Pov. Borys
- Santia - odpowiedziała mi krótko. - Mam na imię Santia.
Rozbawiło mnie, jak próbowała mnie zmrozić wzrokiem. Moja przybrana siostrzyczka wydawała się urażona faktem, że mam w dupie, jak nazywają się ona i jej matka, chociaż muszę przyznać, że imię matki pamiętałem. Jak mógłbym zapomnieć? Przez trzy ostatnie miesiące spędziła w tym domu więcej czasu niż ja. Marika Kozłowska wpakowała się w moje życie i w dodatku przyprowadziła kogoś ze sobą.
- To nie jest męskie imię? - zapytałem ze świadomością, że sprawię jej przykrość. - Bez urazy - dodałem, obserwując, jak jej jasnobrązowe oczy rozszerzają się z niedowierzaniem.
- Może być też damskie - odpowiedziała po chwili. Zobaczyłem, że przenosi wzrok na mojego psa i nie mogłem powstrzymać uśmiechu. - Pewnie w twoim ograniczonym słowniku nie istnieje pojęcie ,,unisex" - dodała, tym razem na mnie nie patrząc. Pies wciąż na nią warczał i pokazywał zęby. To nie była jego wina, wytrenowaliśmy go tak, żeby nie ufał obcym. Wystarczyło jedno moje słowo, żeby zamienił się w przymilnego psiaka, którym zwykle był... Ale przerażenie na twarzy nowej siostrzyczki za bardzo mnie bawiło.
- Nic się nie martw, moje słownictwo jest wystarczająco bogate - odparłem, zamknąłem lodówkę i stanąłem twarzą w twarz z tą dziewczyną. - Znam na przykład takie słowo, które bardzo podoba się mojemu psu. Zaczyna się od ,,bi" , potem jest ,,erz", a na końcu ,,ją" - na jej twarzy pojawiło się przerażenie, a ja musiałem powstrzymywać śmiech.
CZYTASZ
Moja wina Santia x Borys
FanfictionŚwiat siedemnastoletniej Santii wywraca się do góry nogami. Zostaje zmuszona do przeprowadzki z Los Angeles do Warszawy. Ma zamieszkać z nowym mężem matki, milionerem i jego dorosłym synem Borysem.