Pov. Santia
- Nie ma sprawy, ale przynajmniej możesz mi powiedzieć, jak masz na imię, prawda? - stwierdził rozbawiony sytuacją, która nie była ani trochę zabawna. Ale jak już powiedziałam, był on moim wybawcą i wolałam być dla niego miła, niż zostać na noc u wiewiórek.
- Jestem Santia, Santia Kozłowska - przedstawiłam się i podałam mu rękę, którą natychmiast uścisnął.
- Ja jestem Dawid - odpowiedział z serdecznym uśmiechem. - Jedziemy? - spytał, pokazując na swoje czarne, błyszczące porsche.
- Dziękuję ci, Dawidzie - powiedziałam z głębi serca.
Wsiadłam do auta zaskoczona, że Dawid odprowadził mnie do samych drzwi i przytrzymał je, zupełnie jak na starych filmach... To było dziwne, dziwne i pokrzepiające. Najwyraźniej - wbrew temu, co mówiły badania - rycerskość jeszcze nie umarła. Chociaż niewiele brakowało, jeśli weźmie się pod uwagę istnienie takich jednostek jak Borys Ryskala.
Gdy tylko Dawid usiadł w fotelu kierowcy, stwierdziłam od razu, że nie był jak Borys. Nie wiem czemu, ale sprawiał wrażenie porządnego człowieka, dobrze wychowanego młodzieńca, jakiego każda matka pragnie dla swojej córki. Zapięłam pas i głęboko odetchnęłam z ulgą, że najwyraźniej moja przygoda nie skończy się w najgorszy możliwy sposób.- Dokąd? - zapytał, ruszając w tę samą stronę, w którą Borys odjechał już ponad godzinę wcześniej.
- Wiesz, gdzie mieszka Grzegorz Ryskala? - spytałam, zakładając, że wszyscy bogacze w tej okolicy muszą się znać.
Mój towarzysz otworzył szeroko oczy.
- Oczywiście... Ale czemu chcesz tam jechać? - dopytywał zaskoczony.- Mieszkam tam - poczułam ukłucie w piersi, wypowiadając te słowa, które, choć sprawiały mi taki ból, były całkowicie prawdziwe.
Dawid zaśmiał się z niedowierzaniem.
- Mieszkasz w domu Borysa Ryskali? - upewnił się, a ja na dźwięk tego imienia mianowicie zacisnęłam szczęki.
- Gorzej, to mój przyszywany brat - potwierdziłam. Konieczność przyznania się do jakiegokolwiek powinowactwa z tym dupkiem napawała mnie obrzydzeniem.Dawid przeniósł na mnie zszokowany wzrok i przypatrywał mi się przez kilka ładnych sekund. Najwyraźniej nie był tak świetnym kierowcą, jak sobie wyobrażałam.
- Nie mówisz poważnie... Naprawdę? - dopytywał, patrząc znów na drogę.
Westchnęłam przeciągle.- Muszę powiedzieć, że naprawdę ci współczuję - wyznał, przez co poczułam się podle. - Borys Ryskala to najgorsze, co może się komukolwiek przytrafić - zmienił bieg i zwolnił, bo zbliżaliśmy się do terenu zabudowanego.
- Znasz go? - usiłowałam połączyć w głowie osoby mojego wybawiciela i prześladowcy.
Dawid znów się roześmiał.
CZYTASZ
Moja wina Santia x Borys
FanfictionŚwiat siedemnastoletniej Santii wywraca się do góry nogami. Zostaje zmuszona do przeprowadzki z Los Angeles do Warszawy. Ma zamieszkać z nowym mężem matki, milionerem i jego dorosłym synem Borysem.