Pov. Santia
Walizka leżała otwarta na podłodze garderoby. Uklęknęłam przy niej i zaczęłam przeglądać swoje ubrania. Matka prawdopodobnie spodziewała się zobaczyć mnie w jednej z kiecek, które dla mnie kupiła, ale ich na pewno nie zamierzałam wkładać. Gdybym pozwoliła sobie to zrobić, mogłoby się to stać niebezpiecznym precedensem. Aprobata ubrań mogłaby zostać odczytana jako aprobata naszego całego nowego życia; straciłby wiarygodności.
Wciąż wściekła, wyciągnęłam moją czarną sukienkę z logo Ramones. Czyż nie była wystarczająco elegancka? Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś, co mogłabym założyć na nogi. Nie byłam wielbicielką obcasów, ale gdybym zeszła na dół w moich conversach, matka na pewno straciłaby cierpliwość i kazała mi się przebrać. W końcu wybrałam przyzwoite sandałki na delikatnych obcasach - ale nic, co mogłoby mnie pokonać.
Podeszłam do olbrzymiego lustra zajmującego jedną ze ścian i przyjrzałam się sobie uważnie. Mojej przyjaciółce Elizie na pewno by się podobało, a Gracjan, o ile dobrze pamiętam, zawsze uważał tę sukienkę za bardzo seksowną.
Nie zastanawiając się dłużej, rozpuściłam włosy i je przeczesałam. Nałożyłam też odrobinę masła kakaowego na usta. Zadowolona z efektu, chwyciłam małą torebkę i podeszłam do drzwi.
Gdy je otworzyłam, natychmiast wpadłam na Borysa, który zatrzymał się na moment, żeby mi się przyjrzeć. Azor, diabelskie stworzenie, stał obok niego. Cofnęłam się odruchowo.
Nowy brat uśmiechnął się z niewiadomego powodu, po czym znów zaczął przyglądać się mojemu ciału i twarzy. W jego oczach połyskiwało coś mrocznego i nieprzeniknionego.
Jego wzrok zatrzymał się na mojej sukience odrobinę zbyt długo.
- Nie nauczyli cię tam w tym Zaściankowie, jak się ubierać? - powiedział drwiąco.
Uśmiechnęłam się przymilnie.
- Och, próbowali, ale nauczyciel był takim deklem jak ty, więc nie uważałam na zajęciach.Nie spodziewał się takiej odpowiedzi, a ja się nie spodziewałam, że na jego bardzo zmysłowych ustach pojawił się uśmiech. Przyjrzałam mu się odrobine dłużej i znów uderzyło mnie, że jest taki wysoki i męski. Miał na sobie spodnie od garnituru i koszulę na guziki, bez krawata. Dwa guziki przy kołnierzyku były rozpięte. Niebieskie oczy usiłowały przejrzeć mnie na wylot, ale nie dałam się onieśmielić.
Przeniosłam wzrok na jego psa, który teraz, zamiast szczerzyć się na mnie z mordem w oczach, wymachiwał radośnie ogonem i grzecznie siedział, przyglądając się na z zainteresowaniem.
- Twój pies się bardzo zmienił... Poszczujesz mnie nim teraz czy poczekasz, aż wrócimy z restauracji? - sprowokowałam go, uśmiechając się z fałszywą serdecznością.
- Nie wiem, Piegusie... To zależy od tego, jak będziesz się zachowywać - odpowiedział, po czym odwrócił się do mnie plecami i ruszył w stronę schodów.
CZYTASZ
Moja wina Santia x Borys
FanficŚwiat siedemnastoletniej Santii wywraca się do góry nogami. Zostaje zmuszona do przeprowadzki z Los Angeles do Warszawy. Ma zamieszkać z nowym mężem matki, milionerem i jego dorosłym synem Borysem.