Pov. Santia
Co za kompletny kretyn!
Wchodząc po schodach, tupałam najmocniej, jak się dało, ale nie byłam w stanie przestać myśleć o ostatnich dziesięciu minutach, które spędziłam w towarzystwie tego półgłówka, którym okazał się mój nowy brat. Jak można być takim dupkiem, zarozumialcem i psychopatą jednocześnie, i to do tego stopnia? Boże! Nie wytrzymam z nim, nie dam rady go znieść. Byłam do niego uprzedzona z tego prostego powodu, że jest synem nowego męża matki, ale to, co się właśnie wydarzyło podbiło moją niechęć do niego do kosmicznych rozmiarów.
To miał być ten wspaniały i sympatyczny chłopiec, o którym opowiadała matka.
Nienawidziłam tego, w jaki sposób się do mnie zwracał, jak na mnie patrzył. Jakby był ode mnie lepszy tylko dlatego, że ma hajs. Przeskanował mnie wzrokiem z góry na dół, po czym uśmiechnął się.... Śmiał mi się prosto w twarz.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi pokoju, chociaż w tym ogromnym domu i tak nikt by tego nie usłyszał. Na zewnątrz zapadła już nic i łagodna poświata wpadła przez okno. W ciemności morze przybrało czarną barwę i nie widać było granicy między wodą a niebem.
Wciąż wściekła zapaliłam światło.
CZYTASZ
Moja wina Santia x Borys
FanfictionŚwiat siedemnastoletniej Santii wywraca się do góry nogami. Zostaje zmuszona do przeprowadzki z Los Angeles do Warszawy. Ma zamieszkać z nowym mężem matki, milionerem i jego dorosłym synem Borysem.