ROZDZIAŁ 26
Brealyn
Flo biegała po domu, udając detektywa, z pluszowym białym królikiem w ramionach, a ja siedziałam z Jasmine w salonie, streszczając jej najnowsze wydarzenia.
– Co ty mówisz, że tak po prostu przyjechał? – zapytała, zaskoczona, odstawiła kubek z kawą na stolik, a na jej twarzy malowało się niedowierzanie.
– No tak. – Prychnęłam ponuro, przewracając oczami. – Na początku myślałam, że mam jakieś omamy, ale to naprawdę był on. A kiedy zobaczyłam ten jego bezczelny uśmieszek, miałam ochotę zatopić paznokcie w... – urwałam, bo nagle do salonu wbiegła Flo.
– Mamusiu, a mogę loda? – zapytała, niecierpliwie wiercąc się w miejscu.
– A zjadłaś owoce, które ci dałam w miseczce? – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, starając się nie zdradzić rozbawienia. Czekałam na jej odpowiedź.
– Eee, prawie?
– Prawie? – zmrużyłam oczy, przyglądając się jej podejrzliwie. – „Prawie" to nie wystarcza.
– Ale lody też są owocowe! – broniła się, jakby to miało mnie przekonać.
Jasmine nie mogła powstrzymać śmiechu, a ja wywróciłam oczami, zerkając na nią.
– Zjedz owoce, dostaniesz lody – zarządziłam stanowczo, ale z uśmiechem.
Flo westchnęła, patrząc na mnie przez chwilę, jakby liczyła na to, że jednak zmienię zdanie. Jednak, widząc moją nieugiętą postawę, zrezygnowana pokręciła głową.
– Dobrze, pójdę jeść owoce – mruknęła, po czym wyszła z salonu, a jej kroki szybko ucichły w korytarzu.
Jasmine spojrzała na mnie z uśmiechem, a ja, czując, że temat Flo zakończony, wróciłam do rozmowy, którą przerwałam.
– Miałam ochotę go obedrzeć ze skóry... – zaczęłam, zastanawiając się przez chwilę, jak ubrać to w słowa.
– Ale co, rozmawiałaś z nim? Co powiedział? – dopytywała, nie kryjąc zaciekawienia.
– Nie rozmawiałam – wymamrotałam, sięgając po kubek z zimną kawą. – Uciekłam. Zamknęłam się w swoim gabinecie i właściwie nie wiem, czego oczekiwałam. Że zniknie? – wzruszyłam ramionami, patrząc na nią z grymasem na twarzy.
– I co, znikł? – zapytała z politowaniem.
– W pewnym sensie – przygryzłam policzek, czując, jak ta historia zaczyna mnie uwierać. – Killian się z nim poszarpał i wyrzucił go z firmy – powiedziałam jednym tchem, jakby to wszystko było już za mną.
– Co? – Jasmine miała szeroko otwarte oczy, zszokowana moimi słowami. – Jak to poszarpał?
– Nie wiem dokładnie, co się tam wydarzyło – westchnęłam, opierając się na stole. – Wzięłam wolne, od dwóch dni nie byłam w firmie, ale nie miałam ochoty na konfrontację, bo jest mi cholernie wstyd. Nie miałam czasu, żeby zapytać Killiana, co się tak naprawdę stało.
– Ale co, bez powodu miałby się z nim pobić? Przecież byli w jednym bractwie i mieszkali razem – przypomniała, nie kryjąc zdziwienia.
– Wiem, ale... – urwałam, zastanawiając się nad odpowiedzią. – Z drugiej strony Killian był wściekły na Archera, kiedy wyszło, że jestem w ciąży, pamiętasz? – dodałam, próbując zrozumieć, dlaczego ta sytuacja tak się rozwinęła.
– Może chodzi o zasadę, że nie sypia się z byłą kumpla? – zasugerowała, nieco zaskoczona swoją własną myślą.
– Może... – westchnęłam, czując, jak emocje zaczynają się mieszać. – Wiem, że będę musiała pogadać z Killianem, ale na razie przeprosiłam go za zamieszanie w firmie. I wiesz, wiecznie nie będę uciekać przed Archerem, ale to, że tak nagle się pojawił... Najpierw te ciągłe telefony, teraz wchodzi w moje życie na nowo. Nie rozumiem, skąd to jego zainteresowanie.
![](https://img.wattpad.com/cover/376682420-288-k453074.jpg)
CZYTASZ
Addicted
RomanceWalter Hayes i Thomas Gray są przyjaciółmi od zawsze. Razem studiowali, byli swoimi drużbami na ślubie i wspólnie zarządzali firmą, która była ich marzeniem. Obiecali sobie jednak, że w dniu dwudziestych piątych urodzin swoich dzieci, przekażą pałec...