🌺 32 🌺

224 8 7
                                    

Pov. Santia

         No to jest nas dwoje.

        - Nie chcę zginąć w wypadku przez wariata, który nawet nie rozumie znaków drogowych, o to mi chodzi - powiedziałam, podnosząc głos. Byłam o krok od wybuchu, jeszcze chwila, a zacznę drzeć się na niego jak opętana. Wiedziałam, że pod względem mam słaby charakter; jedną z rzeczy, których najbardziej w sobie nie lubiłam, był brak kontroli, kiedy się złościłam. Zdarzało mi się wybuchać i krzyczeć.

          - Co jest z tobą nie tak? - zapytał wściekły, patrząc na drogę. - Nie przestajesz narzekać, odkąd tylko miałem nieprzyjemność cię poznać, a ustalmy, że gówno mnie obchodzą twoje problemy. Jesteś w moim domu, w moim mieście i w moim samochodzie, więc z łaski swojej zamknij twarz i siedź cicho, aż dojedziemy - podobnie jak ja, Borys podniósł głos

                     Gdy usłyszałam ten rozkaz z jego ust, poczułam uderzenie gorąca na całym ciele. Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić, a już na pewno nie on.

            - A kim ty niby jesteś, żeby mnie uciszać?! - wrzasnęłam, wychodząc z siebie

                        Wtedy Borys obrócił kierownicę i nacisnął hamulec tak gwałtownie, że gdybym nie miała zapiętych pasów, to wyleciałabym przez przednią szybę.

                          Gdy otrząsnęłam się z przerażenia, obejrzałam się i zobaczyłam, że dwa samochody musiały gwałtownie zjechać na pobocze, żeby w nas nie uderzyć. Dźwięk klaksonu i obelgi dobiegające z zewnątrz na chwilę mnie zdezorientowały. Dopiero potem zareagowałam.

             - Co ty wyprawiasz?! - zapiszczałam zaskoczona i przerażona, że zaraz ktoś w nas wjedzie.

                             Borys spojrzał na mnie przeciągle, bardzo poważnie i, ku mojemu zaskoczeniu, całkiem spokojnie.

              - Wysiadaj - powiedział tylko.

                                Otworzyłam usta tak szeroko, że musiałam wyglądać śmiesznie.

              - Nie mówisz na poważnie... - patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

                                   Spojrzał na mnie ani trochę nieonieśmielony.

               - Nie zamierzam dwa razy powtarzać - ostrzegł mnie tym samym spokojnym i niepokojącym tonem co wcześniej.
            To już przestawało być śmieszne

    

Moja wina Santia x BorysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz