ROZDZIAŁ 7

3.1K 212 19
                                    


ROZDZIAŁ 7

KIEDYŚ

Brealyn

Maj 2018 r.

Minuta. Godzina. Kilka godzin. Tkwiłam w tej samej pozycji w tym samym miejscu, wpatrując się w widok zza oknem. Doszłam do tego momentu, w którym już nawet nie płakałam. Nie miałam czym.

Za chwilę większość z nas opuści akademik, domy bractw i porozjeżdża się po kraju a może nawet świecie. Cześć wróci do rodzinnych domów, inni pojadą na wymarzone wakacje, a jeszcze inni pójdą na czas przerwy letniej do pracy. Natomiast ci z nas, którzy tu zostaną, zapewne zapisali się na dodatkowe kursy letnie. Wiedziałam, że jedną z tych osób był Killian. Wiedziałam, że będzie tu całe lato, bo przecież właśnie razem to planowaliśmy. Od naszego zerwania minął tydzień, a ja każdego dnia zmuszałam się, by wziąć kąpiel, wyjść na ostatnie zajęcia czy coś zjeść. Od naszego zerwania nie odezwał się do mnie ani razu, ale czy mnie to dziwiło? Przecież znalazł pocieszenie w ramionach Victorii, a może to trwało o wiele dłużej niż sądziłam? Jak długo się spotykali? Ile to trwało?

Usłyszałam pukanie do drzwi. Niechętnie przeniosłam wzrok na drewnianą płytę, którą jednym silniejszym kopniakiem zapewne można by wywalić z zawiasów. Odchrząknęłam cicho i zmusiłam się, by wydobyć z siebie głos.

– Proszę!

Po kilku sekundach patrzyłam na Jasmine. Spojrzała na mnie z wymalowanym współczuciem na twarzy. Cicho westchnęła, przekroczyła próg i zamknęła za sobą drzwi.

– Nie możesz tak robić.

– Jak?

– Izolować się. To on jest niewiernym kutasem, to on powinien się chować, a nie ty.

Przysiadła obok mnie na łóżku i czule pogłaskała po plecach.

– Nie chcę chodzić po kampusie i ryzykować ewentualnym spotkaniem z nim czy jego nową dziewczyną. – Skrzywiłam się wypowiadając ostatnie słowa.

– Lyn, musisz o nim zapomnieć i się z niego wyleczyć.

– A masz na to jakiś magiczny sposób?

Prychnęłam, bo dobrze wiedziałam, że w takiej sytuacji pomóc może tylko czas. A i on mógł być niewystarczającym lekarstwem.

– Jak to moja babcia mawiała, czym się strułeś, tym się lecz – oznajmiła nieco bojowym głosem, a ja spojrzałam na nią jak na wariatkę.

– I co? Mam wrócić do Killiana? – Zmarszczyłam brwi.

– Boże, nie! – Uderzyła się dłonią w czoło. – Chodzi mi, że kaca leczysz klinem, więc jednego kutasa powinnaś zastąpić drugim.

– Jas, ja mam złamane serce a nie waginę. – Pokręciłam głową, załamana jej podejściem i pomysłami. – I błagam, skończ z tymi przysłowiami.

– Ej, ale serio powinnaś kogoś poznać, poderwać i się zabawić. Nikt nie mówi, żebyś od razu planowała ślub, ale zajmij czas kimś innym. Myślisz, że on teraz siedzi i płacze, czy o tobie myśli? Pewnie rucha ter...

Nie pozwoliłam jej dokończyć, bo nie chciałam słuchać o tym, co jej zdaniem Killian robi z Victorią. Już wolałam się zgodzić na ten idiotyczny plan i się z kimś umówić.

– Dobra, zgadzam się, ale nie mów o nich.

– No i wspaniale! To zaczynamy już dziś. Wyszykujemy cię tak, że będziesz wyglądać jak milion dolarów. Wyjdziemy wieczorem do klubu, a potem znajdziemy jakiegoś przystojniaka, który cię pocieszy.

AddictedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz