🌺 20 🌺

436 16 4
                                    

Pov. Santia

         Od razu podeszłam do łóżka i rzuciłam się na nie, po czym wbiłam wzrok w belki na suficie. Do tego wszystkiego mam z nimi iść na kolację! Czy matka nie zdaje sobie sprawy, że ostatnie, na co mam ochotę, to być wśród ludzi? Chciałam pobyć sama, odpocząć, poukładać sobie w głowie wszystkie te zmiany, które następowały a moim życiu,  spróbować zaakceptować je i nauczyć się żyć w nowej sytuacji, nawet jeśli w środku wiem, że nigdy nie będę tutaj pasować.

            Chwyciłam telefon i zastanowiłam się, czy zadzwonić do Gracjana, mojego chłopaka. Nie chciałam, żeby się martwił, gdy usłyszy smutek w moim głosie.... Byłam w Warszawie od godziny i już mi go brakował.

             Minęło ledwie dziesięć minut, od kiedy przyszłam do pokoju, gdy zjawiła się w nim matka. Co prawda zapukała, ale gdy nie odpowiedziałam, i tak weszła.

      - Santia, za piętnaście minut musimy wszyscy być na dole - powiedziała łagodnie.

       - Mówisz to tak, jakby zejście po schodach miało mi zajść półtorej godziny - odpowiedziałam i usiadłam na łóżku. Półdługie włosy matki były rozpuszczone  i elegancko uczesane. Mieszkałyśmy w tym domu od dwóch godzin, a ona już wyglądała inaczej.

        - Mówię ci to, bo musisz się przebrać i przygotować do kolacji - matka zignorowała mój ton.

        Spojrzałam na nią z niedowierzaniem i przeniosłam wzrok na to, co ona miała na sobie.

          - A co jest nie tak z moim wyglądem? - zapytałam defensywnie.

Moja wina Santia x BorysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz