🌺 36 🌺

243 8 1
                                    

Pov. Santia

     - Nie ma sprawy, ale przynajmniej możesz mi powiedzieć, jak masz na imię, prawda? - stwierdził rozbawiony sytuacją, która nie była ani trochę zabawna. Ale jak już powiedziałam, był on moim wybawcą i wolałam być dla niego miła, niż zostać na noc u wiewiórek.

      - Jestem Santia, Santia Kozłowska - przedstawiłam się i podałam mu rękę, którą natychmiast uścisnął.

        - Ja jestem Dawid - odpowiedział z serdecznym uśmiechem. - Jedziemy? - spytał, pokazując na swoje czarne, błyszczące porsche.

         - Dziękuję ci, Dawidzie - powiedziałam z głębi serca.

                 Wsiadłam do auta zaskoczona, że Dawid odprowadził mnie do samych drzwi i przytrzymał je, zupełnie jak na starych filmach... To było dziwne, dziwne i pokrzepiające. Najwyraźniej - wbrew temu, co mówiły badania - rycerskość jeszcze nie umarła. Chociaż niewiele brakowało, jeśli weźmie się pod uwagę istnienie takich jednostek jak Borys Ryskala.
                   Gdy tylko Dawid usiadł w fotelu kierowcy, stwierdziłam od razu, że nie był jak Borys. Nie wiem czemu, ale sprawiał wrażenie porządnego człowieka, dobrze wychowanego młodzieńca, jakiego każda matka pragnie dla swojej córki. Zapięłam pas i głęboko odetchnęłam z ulgą, że najwyraźniej moja przygoda nie skończy się w najgorszy możliwy sposób.

          - Dokąd? - zapytał, ruszając w tę samą stronę, w którą Borys odjechał już ponad godzinę wcześniej.

        -  Wiesz, gdzie mieszka Grzegorz Ryskala? - spytałam, zakładając, że wszyscy bogacze w tej okolicy muszą się znać.
                   Mój towarzysz otworzył szeroko oczy.
          - Oczywiście... Ale czemu chcesz tam jechać? - dopytywał zaskoczony.

           - Mieszkam tam - poczułam ukłucie w piersi, wypowiadając te słowa, które, choć sprawiały mi taki ból, były całkowicie prawdziwe.

                     Dawid zaśmiał się z niedowierzaniem.

           - Mieszkasz w domu Borysa Ryskali? - upewnił się, a ja na dźwięk tego imienia mianowicie zacisnęłam szczęki.
             - Gorzej, to mój przyszywany brat - potwierdziłam. Konieczność przyznania się do jakiegokolwiek powinowactwa z tym dupkiem napawała mnie obrzydzeniem.

                          Dawid przeniósł na mnie zszokowany wzrok i przypatrywał mi się przez kilka ładnych sekund. Najwyraźniej nie był tak świetnym kierowcą, jak sobie wyobrażałam.

             - Nie mówisz poważnie... Naprawdę? - dopytywał, patrząc znów na drogę.
                         Westchnęłam przeciągle.

              - Muszę powiedzieć, że naprawdę ci współczuję - wyznał, przez co poczułam się podle. - Borys Ryskala to najgorsze, co może się komukolwiek przytrafić - zmienił bieg i zwolnił, bo zbliżaliśmy się do terenu zabudowanego.

                - Znasz go? - usiłowałam połączyć w głowie osoby mojego wybawiciela i prześladowcy.

                             Dawid znów się roześmiał.

       

Moja wina Santia x BorysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz