ROZDZIAŁ 5

3.5K 275 53
                                    


ROZDZIAŁ 5

KIEDYŚ

Brealyn

Kilka godzin później.

Nie wiedziałam, ile już czasu był pod drzwiami. Cieszyłam się tylko z tego, że Carla, moja współlokatorka gdzieś przepadła i nie oglądała mnie w takim stanie. Od kiedy tylko wybiegłam z tego przeklętego domu, po moich policzkach ciągle spływały łzy. Nie potrafiłam ich powstrzymać. Kiedy przebiegałam ulice, by wsiąść do nadjeżdżającego autobusu, który kursował po ternie kampusu i okolicy, usłyszałam jego wołanie. Słyszałam jego głos. Słyszałam to, jak krzyczał moje imię i prosił, żebym się zatrzymała. Nie posłuchałam. Resztkami sił wbiegłam do autobusu, opadłam na miejsce i schowałam twarz w dłoniach.

Kiedy wróciłam kilkanaście minut później do pokoju, myślałam, że w końcu to przełknę. Nie łudziłam się, że to przestanie boleć, ale miałam nadzieję, że zapanuję nad emocjami. Wolałabym już wpatrywać się nieruchomo w ścianę i kompletnie nic nie czuć, niż wypłakiwać sobie oczy. Niestety, ludzie nie decydowali o tym, jak przeżywają swoją osobistą porażkę. I tak, właśnie tak to traktowałam. Jako porażkę, bo podjęłam decyzję, że mu zaufam i popełniłam błąd.

– Bree, proszę cię...

Znów usłyszałam jego głos. Nie wiedziałam czy wciąż stał, czy może już siedział na podłodze. Za każdym razem jednak, gdy po dłuższej chwili ciszy miałam nadzieję, że odszedł, on ponownie się odzywał.

Z trudem przełknęłam ślinę. Zacisnęłam dłonie na poduszce, przyciskając ją do klatki piersiowej.

– Daj mi to, kurwa, wyjaśnić – odezwał się, stukając w drzwi. – To było pieprzone zadanie. Graliśmy, ona wylosowała, że ma kogoś pocałować. Wypadło na mnie. Pierdolony Archer miał nawet włączony stoper, bo miało być pół minuty.

Pół minuty. Tyle czasu jej wargi dotykały jego ust. Trzydzieści sekund. Właśnie tyle miała go na wyłączność. O czym myślał, gdy zostawiała na nim smak swoich pocałunków?

– Odejdź – wychrypiałam, starając się stłumić nadciągającą falę bólu.

Mój głos był cichy, oddech nie równy a klatka piersiowa drżała. Zresztą, ja cała drżałam, siedząc po ciemku na podłodze, opierając się plecami o bok łózka.

– Bree, przysięgam, że to była jebana gra. Nawet nie poruszałem ustami, nie dotykałem jej. Tylko tam siedziałem. – Uderzył, chyba pięścią w drzwi. – Wiem, że zjebałem, powinienem kazać im spierdalać, ale za dużo wypiłem. Nie pomyślałem, kurwa!

Próbowałam we wspomnieniach znaleźć jakieś potwierdzenie jego słów. Zamknęłam powieki i skupiłam się na tym, co tego wieczoru zobaczyłam. Chciałabym móc odtworzyć to wszystko jeszcze raz i skupić się na tym, co on robił, a nie na tym, co robiła ona. Chciałabym móc zobaczyć cokolwiek, dzięki czemu wiedziałabym, czy kłamał, czy mówił prawdę, ale to było na nic. To nie był film, który mogłabym przewinąć a wspomnienia.

Sfrustrowana uderzyłam głową o ramę łóżka i skrzywiłam się z bólu.

– Zostaw mnie.

– Bree, wpuść mnie. – Jego głos był błagalny, a ja tak bardzo chciałam mu wierzyć.

– Jedź do domu.

Nie wiedziałam, czy to miało brzmieć jak rozkaz czy może prośba. Zresztą i tak nie panowałam nad brzmieniem własnego głosu. Szczerze, w tej właśnie chwili miałam wrażenie, że już nad niczym nie panuję.

AddictedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz