🌺 11 🌺

380 11 0
                                    

Pov. Santia

      Pokój gier? Serio? Uśmiechnęłam się na tyle, ile starczyło mi sił, i usiłowałam nie myśleć o tym, że będę musiała mieszkać także z synem Grzegorza. Wiedziałam o nim tylko tyle, ile powiedziała mi matka, czyli że ma dwadzieścia lat i studiuje na Uniwersytecie Warszawskim i jest nieznośnym snobem. No dobrze, to ostatnie to były moje własne wnioski, ale na pewno słuszne.

        Gdy wchodziliśmy po schodach, nie mogłam przestać myśleć o tym, że od teraz będę mieszkała z dwoma obcymi facetami. Minęło sześć lat, odkąd jakiś mężczyzna - mój ojciec - przebywał w moim domu. Przyzwyczaiłam się, że zawsze są same dziewczyny, tylko my dwie. Moje życie nigdy nie było usłane różami, zwłaszcza przez pierwsze jedenaście lat. Problemy z ojcem odbiły się na moim życiu tak samo jak na życiu matki.

        Po rozwodzie mama i ja musiałyśmy sobie jakoś radzić i pomału udało nam się ułożyć sobie normalne życie. Z czasem, gdy dorastałam, mama stała się jedną z moich najlepszych przyjaciółek. Dawała mi swobodę, której potrzebowałam, a to dlatego, że wzajemnie sobie ufałyśmy.... Przynajmniej do momentu, kiedy postanowiła wywalić wszystko za burtę.

     - To jest twój pokój - wskazała matka, stając przed drzwiami z ciemnego drewna.

      - Mogę wejść? - spytałam ironicznie, bo nie odsuwał się od drzwi.

      - Ten pokój to mój specjalny prezent dla ciebie, Santia  - oczy matki błyszczały wyczekująco.

        Spojrzałam na nią nieufnie, a kiedy się odsunęła, otworzyłam ostrożnie drzwi, niepewna, co mogę znaleźć za nimi.

         Najpierw do moich zmysłów dotarł rozkoszny zapach rumianku i morza. Spojrzałam na ścianę naprzeciwko wejścia, która była całkowicie przeszklona. Widok był tak oszałamiający, że na początku mnie zamurowało. Z miejsca, w którym stałam, widać było ocean w całej okazałości. Dom musiał stać na samym klifie, bo widziałam tylko wodę i spektakularny zachód słońca, które właśnie kryło się w oceanie. Coś niesamowitego

         - O matko! - jak widać, ostatnio był to mój ulubiony zwrot. Wędrowałam wzrokiem po pokoju. Był ogromny. Po lewej stronie stało łóżko z baldachimem i mnóstwem białych poduszek, które kontrastowały ze ścianami pomalowanymi na przyjemny, jasnoniebieski kolor. Meble - wśród których wyróżniały się wielkie biurko i stojący na nim olbrzymi iMac, elegancka kanapa, toaletka z lustrem oraz wielki regał, na którym stały wszystkie moje książki - były białe i niebieskie. Te barwy w połączeniu z oszałamiającym widokiem za oknem to było najpiękniejsze, co widziałam w życiu.

      Poczułam się przytłoczona. To wszystko dla mnie?

      - Podoba ci się? - spytała matka zza moich pleców?

     - To niesamowite... Dziękuję - powiedziałam, czując wdzięczność, ale równocześnie zmieszanie. Nie chciałam dać się kupić za pomocą rzeczy, nie potrzebowałam ich.

Moja wina Santia x BorysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz