🌺 2 🌺

594 10 0
                                    

Pov. Santia

           Jak mogła mnie do tego zmuszać? Czy w ogóle nie obchodziły jej moje uczucia? ,,Ależ oczywiście, że tak" , powtarzała, a tym czasem opuszczałyśmy moje ukochane miasto. Minęło już sześć lat, odkąd moi rodzice się rozwiedli. I to nie w przyjemny czy cywilizowany sposób. To było naprawdę traumatyczne rozstanie, ale ostatecznie jakoś sobie z tym poradziłam... A przynajmniej wciąż się starałam.

           Bardzo trudno było mi przyzwyczajać się do zmian, przerażała mnie wizja przebywania z nieznajomymi. Nie należę do osób przesadnie nieśmiałych, ale jestem raczej skryta, jeśli chodzi o moje prywatne życie. Wizja dzielenia przestrzeni z dwiema osobami, które ledwo znałam, przez dwadzieścia cztery godziny na dobę wywoływała we mnie taki lęk, że miałam ochotę wysiąść z auta i zwymiotować.

       - Nie rozumiem, dlaczego nie możesz pozwolić mi zostać - po raz tysięczny próbowałam ją przekonać - Nie jestem dzieckiem, potrafię o siebie zadbać... Poza tym za rok i tak wyjadę na uniwersytet i zamieszkam sama. Przecież to żadna różnica - tłumaczyłam z nadzieją, że w końcu to zrozumie, i pewnością, że mam absolutną rację.

      - Nie zamierzam przegapić twojego ostatniego roku w szkole. Chcę nacieszyć się córką, zanim wyjedzie na studia. Santia, mówiłam ci to już tysiąc razy: chcę, żebyś była częścią naszej nowej rodziny, jesteś moim dzieckiem... Na miłość boską, czy ty naprawdę sądzisz, że mogę pozwolić ci mieszkać w innym kraju bez żadnej opieki, tak daleko ode mnie? - odpowiedziała, nie odrywając wzroku od drogi i wymachując prawą ręką.

Moja wina Santia x BorysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz