ROZDZIAŁ 8

3.5K 281 65
                                    


ROZDZIAŁ 8

KIEDYŚ

Brealyn

Lipiec 2018 r.

Od rana niemiłosiernie bolała mnie głowa i czułam się, jakby coś kilkukrotnie mnie rozjechało. Jeszcze kilka miesięcy temu miałam konkretne plany na letnią przerwę, a teraz siedziałam w rodzinnym domu w Newport.

Początkowo próbowałam robić coś, żeby nie siedzieć całymi dniami w domu. Właśnie dlatego co rano wstawałam, żeby pobiegać na Ocean Drive. To najlepsza droga biegnąca wzdłuż wybrzeża z genialnym widokiem na Atlantyk. Później uzupełniałam kalorie, więc zahaczałam o Belle's Cafe, pijąc kawę i jedząc coś słodkiego. Po wszystkim wracałam do domu, wziąć chłodny prysznic i resztę dnia działałam spontanicznie.

Niestety, od kilku dni miałam problem z realizacją tego niezbyt skomplikowanego planu. Na kawę nie mogłam patrzeć. Dosłownie, gdy wchodziłam do kawiarni albo mama robiła ją w domu, wszystko natychmiast mi się cofało. Nie miałam również siły, żeby co rano wstawać i iść pobiegać. A do tego wszystkiego od kilku dni żywiłam się niemal samymi płatkami śniadaniowymi z mlekiem, bo na zapach innych rzeczy mnie mdliło.

Kiedy w piżamie weszłam do salonu, mama uniosła wzrok znad telefonu. Zmierzyła mnie od góry do dołu, a na jej twarzy malowało się zmartwienie.

– Może powinnam zawołać lekarza? – zagadnęła, odkładając urządzenie.

– Nic mi nie jest – skłamałam. – To pewnie tylko osłabienie.

– Albo złamane serce – wtrąciła pod nosem.

Wywróciłam oczami, jakby mnie to wcale nie ruszało.

– Nie my jedyni się rozstaliśmy.

– Margaret mówiła, że nie pojawił się na programie letnim, na który się zapisał.

Pewnie jest zbyt zajęty Victorią.

– Nie wiem, mamo. Killian jest dorosły i robi, co chce.

Podeszłam do półmiska z owocami i chwyciłam za jabłko. Kiedy tylko zbliżyłam je do ust, skrzywiłam się i odłożyłam owoc na miejsce.

– Czemu tak właściwie zerwaliście? – Wzięłam głęboki wdech, bo wiedziałam, że prędzej czy później padnie to pytanie. – Kiedy byliście razem w święta, wydawaliście się tacy zakochani.

Bo byliśmy zakochani. A raczej to ja byłam zakochana, a on...

– Nie chcę o tym rozmawiać.

Ucięłam temat i obróciłam się na pięcie, postanawiając wrócić do swojego pokoju.

– Niech ci będzie. – Westchnęła. – Może pójdziemy na obiad do tej twojej ulubionej tajskiej knajpki?

– A możemy jutro? – Zatrzymałam się przy schodach, stawiając stopę na pierwszym stopniu, po czym spojrzałam na nią przez ramię. – Umówiłam się z Jasmine.

– Pewnie.

Uśmiechnęła się, co spróbowałam odwzajemnić. Po chwili wbiegłam na piętro i zniknęłam u siebie.

Gdy tylko się uszykowałam, wyszłam z domu i pojechałam do Providance. Właśnie tam umówiłam się z przyjaciółką. Miałam jedynie nadzieję, że nikogo przypadkiem nie spotkam i o dziwo, moje modlitwy zostały wysłuchane.

AddictedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz