Obciął mi reke

42 3 3
                                    

-Lloyd-

Tortury. Tortury. Tortury.

Tylko to ciągle miałem.

Bol. Bol. I jeszcze raz ból. Tak cholerny ,że był chyba gorszy od tego co robił mi Logan.
Widać rodzinka odziedzicza sztukę tortur.

Dobra koniec tych żartów. Właśnie Elizabeth weszła do mojej celi,a strażnicy przykuli mnie do krzesła kajdanami. Przyczepili mi to też do głowy. Nie mogłem się ruszyć.
-Jak widzisz to co czynisz czynią twoje ręce. A w takim razie trzeba się pozbyć problemu. Nie uważasz?-spytała się kobieta. Zamarłem.
-Zostaw mnie.-powiedziałem.
-Roven. Jakbyś był taki miły.-kobieta skinęła głową na mnie na co mnie zmroziło. Czyżby się bałem? Tak wiele razy chciałem przecież umrzeć, ale nie w ten sposób. Nie chciałem umrzeć bez swoich rąk.
Przecież gdy to zrobią już nigdy nie dotknę włosów Avery...
Jej twarzy czy choćby dłoni...
Cholera.
Mężczyzna koło czterdziestki podniósł z stołu losowy nóż i go naostrzył. Potem skierował się w moją stronę i przysięgam życie przeleciało mi przed oczami. Umrzeć tj co innego niż stracić ręce. Ręce to arcydzieło. Nie tylko ono samo w sobie ,ale też arcydziełami są też rzeczy które nimi robimy.
-Zacząłem się szarpać na krześle ,ale niestety nic to nie dało.

Zostanę bez rąk.

-Nie szarp się tak. Nie chce uszkodzić ci nerwów.-upomniał.
-Taaa. Bo ty to najbardziej dbasz o moje bezpieczeństwo.-odburknąłem. Pierwszy raz widziałem tego Rovena. Głownie nigdy nie zwracałem uwagi na swoich oprawców ,ale ten tutaj miał w sobie coś niezwykłego. Jakby przeszłość? A może to po prostu z wyglądu przypominał mi taką dobra dusze?
Kobieta zerknęła na zegarek ,który trzymała na nadgarstku.
-Ah! Chciałabym naprawdę posiedzieć dłużej i to wszystko zobaczyć, ale niestety praca wzywa!-uśmiechnęła się kobieta po czym wyszła.
To była moja chwila.
-Nie masz złej duszy.-powiedziałem. Nie wiedziałem czemu wymówiłem akurat te słowa. Jakby to intuicja mi to podpowiadała. Nie myślałem Co teraz mówię. Była tylko ta chwila.
-Nic o mnie nie wiesz.-powiedział.
-Jesteś już w tym dłużej niż sądzisz.-te słowa wyleciały z moich ust dosłownie losowo. Albo nie?
-Nie twój interes. Ty najmniej powinieneś się interesować moim życiem.-warknął.
Wziął nóż i skierował go w stronę mojej ręki.
-Nie musisz tego robić.-powiedziałem.- Możemy przecież jeszcze być po tej samej stronie.
-Nie mogę uciąć ci tych dwóch rączek tylko jedną więc którą wybierasz?-spytał. Czyli nie będzie po milutku.
-Wiesz co? Zwykle pisze prawa więc raczej lewa...-nim dokończyłem poczułem ogromny ból w ręce, a raczej w miejscu w którym powinna się ona znajdować.
Obciął mi rękę.
Potem był ból,ból, ból. A na końcu nic.

WróciłaWhere stories live. Discover now