Nie dawałem sobie rady

63 2 0
                                    

-Kai-

Wszyscy po tym jak Lloyd poszedł do więźnia się cieszyli.Oprócz mnie.
Nie mogłem uwierzyć ,że mój mały braciszek poszedł do więzienia i ,że już nigdy nie zobaczę.
Tak dobrze słyszycie.
Nigdy.
Skazali go na dożywocie.
Nie dawali się nam nawet z nim spotykać!
Wszystkim to było obojętne.
Jakby Lloyd nigdy nie był naszym przyjacielem.
Tylko potworem żądnym przelewu krwi.
Ale ja wiem.
Wiem ,że stał się taki tylko z powodu bólu.

Po prostu nie dawałem sobie rady.
Nie mogłem uwierzyć ,że już go nigdy nie zobaczę.
Często właśnie przez te myśli i przeróżne koszmary dostawałem ataków paniki.
Wtedy przybiegały Nya i Sky i mnie pocieszały.

Zapomniałem jeszcze wspomnieć ,że ostatnio Avery zaginęła.
A to "ostatnio" było miesiąc temu.
Dokładnie wtedy był dzień jej urodzin.
Od jej zaginięcia coraz częściej słyszymy na atakach na banki oraz więzienia.
Jakby to robiła ona...
Jakby chciała nam coś przekazać.
Tylko co?
A tak w ogóle po co ja się wysilam.
Zawsze gdy próbuje pomóc wszystko się psuje i idzie w cholerę.
Więc po co w ogóle ingerować jeśli i tak zło zawsze będzie?
Powiedzcie mi po co mam się fatygować na te cholerne pole bitwy by skończyć z złamanymi żebrami,ręka ,nogą czy jakimś innym paskudztwem?
Wszyscy w ninja widzą tylko ideały.
Ideały które ich chronią.
Jakbyśmy byli rzeczami.
Robotami (bez urazy Zane)które tylko wykonują polecenia.
A to nie prawda.
My też czujemy ból.
My też mamy uczucia.

Wszedłem do pokoju Lloyda.
Nie wchodziłem tu od...dawna.
Usiadłem przy jego biurku i otworzyłem szafkę.
W niej znajdowały się stosy zapełnionych rysunkami kartki.
Wziąłem jeden z nich i się mu przyjrzałem.
Przedstawiał pon całą naszą drużynę.
Uśmiechnąłem się na ten widok lecz od razu zmarszczyłem brwi.
Twarz Lloyda była zamazana.
W miejscu gdzie powinna znajdować się cała jego twarz po prostu była wielka czarna plama narysowana długopisem.

Posmutniałem.
Nie wierzę ,że tak się czuł Lloyd.
A minęły już dwa lata.
A my nie zauważyliśmy.

Potem otworzyłem drugą szafkę.
Znajdowały się w niej zdjęcia.
Zdeterminowanym ruchem wziąłem wszystkie z nich i rozłożyłem na stole.
Nie mogłem uwierzyć.
Były to zdjęcia całej naszej drużyny lub tylko poniektórych osób.
Na nich Lloyd miał zamazaną twarz.
Jakby nigdy nie istniał...
Jakby ktoś chciał by nikt nie wiedział kim jest.
By zniknął.
A tym kimś był sam Lloyd Montgomery Garmadon.
Co się z nim do cholery działo?
Co on musiał czuć?

Przez ten rok czuję się podobnie.
Czuję pustkę.
Jakby część ze mnie po prostu zniknęła.
Jakby ktoś mi ją odebrał.
Bo w sumie taka była prawda.
Dosłownie mi go odebrali.
Chciałbym móc go przytulić i powiedzieć ,że jest bezpieczny i nie dam im się skrzywdzić.

No i znowu to samo.
Kolejny atak paniki.

WróciłaWhere stories live. Discover now