Lloyd Garmadon kocha Avery

54 3 3
                                    

-Lloyd-

Ból. Niepowtarzalny ból ,który trwał już od dłuższego czasu. Kobieta kazała strażnikom mnie torturować. Nie wiem ile krwi już ze mnie uleciało ,ale wiem jedno. Jak tak dalej pójdzie wykrwawię się na śmierć.

Po mojej ręce spłynęła strużka czarnej krwi. Nadal nie była normalna ponieważ zło nadal we mnie płynęło. Być może zostanie mi tak do końca życia .
Starałem się nie popłakać, a szczególnie przy nich. Nie mogę płakać.
Król śmierci nigdy nie płaczę.
Król śmierci nigdy nie czuję bólu.
Król śmierci nie ma emocji.

Lloyd Garmadon kocha Avery.

Przed oczami pojawiają mjj in się czarne plamki. Próbowałem nie odpływać ,a powiem, że było to trudne. Dosłownie rozdzierali mnie na pół. Tak się czułem.
-Co? Król śmierci nagle ujrzal swój koniec?-zaśmiał się jeden z strażników.
Zabolało. Nie powinno lecz zabolało. Ale nie fizycznie. Tylko emocjonalnie.
Nagle poczułem ogromny ból w klatce piersiowej.
Jeden z strażników mnie dźgnął.
Ostrze bili wbite prosto w moją klatkę piersiową.
Nie wiem czy ostrze nie przebiło jakiegoś narządu lub czegoś nie uszkodziło lecz to nie o to mi teraz chodzi.

Strażnicy wyszli i zostawili mnie tam na pastwę losu. Wiedzieli ,że się zregeneruje ponieważ Onk potrafią to robić. Chociaż pytanie czy ja jestem Oni? Kim ja tak właściwie jestem?

Wtedy właśnie pomyślałem sobie o Avery. O jej pięknym uśmiechu i oczach. O tym jak jej tęczówki wlepiały swój wzrok prosto we mnie.
Zabujałem się. Zabujałem się drugi raz w życiu w tej samej osobie. Tak się w ogóle da?

Gdy tak myślałem o tym jakbyśmy mogli spędzić naszą przyszłości gdybyśmy byli razem nawet nie zauważyłem kiedy na podłodze zrobiła się dość duża kałuża krwi. Muszę coś z tym zrobić.
Przymknąłem oczy i położyłem dłoń na rękojeści ostrza.
Raz...
Dwa...
Trzy.
I tak wyciągnąłem z klatki piersiowej nóż.
Chyba cały budynek słyszał mój krzyk.

Owinąłem ranę materiałem ,który urwałem z części mojej koszulki i zamknąłem oczy.

Zastanawiałem jakby wyglądało życie gdybym ożenił się razem z tą dziewczyną. Była niesamowita oraz piękna i madra.
Ci gdybyśmy mieli dziecko? Może sprawilibyśmy sobie razem psa? Może uczyłbym naszego syna czy córkę nauki walki? Oczywiście najpierw pozwoliłbym im wybrać. Nie chciał bym by mieli takie dzieciństwo jak ja. Pełne treningów,załamań,cierpienia i szybkiego dorastania. Chciałbym wychować dzieci tak jakbym sam chciał zostać wychowany. Chciałbym dać im to czego potrzebują oraz ich takie bezpieczne miejsce. Moim bezpiecznym miejscem była Avery. Kiedyś były to szlugi czy alkohol lecz teraz była nim ona.
I nic nie ma prawa tego zmienić.

W końcu powoli robiłem się senny.
Postanowiłem ,że położę się na tej brudnej ziemi bkk on raczej nie dam rady doczołgać się do łóżka.
Oparłem głowę o ścianę i przestałem myśleć. Chociaż to było trudne ponieważ gryzło mnie jedno pytanie.

A co jeśli nie będzie mi dane tego dożyć?

A macie te n rozdział wcześniej. Mam nadzieję ,że się podobał i ogl to przeżywam depresję bo uwaga spoiler!
JJ czyli moja ulubiona postać w Outer Banks umarł niestety więc nie wiem czy dam jeszcze wstawić jakikolwiek rozdział w najbliższym czasie więc musicie się przygotować w razie co.
💋Buziaki.

WróciłaWhere stories live. Discover now