Pov. Santia
- Nie wszystkie - odpowiedział, śmiejąc się z mojego oburzenia. - To jest impreza mieszana - ta informacja zupełnie nic mi nie mówiła.
Zaraz, zaraz... Mieszana? O czym on mówi?
-Chodzi o to, że są na niej mężczyźni i kobiety? - spytałam, przypominając sobie, jak miałam dwanaście lat i mama zorganizowała mi pierwszą imprezę z chłopcami. Kompletna klapa, jeśli dobrze pamiętam: chłopcy wpychali mnie i moje koleżanki do basenu, więc prawie wszystkie założyłyśmy wtedy Antychłopakowy Klub Najlepszych Przyjaciółek Na Wieczność. Idiotyczne, wiem, ale miałam wtedy dwanaście lat, a nie siedemnaście.
Dawid roześmiał się głośno i chwycił mnie za rękę.
Miał ciepłe palce i poczułam się nieco spokojniejsza, wiedząc, że mam go przy sobie. Ta impreza mogła onieśmielić każdego, a tym bardziej taką dziewczynę z prowincji jak ja.
- Chodzi o to, że każdy może przyjść - wyjaśnił, gdy torowaliśmy sobie drogę przez zatłoczone wejście i przepychaliśmy się do wnętrza domu. Szalony, dudniący rytm muzyki krzywdził moje błony bębenkowe w taki sposób, że samo przebywanie w tym miejscu było bolesne.
- O czym ty mówisz? - spytałam, usiłując przepchać się do kolejnego pomieszczenia, w którym muzyka nie zagrażałaby mojemu życiu, chciałam móc rozmawiać, nie zrywając sobie strun głosowych.
- Każdy, kto zapłaci, może wejść - tłumaczył Dawid, witając się po drodze z kilkoma osobami. Niestety, jego znajomi wyglądali tak samo odpychająco jak reszta. - Za pieniądze z biletów kupuje się mnóstwo alkoholu i wiesz... - spojrzał na mnie porozumiewawczo - wiesz, wszystko, co potrzebne, żeby impreza się kręciła - stwierdził z rozbawieniem.
CZYTASZ
Moja wina Santia x Borys
FanficŚwiat siedemnastoletniej Santii wywraca się do góry nogami. Zostaje zmuszona do przeprowadzki z Los Angeles do Warszawy. Ma zamieszkać z nowym mężem matki, milionerem i jego dorosłym synem Borysem.