🌺 35 🌺

221 10 2
                                    

Pov. Santia

           Cała w strachu podeszłam ostrożnie, żeby zobaczyć, co to za szalona, ale jednak życzliwa osoba postanowiła pomóc dziewczynie, którą łatwo można było pomylić z prostytutką.
            Poczułam pewną ulgę, kiedy okazało się, że z auta wysiadł chłopak mniej więcej w moim wieku. W poświacie rzucanej przez światła samochodu mogłam zobaczyć jego kasztanowe włosy, słuszny wzrost i ten oczywisty, ale w tym momencie bardzo pożądany, styl bycia bogatego dzieciaka z dobrej rodziny.

          - Wszystko w porządku? - spytał, podchodząc w moją stronę.

                  Gdy stanęliśmy naprzeciw siebie, zrobiliśmy to samo: on z góry na dół ocenił moją sukienkę, a ja omiotłam wzrokiem jego drogie dżinsy, markową koszulkę i spojrzałam w jego sympatyczne, zaniepokojone oczy.

            - Tak... Dziękuję, że się zatrzymałeś - powiedziałam, czując natychmiastową ulgę. - Jeden kretyn mnie tu zostawił... - poinformowałam go i poczułam się jak kompletna idiotka, że pozwoliłam komuś zrobić coś takiego.
                      Chłopak otworzył szeroko oczy ze zdumienia, słysząc moją historię.
              - Zostawił cię? Tutaj? - powtórzył z niedowierzaniem. - Pośrodku niczego o jedenastej w nocy?

                         Czy gdyby zostawił mnie w środku parku w jasny dzień, to byłoby w porządku?, pomyślałam z sarkazmem. Czułam nieodparty wstręt do każdej żywej istoty, która posiadała chromosom Y.
                            Ale ten chłopak najwyraźniej chciał mi pomóc. Nie mogłam wybrzydzać.

                - Czy mógłbyś odwieźć mnie do domu? - zapytałam, nie odpowiadając na jego pytania. - Jak możesz się domyślać, chciałabym, żeby ten wieczór już dobiegł końca.

                                 Koleś popatrzył mi w oczy i uśmiech wypłynął na jego twarz. Nie był brzydki, właściwie był bardzo przystojny, miał miłą twarz osoby, która chętnie pomaga każdemu, kto znalazł się w opałach. Chyba, że to mój umysł próbował mi wmówić jakąś alternatywną rzeczywistość, w której wszystko było różowe, a chłopcy traktowali kobiety z należnym szacunkiem i na przykład nie porzucali ich w rowie w środku nocy, ubrane w buty na obcasach.

                 - A może chcesz pojechać ze mną na fantastyczną imprezę w domu na plaży? Dzięki temu będziesz mogła całą noc świętować ten niezwykły zbieg przykrych okoliczności, który ostatecznie sprawił, że się dziś poznaliśmy - zaproponował rozbawiony.

                                            Nie wiem, czy to strach, czy tłumiona złość, czy przemożna ochota, żeby kogoś zamordować, ale coś sprawiło, że wybuchnęłam śmiechem.

                   - Wybacz, ale... Nie mogę się już doczekać, żeby wrócić do domu i pójść spać... Naprawdę, wystarczy mi tego miasta jak na jeden dzień - odpowiedziałam, starając się nie brzmieć jak wariatka, która przed chwilą zanosiła się ze śmiechu.

Moja wina Santia x BorysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz