Rozdział 36

17 4 0
                                    

Elegia patrzyła przez szybę. Nie miała siły myśleć co dalej. Czuła tak wiele, że nie mogła się skupić. Najchętniej by się położyła i poszła spać. Tylko że sen nie była dla niej ukojeniem. Nigdy nie zapomni wzroku ojca. Na sam koniec zrobił, to czego od zawsze od niego chciała. Tylko jakie miało to znaczenie? Żadne. Duma nie przyniosła jej nic. Najbardziej żałowała, że nie pogodziła się z Dalią. Pewnie dlatego, tak bardzo męczył ją widok ojca. Wybrała jego. Później wpadła w ramiona Graspa, a ten postąpił z nią tak samo. Był połączeniem działań obojgu jej rodziców. Z tym że Celia szybko ją porzuciła i nie wyrządziła w niej aż takiej szkody jak on.

– Jakiej muzyki słuchasz?

– Co?

Spojrzała na Ryksa, który zmieniał kanały w radio. Próbowała się skupić na odpowiedzi, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Jakoś za często tego nie robiła. Wolała, żeby każdy jej zmysł był skupiony, na wypadek, gdyby miała zostać zaatakowana.

– Obojętnie.

– Jesteś tego pewna? – jego szeroki uśmiech, sprawiał, że wręcz przeciwnie. Jak w ogóle można robić taką minę. Ją by na pewno żuchwa bolała. – Sama chciałaś.

W ogóle go nie rozumiała, co nie było jakąś nowością. W jakichkolwiek relacjach była kiepska, bez wyjątku. Zresztą czy potrzebowała jeszcze więcej potwierdzeń. Z Dalią się pokłóciła, podobnie jak z Nefim byłym przyjacielem. Guriasa potraktowała oschle, w sumie to zrobiła z nim, to samo co Grasp z nią.

– Co to niby jest?

– Składanka piosenek z bajek.

Patrzyła na niego oniemiała. Czekała, aż powie, że to żart i zmieni płytę. Zresztą skąd on w ogóle taką miał. Ona nie znała żadnej z nich. W pewnym momencie nawet się zaśmiała, bo tekst był tak absurdalny. Przynajmniej aż nie usłyszała jednej, która wydała jej się niezwykle znajoma. To ją śpiewała Celia, a potem Dalia. Nie wiedziała, z jakiej była bajki. Nie sądziła, że stąd ją znają. Ona miała się skupić jedynie, aby zyskać moc. Na nic więcej nie miała siły. W końcu jako dziecko potrzebowała więcej czasu, żeby rany się zagoiły. Chociaż nawet jeśli tak się nie działo, Cyrusa to nie obchodziło. Liczył się cel. Nic poza tym.

– A szło mi tak dobrze.

Wydawał się szczerze rozczarowany. Łudził się, że mu się uda, poprawić jej humor. Tymczasem znowu wrócił jej melancholijny stan. Potrafił zrozumieć wiele, ale żeby mu nie się nie udało. Mógłby użyć swoich umiejętności, lecz pozytywne emocje szybko znikają. Stanowczo łatwiej kogoś złamać, niż naprawić.

– Dlaczego to robisz?

– Po prostu. Zawsze trzeba mieć jakiś powód?

Oboje znali na to odpowiedź. Nikt jednak Nie odważył się wymówić tego na głos. Do końca drogi milczeli. Każde z nich poniekąd zastanawiało się nad tym samym, jak wyjść z tego bez szwanku. W końcu, jaka była pewność, że Ryks nie zostanie ukarany przez Graspa. Wiedziała w końcu, jak się przy niej czuł, przynajmniej wczoraj. Za to Elegia nie mogła przestać przejmować się tym, jak przetrwa noc, bez jego pomocy.

– Strasznie tu kolorowo.

Nie wiedziała, gdzie ma patrzeć. Każdy element pomieszczenia miał odmienny kolor. Kanapa żółta, ściana fioletowa, blat grafitowy, podłoga była z jasnego drewna. Na dodatek na ścianie wisiał obraz klauna. Odnosiła wrażenie, że kiedy się poruszyła, ten wzorkiem podążał za nią.

– To się nazywa sztuka.

– Chyba chłam.

Mężczyzna się zaśmiał. Ku zaskoczeniu ich obojgu Elegia zrobiła to samo. Dopiero wtedy się rozluźniła. Poza tym zaczynała doceniać pomoc Ryksa, nieważne jaki miał w tym cel.

VILLAINS (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz