Przepraszam Was za małe zamieszanie, ale tak jak pisałam na swoim profilu na Wattpad oraz Twitter: rozdział, który wczoraj dostaliście był pisany na siłę i kompletnie mi się on nie podobał, dlatego postanowiłam napisać go raz jeszcze i udało się. Mam nadzieję, że Wam również ta wersja 28 rozdziału również przypadnie bardziej do gustu.
***
ROZDZIAŁ 28
Killian
Wypiłem łyk kawy, spojrzałem na telefon. Robiłem to nieustannie, od chwili gdy tylko otworzyłem oczy. Wczorajszy wieczór potoczył się nie tak, jak powinien. Chciałem jej powiedzieć, że zerwałem z Victorią, ale wykrzyczenie jej tego chwilę po tym, jak mnie spoliczkowała, wydawało się słabym pomysłem. Chciałem móc z nią porozmawiać i wszystko wyjaśnić, ale chyba – co nie łatwo mi przyznać – bałem się.
Obawiałem się, że to niczego nie zmieni, i że to będzie dla niej bez znaczenia. Bo może to co wciąż do niej czułem było jednostronne? Może to, co wydawało mi się, że widziałem w jej oczach i mowie jej ciała, było złudzeniem? Pobożnym życzeniem, na które nieustannie cały czas miałem skrycie nadzieję...
Ciężko westchnąłem, starając się powstrzymać przed wykonaniem do niej kolejnego telefonu. Który to by już był? Piąty? Piętnasty?
Kto by liczył.
Wstałem z wygodnej kanapy i poszedłem do kuchni. Wstawiłem kubek do zlewu, od razu zalewając go wodą i przystanąłem przy blacie, zrywając z kiści jedno białe winogrono. Powoli wsunąłem je do ust, gdy rozdzwonił się mój telefon. Szybko zerwałem się do biegu, jak nastolatek, czekający na utratę dziewictwa. Chwyciłem za komórkę i nawet nie spoglądając na ekran, odebrałem połączenie.
– W końcu odebrałeś – usłyszałem kobiecy głos, ale nie ten, który chciałem.
– Victoria – wypowiedziałem imię swojej byłem dziewczyny z jawnym rozdrażnieniem.
– Chciałabym się spotkać i porozmawiać – oznajmiła spokojnym ale zaskakująco stanowczym tonem.
Nie wiem, co mi umknęło, ale zdawała się zbyt pewna siebie.
– Nie mamy o czym rozmawiać, jeżeli to nie dotyczy firmy – odparłem, przeczesując palcami wilgotne po porannym prysznicu włosy. – A jeżeli to dotyczy pracy, wyślij mi maila albo poczekaj z tym do poniedziałku – dodałem i nie czekając na jej odpowiedź, rozłączyłem się.
Spojrzałem na ekran, upewniając się, że nikt inny do mnie nie dzwonił i odrzuciłem komórkę na kanapę.
Powinienem niedługo się zbierać na ten przeklęty obiad do moich rodziców i wymyślić wiarygodną historyjkę, dlaczego mimo obietnic, Bree się jednak nie zjawiła. Oczywiście, oficjalnie mi nie odmówiła, ale jej obecność była raczej mocno wątpliwa, biorąc pod uwagę wczorajszy wieczór.
Nieco się ociągając, poszedłem do sypialni i wyjąłem z szafy białą, lnianą koszulę. Stanąłem przed lustrem, powoli zapinając wszystkie guziki. Palce nieco mi drżały, choć starałem się tego nie zauważać. Czułem, jak wali mi serce i to całkowicie nie pasowało do osoby, którą byłem w ostatnich latach. Zazwyczaj mało co mnie stresowało i powodowało u mnie przyśpieszone tętno.
Poprawiłem mankiety i sięgnąłem po zegarek, który leżał na komodzie. Przypięcie paska zajęło mi więcej czasu, niż powinno, ale chciałem coś robić z rękami. Musiałem mieć je zajęte i wynajdywać sobie coś, byle tylko nie myśleć o Bree.

CZYTASZ
Addicted
RomanceWalter Hayes i Thomas Gray są przyjaciółmi od zawsze. Razem studiowali, byli swoimi drużbami na ślubie i wspólnie zarządzali firmą, która była ich marzeniem. Obiecali sobie jednak, że w dniu dwudziestych piątych urodzin swoich dzieci, przekażą pałec...