ROZDZIAŁ 24
Brealyn
Rodzinny dom zawsze był dla mnie miejscem, które kojarzyło mi się z bezpieczną przystanią i schronieniem, gdy wszystko szło nie po mojej myśli. Panowała tutaj cisza i spokój, która w moich nastoletnich latach była zakłócana jedynie imprezami, o których rodzice nigdy nie mieli się dowiedzieć, ale jakoś zawsze i tak się dowiadywali. Tym razem jednak cisza również nie była idealna, ale dlatego, że przeplatała się ze śmiechem Flo. Moja córka biegała po trawie, a mama starała się dotrzymać jej kroku. Flo miała w rękach piłkę, a moja mama próbowała ją złapać, śmiejąc się przy każdym nieudanym ruchu.
– Babciu, szybciej! – zawołała Flo, przystając na chwilę, żeby podskoczyć do góry i obrócić się w miejscu.
– Już do ciebie pędzę – odparła mama z uśmiechem.
Siedziałam z ojcem na tarasie, sącząc już zimną kawę. Nie często mieliśmy okazję na spokojne rozmowy, więc cieszyłam się tą chwilą – choć wiedziałam, że nie potrwa ona długo. Mój ojciec nie był typem człowieka, który potrafił długo bezczynnie siedzieć.
– Jak się odnajdujecie w nowej sytuacji? – zapytał, patrząc na mnie spod zmarszczonych brwi.
– Pytasz o firmę? – upewniłam się, a gdy skinął głową, dopytałam: – Masz na myśli mnie i Killiana?
– Tak, dokładnie. Wiem, że to nietypowa sytuacja.
Nie byłam zaskoczona tym pytaniem. W końcu przekazanie udziałów w sieci hoteli najpierw przez niego, a potem przez ojca Killiana, było wydarzeniem, które odbiło się echem w całej rodzinie i nie tylko.
– Jest... intensywnie, ale jakoś sobie radzimy– odpowiedziałam, zerkając na Flo, która teraz próbowała "uratować" motyla z rąk mojej mamy.
Ojciec uniósł brew, jakby wątpił w moje słowa.
– I dobrze wam idzie? Bez problemów?
Westchnęłam cicho. Wiedziałam, że to pytanie padnie wcześniej czy później.
– Tato, na tego typu obawy to już chyba trochę za późno, prawda? – zapytałam retorycznie, spoglądając na niego z politowaniem. – Tak, mamy nieco skomplikowaną przeszłość, ale w pracy nie chodzi o nas. Skupiamy się na tym, co musimy zrobić. Killian jest niezły w swojej roli. Potrafi myśleć strategicznie, a ja zajmuję się tym, w czym jestem dobra – ludźmi, codziennymi sprawami hoteli.
Ojciec nadal wydawał się sceptyczny i nie do końca przekonany.
– Oboje wiemy, co jest stawką. Nikt z nas nie chce zawalić – dodałam.
Spojrzał na mnie, jakby chciał wyczytać coś między wierszami. Ostatecznie jednak chyba mi uwierzył, bo z ulgą westchnął.
– Dobrze to słyszeć, ale pamiętaj, że nie wszystko sprowadza się do pracy. Czasami takie układy mogą... komplikować się na inne sposoby.
– Wiem, tato – przerwałam mu, zanim zdążył rozwinąć myśl. – Ale w tym przypadku naprawdę niczego nie komplikujemy.
– Wiesz, kiedy przekazywałem ci swoją część, bałem się, że to za dużo. Ale patrząc na ciebie teraz, widzę, że sobie radzisz. Nawet jeśli ta wasza relacja z Killianem bywa... trudna.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
– Dzięki, tato.
Spojrzałam na Flo, która w tym momencie wybiegła na taras z rozwichrzonymi włosami.

CZYTASZ
Addicted
RomanceWalter Hayes i Thomas Gray są przyjaciółmi od zawsze. Razem studiowali, byli swoimi drużbami na ślubie i wspólnie zarządzali firmą, która była ich marzeniem. Obiecali sobie jednak, że w dniu dwudziestych piątych urodzin swoich dzieci, przekażą pałec...