ROZDZIAŁ 33

4.2K 382 42
                                    

Dziś trochę spokojnie (a muszę wam wyznać, że strasznie nie lubię się z takimi rozdziałami), ale myślę, że są one szczególnie w ich historii potrzebne.

Miłego czytania!

***

ROZDZIAŁ 33

Killian

Nie byłem pewien, czy mój wybór okaże się trafiony. Wpadłem na ten pomysł spontanicznie, gdy Bree zgodziła się na spotkanie. Dodatkowo, nie mieliśmy zbyt wiele czasu, więc jakiekolwiek bardziej odległe miejsca czy eleganckie restauracje nie wchodziły w grę. Postawiłem na lokal, który miał dla nas wartość sentymentalną. Przynajmniej taką miałem nadzieje, chociaż z każdą minutą coraz bardziej ogarniały mnie wątpliwości.

Zacisnąłem dłoń na kierownicy i zerknąłem na moją milczącą pasażerkę.

– Wszystko w porządku? – zapytałem, zastanawiając się, czy wciąż dręczyła ją sytuacja z Victorią i to, co próbowała zainsynuować w jej gabinecie.

– Tak, pewnie – odpowiedziała, wymuszając uśmiech. – Zapomniałam o planowanych spotkaniach z pracownikami hoteli i naszych wyjazdach – wyjaśniła, a następnie przygryzła wnętrze policzka, jakby się nad czymś zastanawiała.

– Jeżeli ci to nie odpowiada... – Odchrząknąłem, czując nienaturalną suchość w gardle. – Możemy to przełożyć albo sam się tym zajmę.

– Nie, daj spokój – machnęła ręką. – To nie wchodzi w grę. Musimy pokazać się tam razem, tylko wypadło mi to z głowy. Będę musiała porozmawiać z rodzicami, żeby zajęli się Flo.

Skinąłem głową, zastanawiając się nad tym, co powiedziała. Nie byłem do końca przekonany, że chodziło tylko o to, ale nie zamierzałem na nią naciskać.

– A nie wolałabyś wziąć Flo ze sobą? – Włączyłem kierunkowskaz i skręciłem w znajomą uliczkę, niedaleko naszego dawnego uniwersytetu.

– Myślałam o tym przez chwilę, ale wynudziłaby się na śmierć. A Flo, kiedy się nudzi... – zawahała się, jakby szukała odpowiedniego słowa. – Wpada na różne dziwne pomysły – dodała, jakby nie chciała wdawać się w szczegóły.

– Jasne, ale jakby co, to też jest zawsze jakaś opcja – powiedziałem, parkując przez barem, który przez te lata ani trochę się nie zmienił. – Jesteśmy na miejscu – oznajmiłem.

Bree spojrzała na przednią szybę, a kącik jej ust drgnął w rozbawieniu.

– Serio? – zaśmiała się. – Red Moon? – Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

– Sama mówiłaś, że mieli tu najlepsze frytki – przypomniałem jej słowa sprzed kilku dni.

Pokręciła głową, ale na jej ustach wciąż błąkał się uśmiech. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę wejścia do baru, w którym kiedyś przesiadywaliśmy. Otworzyłem drzwi, położyłem dłoń na dole jej pleców i wpuściłem ją pierwszą. Kiedy przekroczyliśmy próg, niemal od razu wyczuliśmy na sobie spojrzenie obsługi i kilku klientów.

Zerknąłem na Bree, a potem spuściłem wzrok na siebie. No tak, w garniturze i eleganckiej sukience nieco wyróżnialiśmy się na tle zaglądających tu ludzi. Nie zwracałem jednak na to uwagi. Chciałem przypomnieć Bree te chwile w naszej znajomości, kiedy wszystko się między nami układało. A przy ograniczonym czasie, nie miałem zbyt dużego wyboru.

Zajęliśmy wolne miejsca przy stoliku przy oknie, siadając naprzeciw siebie. Byłem cholernie zestresowany i musiałem wziąć głęboki oddech. Próbowałem zignorować unoszący się w powietrzu zapach oleju i całego tego śmieciowego żarcia, które serwował ten bar. Kiedyś mi to nie przeszkadzało...

AddictedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz