🌺 21 🌺

328 13 0
                                    

Pov. Santia

- Masz na sobie trampki, Santia. Dzisiaj należy wyglądać elegancko. Chyba nie chciałaś w tym pójść, prawda? W szortach i koszulce? - dopytywała oburzona.

Wstałam i stanęłam z nią twarzą w twarz. Cierpliwość mi się na dziś skończyła.

- Żebyś miała jasność: nie chcę iść na kolację z tobą i twoim mężem, cieszy mnie wizja poznania lepiej tego ordynarnego palanta, który jest jego synem, a już kompletnie nie mam ochoty stroić się na tę okazję - wszystkimi siłami powstrzymywałem się, żeby nie wskoczyć do samochodu i nie uciec z powrotem do Los Angeles.

- Przestań zachowywać się jak pięciolatka. Przebierzesz się i pójdziesz zjeść kolację ze mną i swoją nową rodziną - rozkazała twardo. Jednak gdy zobaczyła moją reakcję, złagodniała nieco i dodała: - Nie będziemy tego robić codziennie, to tylko dzisiaj, proszę, zrób to dla mnie.

Wzięłam kilka głębokich oddechów, przełknęłam wszystko, co chciałabym jej wykrzyczeć, i kiwnęłam głową.

- Tylko dzisiaj.


Gdy matka sobie poszła, weszłam do garderoby. Rozczarowana wszystkim i wszystkimi, zaczęłam szukać stroju, który by mi się podobał i był wygodny. Chciałam pokazać, że potrafię zachować się dojrzale - choć wciąż czułam na ciele wyniosłe i drwiące spojrzenie Borysa, gdy oglądał mnie od góry do dołu niebieskimi i dumnymi oczami. Patrzył na mnie, jakbym była jedynie dzieciakiem, którego zabawnie było wystraszyć - co przecież zrobił, napuszczając na mnie tego piekielnego psa.

Moja wina Santia x BorysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz