rozdział trzydziesty szósty

17 4 5
                                    

Nightmare stał przed celą brata. Ręce trzymał w kieszeniach, by Dream nie zauważył, jak bardzo mu się trzęsą. Bał się tej rozmowy, ale wiedział, że musi ją przeprowadzić teraz, albo nie zrobi tego już nigdy. Spojrzał na brata. Dream miał ręce związane z przodu a na lewym nadgarstku miał ogranicznik magii. Chodził po celi jak wściekłe zwierzę.

-role się odwróciły- powiedział Nightmare.

Dream zatrzymał się i spojrzał bratu w oczy. Te lawendowe tęczówki, które kiedyś tak kochał, które przez tyle lat chciał zobaczyć ponownie, a które teraz tak bardzo nienawidził.

-jak widać- rzekł Dream- co teraz zrobisz? Zabijesz mnie? Będziesz mnie torturować?

-dlaczego im to zrobiłeś?- zapytał Nightmare- dlaczego ich skrzywdziłeś?

Dream uśmiechnął się.

-wiem, że ci na nich zależy, więc zrobiłem to, co zaboli cię najbardziej- odparł Dream- zraniłem ich, bo ich kochasz, po prostu uderzyłem w twój słaby punkt. To twoja wina, Nightmare, cierpieli przez ciebie. Prawda boli, czyż nie?

Nightmare zacisnął pięść. Nie da się sprowokować. Nie teraz.

-musi być jakiś inny powód. Rozumiem, że mnie nienawidzisz po tym, jak próbowałem cię zabić, ale co sprawiło, że postanowiłeś skrzywdzić niewinne osoby? Dream, którego znałem nigdy by nikogo nie skrzywdził. Gdzie się podział mój mały braciszek, który zawsze wierzył, że w każdym jest dobro i trzeba je pielęgnować? Gdzie jest Dream, który zawsze potrafił sprawić, że się uśmiechałem?

Dream spojrzał na niego chłodno.

-zginął, gdy zmieniłeś go w kamień. A może nigdy nie istniał, kto to wie. Przecież zawsze byłem takim okropnym bratem...- ostatnie dwa słowa Dream wypowiedział z wyraźnym sarkazmem- opowiadałeś swoim przyjaciołom jak to nigdy ci nie pomogłem, zapominając o tych wszystkich razach, gdy pytałem cię co się stało, a ty mnie zbywałeś, pominąłeś te wszystkie chwile, gdy opatrując twoje rany pytałem się, kto ci to zrobił, a ty mówiłeś, że potknąłeś się o kamień czy inne bzdury. Czekałem, aż mi zaufasz i mi o wszystkim opowiesz, ale nigdy tego nie zrobiłeś. I teraz śmiesz mówić, że nigdy nic nie zrobiłem?! Chciałem ci pomóc, ale to ty nie chciałeś pomocy! A potem... Ile to razy próbowałem z tobą porozmawiać, a ty mnie atakowałeś, ile razy chciałem pokoju, a ty próbowałeś mnie zabić. Chciałeś wojny, to masz. Dostałeś to, czego chciałeś przez te wszystkie lata. Nienawidzę cię, Nightmare. Po prostu się nienawidzę.

-z wzajemnością- odpadł Nightmare.

*****

Dream nie spodziewał się już tego dnia drugiej wizyty. A już na pewno nie od Dusta.

Dust, w przeciwieństwie do Nightmare'a, wszedł do celi i podszedł do Dreama. W jego oczach była czysta wściekłość. Złapał Strażnika za bluzkę i przygwoździł go do ściany.

-co ty mi zrobiłeś- warknął Dust- dlaczego w jednej chwili cię nienawidzę, a w drugiej...

Dream zaśmiał się, patrząc Dustowi w oczy. Przynajmniej jakaś część jego planu zadziałała bez zarzutu.

-dopilnowałem, by ta miłość była na tyle prawdziwa, by nie zniknęła wraz z moją magią. Kochasz mnie, Dust, naprawdę mnie kochasz i nic na to nie poradzisz.

Dust przycisnął przedramię do szyi Dreama. Chciał go zabić, powoli i brutalnie. Jego oko zabłysło na fioletowo. Po chwili jednak je zgasił, powstrzymując się od zabicia Dreama. Nie tak, nie w ten sposób. Odgrodził się od emocji, pozostawiając pustkę, w której zawsze czuł się bezpiecznie.

Zamknął oczy, przywołując wszystkie szczęśliwe wspomnienia, chwile spędzone w towarzystwie przyjaciół... Dopuścił do siebie pozytywne emocje poczuł je całym sobą, a potem stworzył kość.

*****

Nightmare stał u szczytu schodów prowadzących do piwnicy. Wiedział, że Dust musi zrobić to sam. Bał się jednak, że coś może pójść nie tak. Co jeżeli Dust nie zapanuje nad emocjami i skończy jak on? Nie życzył nikomu takiego losu, a już zwłaszcza nie przyjacielowi...

Nagle usłyszał kroki na schodach. Spojrzał w dół schodów i zobaczył Dusta. Z ulgą stwierdził, że nie widzi na nim żadnej mazi. Ubranie Dusta pokrywało za to więcej pyłu niż zazwyczaj.

-zrobiłem to- powiedział cicho Dust.

Nightmare spojrzał mu w oczy i dojrzał w nich złoty błysk. Udało się. Dream nie żył, a Dust przejął jego rolę... Pan Koszmarów poczuł dziwne ukłucie w duszy. Jego mały braciszek nie żył, już go nie było... Przytulił Dusta, powstrzymując łzy.

-zrobiliśmy, co było trzeba- powiedział cicho Dust, przytulając przyjaciela- wiem, że to nie jest łatwe, strata brata nigdy nie jest łatwa, wiem coś o tym... Zawsze możesz ze mną porozmawiać.

-myślałem, że to będzie łatwiejsze...- rzekł Nightmare- wiedziałem, że trzeba będzie to zrobić, oswoiłem się już z tą myślą... A jednak to nadal boli...mimo, iż tak bardzo was wszystkich skrzywdził...

-co innego oswoić się z myślą o czymś, a co innego stanąć przed faktem dokonanym- odparł Dust.

Nightmare skinął lekko głową. Nagle poczuł, jak spływa na niego spokój. Zbyt znajomy spokój... Spokój, który zawsze wyczuwał od Dusta. Spojrzał na przyjaciela. Jego oczy lekko świeciły mieszanką fioletu i złota. Uśmiechnął się lekko. Wiedział, że dokonał dobrego wyboru. Dusza Dusta zaczęła już wiązać się z Jabłkiem, zaakceptowała je, a ono ją, a Dust już zaczął używać tej mieszanki magii na swój sposób. Wiedział, że to tylko skutek działania magii Dusta, ale pozwolił sobie uwierzyć, że jednak wszystko będzie dobrze.

Era Niszczyciela Snów [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz