to nie wydawało, podwoiła swoje punktu. Co bawiło ją, zwłaszcza że od prześcignięcia Nemezji brakowało jej kilkudziesięciu punktów. Być może nawet wyprzedzi Raise, Ryksa i Omena. Drugie miejsce w rankingu brzmiało interesująco.
Dziewczyna wstała z łóżka. Zrobiła to z niechęcią. Bicie serca Graspa ją uspokajało. Zresztą, od kiedy śpi w jego łóżku, nie miała w nocy koszarów. Wysypiała się bez większych trudności. Trochę stresowały ją zajęcia z Circe. Gdyby miała pewność, że podejdzie do niej uczciwie, czułaby się lepiej. Tak matka mogła ją oblać, chociażby na złość.
– Za dużo myślisz.
Zerknęła na chłopaka. Ten wyglądał na jeszcze zaspanego. Wątpiła, żeby taki widok jej się znudził. Po przebudzeniu wygląda znacznie inaczej, bardziej ludzko. Jakby faktycznie był zwyczajny. Cóż czerpała też satysfakcję, że mogła być tego świadkiem. Dla większości będzie następcą Styra. Oczywiście dla niej również, lecz czy będzie się go bała w takim samym stopniu co reszta? Szczerze w to wątpiła.
– Obudziłam cię. – stwierdziła i wzruszyła ramionami. – Twój błąd. Mogłeś nie podsłuchiwać.
– Będę robił, co chcę. Zresztą nie po to się zgodziłaś, żebym tego nie robił.
Akurat do tego już się przyzwyczaiła. Tak samo, jak do tego miejsca, jej rutyny. Całkiem nowej i diametralnie różnej. Wcześniej nie wiedziała, że potrafi tak szybko się zaadaptować.
– Oczywiście.
Pochyliła się i dała mu krótkiego całusa w usta. Jak dotąd pozwalała sobie jedynie na to oraz spanie w jednym łóżku. Taka bliskość była dla niej więcej niż wystarczająca. Liczyło się dla niej tylko to jak się przy nim czuła.
Bez słowa poszła w stronę własnego pokoju. Musiała się przebrać. Grasp, gdy opuściła jego azyl, wypuścił z płuc powietrze. Ścisnął dłonie, by po chwili rozprostować palce. Wciąż nie mógł się pozbyć rozdrażnienia. Jego plan przynosi skutki, tylko co z tego skoro tak bardzo czegoś chcę. Niekiedy myślał, że bardziej niż tego, do czego dążył przez całe życie. Przeklęty zakazany owoc. Przez nią nie mógł się w pełni skupić. Relacje z innymi były dla niego obojętne, nie tyczyło się to Gii. Chciał ją zdominować. Pod każdym względem. Co pewnie doprowadziłoby do tego, że straciłby nią zainteresowanie. Obecnie nie był to najlepszy moment. Robiła postępy. Z każdym dniem było to coraz wyraźniejsze dla wszystkich. Cóż może poza samą Elegią. Czuła się lepsza, ale nie widziała czemu. On nie miał zamiaru jej uświadamiać dlaczego. W momencie, kiedy pojawi się jej moc, stanie się to jasne.
Nawet ćwiczenia stały się dla niej łatwiejsze. Tym bardziej że nikt nie zawracał jej głowy. Każdy był skupiony na sobie i swojej mocy. Każdy próbował sprawić, że będzie bardziej nad nią panował. Elegia nie zwracała na nich uwagę. Widok, jak każdy w pomieszczeniu używał zdolności, ją nawet nie stresował. Nie budził w niej uczucia zagrożenia, związanego z byciem ukaraną, a nawet zabitą. Asp mówił, że uda się i ona w to wierzyła. Ufała mu bardziej niż sobie. Z czego do końca nie zdawała sobie sprawy. Od dawna była w jego pułapce.
– Uważasz się za lepszą.
Elegia mimowolnie przyznała jej rację. Nie zważając, że ją zdenerwowała. Kto jak kto, lecz po powrocie ze stolicy Nexorii, ta bardzo szybko się denerwowała. Raisa wybuchała niemalże bez powodu. Groziła każdemu nieważne czy na nią patrzył, czy nie. Tylko ich piątka wiedziała dlaczego. Chociaż Raisa również wiedziała. Tylko że doskonale zdawała sobie sprawę, czemu zabiła kelnerkę. Nie mogła się powstrzymać, zwłaszcza że ta miała czarne włosy i bladą cerę. Poczuła ogromne szczęście, wyobrażając sobie, że była to Elegia. Niestety Grasp musiał to z niej wyczytać. Zwiększając chęć pozbycia się córki Cyrusa.
CZYTASZ
VILLAINS (ZAKOŃCZONA)
FantasyElegia została wychowana przez potwora. A nawet dwa. Oboje oczekują od niej jednego. Chociaż próbuje je spełnić, nie jest w stanie. Nie jest taka jak oni - wyjątkowa. Dlatego przyjęcie pomocy, kogoś znacznie gorszego, mogło być dla niej zarówno ratu...