ROZDZIAŁ 22
Brealyn
Julian był przystojny i wciąż miałam o nim dobre zdanie jako o specjaliście, ale kiedy spotykaliśmy się w firmie, wydawał się inny niż teraz. Jego obecne zachowanie znacząco różniło się od obrazu, jaki miałam wcześniej, a jego próby podrywu były dla mnie zbyt... bezpośrednie. Na domiar złego to popołudnie nie należało do najlepszych: Flo kiepsko się czuła, niania się spóźniła, a ja utknęłam w korkach, próbując dotrzeć na tę przeklętą kolację. I żeby dopełnić ten dzień pełen nieszczęść, nasz architekt zdaje się bardziej interesować moimi majtkami niż projektami hoteli. W poprawie sytuacji i mojego kiepskiego nastroju nie pomagało również towarzystwo Victorii, którą na każdym kroku staram się ignorować i nieustannie przychodzące połączenia z tego samego numeru. Nie musiałam odbierać, dobrze wiedziałam kto dzwoni.
Głośno westchnęłam i oparłam dłonie o białą umywalkę, pochylając głowę. Byłam zmęczona i czasami zastanawiałam się, czy to wszystko było tego warte. Firmę przejęliśmy zaledwie trzy miesiące temu, a ja miałam wrażenie, że przez ten czas postarzałam się o kilka lat. Może to się wydawać zabawne, gdy spojrzeć, że myśli tak dwudziestopięciolatka. I możliwe, że trochę dramatyzowałam, ale były momenty, gdy czułam się przytłoczona.
Odpowiedzialność jaka na mnie spadła wraz z przejęciem udziałów mojego ojca, plotki w tabloidach na mój temat i Flo, obecność Victorii, która mimo wszystko nie była dla mnie łatwa... Te wszystkie sprawy się nawarstwiały. Miałam wyrzuty sumienia, bo spędzałam z małą mniej czasu niż kiedyś. Z Killianem sytuacja się nieco poprawiła, ale to również wiele mnie kosztowało. Wolałam go odrzucać i łatwiej mi było, kiedy traktowałam go jak wroga i zdrajcę. Nie twierdzę, że tym drugim wciąż nie jest, ale dla dobra firmy wiedziałam, że musiałam przełknąć swoją dumę. Dla dobra firmy i Flo, która nie wiedzieć czemu, jest nim zafascynowana.
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na swoje lustrzane odbicie. Opłukałam ręce zimną wodą, wytarłam w papierowy ręcznik i poprawiłam blond włosy, które swobodnie opadały na moje ramiona i plecy. Wykrzywiłam wargi w grymasie, który miał imitować lekki uśmiech i zmusiłam się do wykonania kilku kroków w stronę drzwi. A kiedy tylko je otworzyłam, stanęłam w progu.
– Co tu robisz? – zapytałam, nie odrywając wzroku od Killiana, który stał z rękoma w kieszeni, oparty o ścianę na wprost damskiej toalety.
– Chciałem sprawdzić, jak się czujesz – wyznał, nie poruszając się z miejsca, a jednak przez sposób w jaki przesunął wzrokiem po moim ciele, miałam wrażenie, że dystans między nami znacząco się zmniejszył.
Odchrząknęłam, zmuszając się do wykonania jakiegoś ruchu. Oderwałam od niego wzrok i zrobiłam krok naprzód, by zamknąć za sobą drzwi. Dopiero wtedy, niemal opierając się o nie plecami, ponownie na niego spojrzałam.
– Wszystko dobrze.
– Możemy zakończyć tę kolację, jeżeli tylko chcesz – oznajmił pewnym a zarazem spokojnym tonem.
Staliśmy na wprost siebie, patrząc sobie w oczy na wąskim korytarzu, lub raczej w niewielkim zaułku. Dzieliło nas może pięć stóp*, była to odległość, którą można było pokonać w mgnieniu oka. My mogliśmy to zrobić, ale oboje postanowiliśmy pozostać w swoich dotychczasowych miejscach. I dobrze. Tak było lepiej.
– To byłoby nie grzeczne – odpowiedziałam, strzepując z sukienki nieistniejące paprochy.
Musiałam znaleźć jakiś pretekst, by oderwać od niego wzrok.

CZYTASZ
Addicted
RomanceWalter Hayes i Thomas Gray są przyjaciółmi od zawsze. Razem studiowali, byli swoimi drużbami na ślubie i wspólnie zarządzali firmą, która była ich marzeniem. Obiecali sobie jednak, że w dniu dwudziestych piątych urodzin swoich dzieci, przekażą pałec...