🌺 39 🌺

361 7 4
                                    

Pov. Santia

         - Nie wszystkie - odpowiedział, śmiejąc się z mojego oburzenia. - To jest impreza mieszana - ta informacja zupełnie nic mi nie mówiła.

                  Zaraz, zaraz... Mieszana? O czym on mówi?

          -Chodzi o to, że są na niej mężczyźni i kobiety? - spytałam, przypominając sobie, jak miałam dwanaście lat i mama zorganizowała mi pierwszą imprezę z chłopcami. Kompletna klapa, jeśli dobrze pamiętam: chłopcy wpychali mnie i moje koleżanki do basenu, więc prawie wszystkie założyłyśmy wtedy Antychłopakowy Klub Najlepszych Przyjaciółek Na Wieczność. Idiotyczne, wiem, ale miałam wtedy dwanaście lat, a nie siedemnaście.

                        Dawid roześmiał się głośno i chwycił mnie za rękę.

                          Miał ciepłe palce i poczułam się nieco spokojniejsza, wiedząc, że mam go przy sobie. Ta impreza mogła onieśmielić każdego, a tym bardziej taką dziewczynę z prowincji jak ja.

             - Chodzi o to, że każdy może przyjść - wyjaśnił, gdy torowaliśmy sobie drogę przez zatłoczone wejście i przepychaliśmy się do wnętrza domu. Szalony, dudniący rytm muzyki krzywdził moje błony bębenkowe w taki sposób, że samo przebywanie w tym miejscu było bolesne.

               - O czym ty mówisz? - spytałam, usiłując przepchać się do kolejnego pomieszczenia, w którym muzyka nie zagrażałaby mojemu życiu, chciałam móc rozmawiać, nie zrywając sobie strun głosowych.

                 - Każdy, kto zapłaci, może wejść - tłumaczył Dawid, witając się po drodze z kilkoma osobami. Niestety, jego znajomi wyglądali tak samo odpychająco jak reszta. - Za pieniądze z biletów kupuje się mnóstwo alkoholu i wiesz... - spojrzał na mnie porozumiewawczo - wiesz, wszystko, co potrzebne, żeby impreza się kręciła - stwierdził z rozbawieniem.

Moja wina Santia x BorysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz