33.Ctrl+Z

10 2 1
                                    

Mroczny biegł przez las opadających liści - zaczynała już się jesień.
   Cieniutkie, wysokie drzewa wszystkie wyglądały tak samo - mógłby się pogubić, gdyby nie fakt że dość szybko dotarł do ulicy.
  Cały obolały martwił się tylko o siebie oraz swoich przyjaciół - ostatecznie miał nadzieję że kitek też z tego wyszła cała.
  Stanął przy drodze i wystawił kciuka, ponieważ nie miał innej możliwości w swoim stanie fizycznym.
  Po praktycznie kilku sekundach stania zatrzymała się jakaś Czerwona ciężarowka i jakiś facet po 40 otworzył mu drzwi.
  - Wsiadaj młody - powiedział łysy, po czym podał rękę Mrocznemu.
  Zrobiło mu się wtedy nawet troszeczkę lepiej. Gdy wszedł, zapiął pasy i zamknął grzecznie drzwi, dziękując.
  Łysy mężczyzna wyruszył z napewno większą prędkością od dopuszczalnej - pozatym miał jakiś ogromny tatuaż na głowie ciągnący się za plecy. Bynajmniej wyglądał przyjaźniej niż na przykład... Błekitna lub Kosmitka.
  Mroczny wtedy zastanowił się nad tym, gdzie chce wysiąść. Przecież nie mógł wrócić do domu - ten pseudo gang musiał wiedzieć wszystko o nim na jakieś 99%.
  A bynajmniej Amelka.
  Nastolatek nagle przypomniał sobie że może spytać się Rekina o nocleg - i tak musi mu powiedzieć o śmierci Pizdariusza.
  Cóż, bynajmniej będę mieć dużo do opowiadania na emeryturze.

                    Strażnik POV

  Minął około tydzień odkąd wziął sprawę z dzieciarnią i szło mu okropnie.
  Najbliżsi zmarłych udają że nic nie wiedzą jak na jego oko, a pozostałych nie ma. Poprostu rozpuścili się w powietrzu.
  Właśnie pił już może.. piątą kawę? Albo ósmą. Bez Astrala było tam tak pusto... Czuł się dość samotny w pracy.
  Strażnik zaczął przeglądać dokumenty drugiej sprawy - "sabotażu" lub woźnego po dwóch piwach. To wszystko się ze sobą nie składało! Bardziej wyglądało na to, że był to niefortunny wypadek.
  No chyba że za tym wszystkim faktycznie stoi Kosmitka i jej banda mieszczuchów - ale czemu? Może za pieniądze? Może chodzi o biologicznych rodziców kitka - ale nie było o nich żadnych informacji. Podobno została poprostu podrzucona pod drzwi.
  Bez sensu.
  Wziął łyka kawy i westchnął.
  To nic, wywalę to jako nie powiązane ze sobą i wywalone, niech ktoś inny się tym zajmie - pomyślał, po czym wstał, by pójść do toalety.
  Jednak gdy wyszedł z swojego gabinetu zaczepiła go jakaś nowa - Rosjanka - nazywała się Tymbork? Tymbark? Kto wie.
  - Komendatko Strażnik! Ktoś na panią czeka, na dole - poinformowała, po czym poszła pośpiesznie dalej.
  Nagle zastanowił się nad czymś, po czym poszedł sprawdzić kto wielce czeka na Komendantkę Strażnik.
  Przedtem jednak poszła szybko załatwić swoje potrzeby w toalecie, po czym ruszyła na dół, przed recepcję.
  I gdy dwa ostatnie kroki zrobiła, serce jej zamarło.
  Jakby ktoś ją oszukał.
  Zobaczyła bardzo znajomą twarz.
  - Astral? - spytała, gdy stanęła przed kobietą w czapce.
  - No a kto kurwa - powiedziała z swoją nutką złośliwości, po czym Strażnik podbiegła do niej i ją przytuliła.
  - NIE STRASZ MNIE TAK! MYŚLAŁAM ŻE UMARŁAŚ TAM PRZEZ... KTO TO BYŁ? CZEMU NIE POWIEDZIAŁAŚ NIC?! - Nagle się cofnęła i wyobraziła milion scenariuszy w głowie.
  Ale zanim ta próbowała oskarżyć o coś Astrala, ta odpowiedziała.
  -  Ja tylko wygrałam bilet na natychmiastowe wakacje na Malediwy! Czy to nie ekscytujące? Tylko że to było tak nagle i myślałam że wszystkich was powiadomiłam ale widocznie coś spierdoliłam.
  Strażnik spojrzała na nią z poważną miną, po czym poszła w kierunku schodów do ich komendanta - prawdziwego komendanta* - WhiteCata.
  Astral z przyzwyczajenia poszła za nią w prost do gabinetu szefa.
  Chcem to wyjaśnić raz na zawsze - pomyślała, po czym gdy była już przed samymi drzwiami, zapukała i weszła.
  Zobaczyła WhiteCata piszącego coś w notesiku z okularami do czytania, ale gdy Strażnik wszedł z Astralem natychmiast przestał.
  Spokojnym głosem powiedział, żeby usiadły na krzesełka przed jego biurkiem.
  Wtedy Strażnik zaczęła wyjaśniać całą sytuację - niezapowiedziany i nieodpowiedzialny wypad poza kraj Astrala bez pytania o urlop czy cokolwiek.
  Gdy skończyła, Komendant westchnął i zdjął okulary, by popatrzeć tylko swoim wzrokiem na kobiety.
  - Coż, Nadkomisarz Strażnik ma rację, to było bardzo nie odpowiednie zachowanie - powiedział spokojnym głosem, po czym kontynuował - ale ze względu na to, że jesteście pod pilnym okiem pana Sójczego, nie mogę wsumie wyrzucić żadnej z was, więc myślę że ten wypad zabierze ci wszystkie dni wolne w tym roku Astral - przełknął ślinę - Dobrze? Chyba że wolisz odejść od nas - zakończył.
  Kobieta szybko zgodziła się na propozycje WhiteCata, po czym po kolejnych wymianach zdań, obie wyszły z gabinetu mężczyzny.
  Strażnik powoli trzasnęła drzwiami, przez co Whitecat krzyknął głośne - A NIECH WAS PIORUN TRZAŚNIE! - przez co obie zachichotały.

-----------------------------------------------------------
*Ponieważ nie wiem czy wspominałem, ale tytuł komendanta Astrala i Strażnika był czymś w typu "Prezydenta Poznania"
- nie było to ich prawdziwe stanowisko, ale bardzo bliskie.

Podczas Deszczu ✩ Love StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz