🌺 17 🌺

345 15 2
                                    

Pov. Borys
       - Santia, widziałaś Azora? - Mariką zwróciła się do córki, która opierała się o blat i nie mogła ukryć wzburzenia.

     I wtedy zrobiła coś, co mnie zaskoczyło: podeszła krok w przód, pochyliła się i zaczęła wołać psa.
          
           - Azor, chodź tu, chodź piesku... - zawołała delikatnie i przymilnie. Musiałem przyznać, że przynajmniej była odważna. Przed momentem drżała ze strachu przed tym samym zwierzęciem.

      Zdziwiłem się, że z miejsca nie poskarżyła się matce.
 
        Pies zwrócił się do niej i energicznie zamachał ogonem. Obrócił głowę w moją stronę, a potem znowu spojrzał na nią i z pewnością wyczuł, że coś jest nie tak. Miałem tak zacięta minę, że nawet on się zorientował.

          Z podwiniętym ogonem zbliżył się do mnie i usiadł przy mojej nodze. Przybrana siostra speszyła się.

       - Dobry pies - pochwaliłem go z szerokim uśmiechem.

     Santia wyprostowała się, rzuciła mi wyzywające spojrzenie obramowanych gęstymi rzęsami oczu i zwróciła się do matki:

         - Idę się położyć - oświadczyła zdecydowanie

        Ja postanowiłem zrobić to samo, tylko zupełnie odwrotnie, bo tego dnia była impreza na plaży, powinienem się tam zjawić.

          - Ja dzisiaj wychodzę, nie czekajcie na mnie - bardzo dziwnie czułem się, używając liczby mnogiej.

       Już miałem wyjść z kuchni, ale ojciec zatrzymał nas, mnie i moją siostrzyczkę.

            - Dzisiaj idziemy w czwórkę na kolację - stwierdził, patrząc przede wszystkim na mnie

       

Moja wina Santia x BorysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz