OBECNIE
Brealyn
Milczałam. Nie poruszałam się. Nie mrugałam ani nawet nie oddychałam. Tępo wpatrywałam się w zrelaksowanego tatę, który wygodnie rozsiadł się na ogrodowym fotelu, popijając jakiś letni drink z palemką, jakby już był na pieprzonych wakacjach.
Nie, to się nie dzieje.
– To nie możliwe – wydusiłam w końcu. – To się nie uda, nie ma takiej opcji.
W oddali słyszałam dźwięk kosiarki przeplatany ze szczekaniem psa. Pewnie znowu pan Spencer kosił trawnik, a pies jego długonogiej blond sąsiadki, którą podglądał wieczorami przez okno, dostawał szału.
– Lyn, wiedziałaś, że zarówno ja, jak i Walter będziemy chcieli przekazać wam swoje udziały.
Przeciągle westchnął, zakładając noga na nogę.
– Wiem, ale nie sądziłam, że oboje będziemy mieli zarządzać firmą – wyjaśniłam swoje dotychczasowe przypuszczenia. – Mówiłeś, że kiedyś oddacie ją w nasze ręce, ale nie było mowy o tym, że oboje będziemy musieli być zaangażowani w jej prowadzenie.
– Kochanie, założyliśmy tę firmę z Walterem krótko po studiach. Zaryzykowaliśmy wtedy wszystko i pomimo trudnych początków, odnieśliśmy ogromny sukces. Sama wiesz, że w zeszłym roku otworzyliśmy dwudziesty hotel w Syracuse i chcielibyśmy, żebyście razem zajęli się rozwojem naszej spuścizny. To jedyny warunek. Musicie się zaangażować po równo w prowadzenie i zarządzanie tym, co stworzyliśmy, i o ile mnie pamięć nie myli, zawsze tego chciałaś – zauważył i miał w tym słuszność. Właśnie dlatego na studiach wybrałam dodatkowo zajęcia z finansów, choć na stosunkach międzynarodowych nie było to niezbędne. – Nie może być tak, że jedno z was będzie dyrektorem generalnym, a drugie będzie tylko czerpało zyski z udziałów. To nie byłoby uczciwe.
I wiedziałam, że miał rację, ale nie mogłam mu tego przyznać na głos. Zresztą, nawet gdybym mu o wszystkim powiedziała, to chyba i tak do końca by tego nie zrozumiał. Nie pojąłby, co kotłowało się w mojej głowie od lat, za każdym razem, gdy ktoś tylko wspominał o synu Waltera.
*** Killian ***
Powoli uniosłem nogę i oparłem prawą kostkę o lewe kolano, nie spuszczając wzroku z ojca. Świetnie to sobie zaplanowali, tylko nie uwzględnili jednej kluczowej zmiennej: Brealyn Gray.
Dziewczyna nigdy w życiu nie zgodziłaby się na wspólne prowadzenie firmy. Prędzej zakradłaby się w nocy do mojego apartamentu w hotelu i wykończyła we śnie.
– To się nie uda... – wymamrotałem ciszej niż chciałem. – Bree w życiu się na to nie zgodzi – dodałem pewniejszym tonem, nie spuszczając wzroku z ojca.
– Będzie musiała – stwierdził niewzruszony. – Inaczej nie dostanie czterdziestu pięciu procent udziałów od Thomasa.
– Nie zrobiłby jej tego. – Prychnąłem, bo Bree zawsze była jego oczkiem w głowie.
– Oboje ustaliliśmy to lata temu i żadne z nas się nie wycofa, Killianie. – Westchnął, jakby był znużony przeciągającą się rozmową na ten temat. – A Brealyn dobrze się powodzi, mimo jej skomplikowanej sytuacji życiowej, zatem nie widzę powodu, dla którego Thomas miałby złamać naszą umowę.
Czasami się zastanawiałem, jak to się stało, że Thomas Gray i mój ojciec zostali przyjaciółmi i wytrwali w tej relacji przez tyle lat. Byli kompletnie inni. I właśnie to spostrzeżenie przez chwilę zajmowało moje myśli, jednak ostatecznie w milczeniu skinąłem głową. Ojciec widząc to, z zadowoleniem słabo się uśmiechnął. Zgodziłem się na to wszystko, bo ostatecznie i tak nie miałem wpływu na decyzję Bree.
***
Tak jak pisałam na tablicy, oto nasz następca Everything I Want, choć ta historia ma zupełnie inne motywy, vibe i sami bohaterowie też są inni.
Mimo wszystko, mam nadzieję, że spodoba Wam się równie mocno!
1 października pojawi się 1 rozdział i od tego dnia regularnie będę ją publikować.
Do zobaczenia!
A więcej smaczków zawsze znajdziecie na Twitterze pod #AddictedHSW
CZYTASZ
Addicted
RomanceWalter Hayes i Thomas Gray są przyjaciółmi od zawsze. Razem studiowali, byli swoimi drużbami na ślubie i wspólnie zarządzali firmą, która była ich marzeniem. Obiecali sobie jednak, że w dniu dwudziestych piątych urodzin swoich dzieci, przekażą pałec...