Pov. Borys
To było bardzo prowizoryczne kłamstwo, ale mój ojciec nie mógł się dowiedzieć, co się działo dzisiejszej nocy. Ani gdzie. Zbyt wiele razy udawało mi się wykaraskać z kłopotów, żeby teraz ojciec odkrył, że nic się nie zmieniło. Zbyt dużo mnie kosztowało utrzymanie prywatnego życia w tajemnicy... Nie zamierzałem pozwolić, żeby Santia to wszystko zmarnowała.
W mniej niż jedną dobę zdążyła nadepnąć mi na odcisk więcej razy niż jakakolwiek inna dziewczyna, z którą kiedykolwiek miałem do czynienia.
- Jak się czujesz? - zignorowałem jej pytanie.
- Zabiję cię - odpowiedziała, a kiedy spojrzałem w dół, zauważyłem, że powieki zaczynają jej ciążyć. Cholera, musi zadzwonić do matki, zanim jej stan się pogorszy.
- Dobra, dobra... Może kiedy indziej - chwyciłem ją pod ramię. - Nic ci nie będzie - starałem się ją uspokoić.
Gdy doszliśmy do mojego samochodu, otworzyłem drzwi pasażera i poczekałem, aż Santia usiądzie.
- Musisz powiedzieć matce, że wszystko w porządku i żeby na ciebie nie czekała - wytłumaczyłem, szukając numeru ojca w książce telefonicznej. - Powiedz jej, że jesteśmy u moich znajomych i oglądamy film.
- Wal się - rzuciła, odchyliła głowę w tył i zacisnęła powieki.
Podszedłem do niej i jedną ręką złapałem ją za twarz. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie z taką nienawiścią, że miałem ochotę walnąć w coś twardego i rozwalić to na milion kawałków.
- Dzwoń albo zrobi się naprawdę nieprzyjemnie - zażądałem. Zacząłem się zastanawiać, jakby zareagował mój ojciec, gdyby się dowiedział, co się dzieje tej nocy. Matka Santii też z pewnością miałaby cos do powiedzenia.
- Co mi zrobisz? - patrzyła na mnie, a jej źrenice robiły się coraz większe. - Zostawisz mnie samą, żeby ktoś mnie zgwałcił? - spytała zaczepnie. - A, czekaj... już to zrobiłeś - dodała z sarkazmem
Może i miała rację, ale teraz nie było na to czasu.
- Dzwonię. I lepiej będzie, jeśli powiesz to, co ci kazałem - przyłożyłem jej telefon do ucha.
Po chwili po drugiej stronie odezwał się głos Mariki.
- Santia, wszystko w porządku?
Zanim odpowiedziała, spojrzała na mnie.
- Tak - odparła. Odetchnąłem z ulgą. - Oglądamy film... Wrócimy...trochę późno - ciągnęła, a jej wzrok powędrował na sufit auta
- Kochanie, tak się cieszę, że pojechałaś z Borysem. Zobaczysz, na pewno polubisz jego znajomych...
Gdy to usłyszałem, odwróciłem wzrok.
- Z pewnością - odparła Santia, nie patrząc na mnie.
- To do jutra, córeczko. Kocham cię.
- Ja ciebie też, pa pa - pożegnała się. Zabrałem jej telefon i schowałem do kieszeni.
CZYTASZ
Moja wina Santia x Borys
FanficŚwiat siedemnastoletniej Santii wywraca się do góry nogami. Zostaje zmuszona do przeprowadzki z Los Angeles do Warszawy. Ma zamieszkać z nowym mężem matki, milionerem i jego dorosłym synem Borysem.