ROZDZIAŁ 21

3.9K 334 81
                                    

ROZDZIAŁ 21

Killian

Wszedłem do restauracji u boku Victorii. Po wczorajszym, nieco oziębłym wieczorze spodziewałem się, że będzie na mnie śmiertelnie obrażona. Tymczasem uparła się, żebyśmy razem przyjechali na tę przeklętą kolację z Julianem. I pewnie wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden mało istotny detal. Po drodze znowu się pokłóciliśmy. O co? O cholerny fotelik dla dziecka.

– Jeżeli zamierzasz cały wieczór tak się zachowywać, lepiej wróć do domu – oznajmiłem półgłosem, podążając za kierownikiem sali do naszego stolika.

– Niby jak zachowywać?

Jej ton aż kipiał gniewem, a wyraz twarzy mówił jasno, że jest obrażona na cały świat.

– Właśnie tak – odpowiedziałem spokojnie, zachowując kamienny wyraz twarzy.

Uprzejmie uśmiechnąłem się do mężczyzny siedzącego przy sąsiednim stoliku, gdy skinął do mnie głową. Kojarzyłem go, choć nie miałem bladego pojęcia skąd.

– A jak powinnam się zachowywać? – syknęła, zaciskając palce na czarnej, lakierowanej kopertówce. – Teraz fotelik w aucie, a za chwilę w mieszkaniu będziesz miał pokój dla tego dzieciaka.

Ułożyłem dłoń na jej plecach, dostrzegając naszego nowego architekta.

– Oto państwa stolik – odezwał się kierownik sali, perfekcyjnie udając, że nie słyszał naszej żenującej wymiany zdań.

Skinąłem głową w podziękowaniu. Mężczyzna oddalił się z powściągliwym uśmiechem.

– Miło was widzieć – powiedział Julian, wstając od stołu. Najpierw przywitał się z Victorią, dopiero później ze mną.

– Julian – odparłem bez entuzjazmu, ściskając jego dłoń.

– Będziemy musieli chwilę poczekać – zauważył, zajmując swoje miejsce. – Pozwoliłem sobie zamówić wam coś do picia.

Wskazał na drinki ustawione przy naszych miejscach.

– Whisky? – zapytał, patrząc na mnie. – Trafiłem?

Skinąłem głową. To nie była trudna zagadka.

– A dla ciebie martini – powiedział do Victorii. – Wspominałaś o tym przez telefon, gdy dogadywaliśmy szczegóły.

Victoria uśmiechnęła się i przytaknęła, natychmiast sięgając po kieliszek.

– Wspomniałeś, że musimy poczekać... – napomknąłem. – Dlaczego?

– Brealyn dzwoniła, że spóźni się kilka minut – wyjaśnił, a ja musiałem stłamsić irytację. Dlaczego zadzwoniła do niego, a nie do mnie? I skąd on, do diabła, miał jej prywatny numer?

Julian najwyraźniej nie zauważył mojej zmiany nastroju albo postanowił ją zignorować. Wziął łyk swojego drinka, spoglądając gdzieś ponad naszymi głowami. Victoria tymczasem zdawała się całkowicie pochłonięta swoim martini, co tylko podsycało moje napięcie.

– Brealyn dzwoniła do ciebie? – zapytałem, starając się, by moje słowa brzmiały neutralnie.

Julian spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, który wydawał mi się odrobinę zbyt pewny siebie.

– Tak. Uznaliśmy, że będzie szybciej, jeśli skontaktuje się ze mną. W końcu to z mojej inicjatywy się spotykamy – odparł, wzruszając ramionami. – Chyba nie masz nic przeciwko?

AddictedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz