1

1.3K 25 46
                                    

TONY POV:

Wstałem gdzieś o 3 nad ranem bo nie mogłem spać niby wszystko było dobrze ale jednak czułem się chujowo nic mi się dzisiaj nie chciało ale jak to mówią "kto wstaje rano, temu Pan bóg daje"

Po pierwsze nie lubie wstawać rano po drugie nie wierzę w Boga wiec w sumie w dupie mam te powiedzenie.

Zczołgałem się z łóżka lekko niemrawy bo pogoda była dosyć zimna co się dziwić mamy wiosnę, czyli porę roku której wręcz kurwa nienawidzę wszystko zaczyna sie robić ciepłe i jakieś takie ożywające jedyne co nie ożywa to ja i moje chęci do szkoły do której musze chodzić.

Szybko sprawdziłem na telefonie jaki mam czas, za bardzo nie spieszyło mi się do szkoły ale gdy na ekranie telefonu widniała godzina 6 zrozumiałem że trochę mi się posiedziało na telefonie wiec postanowiłem się zaraz ubrać,
popsikałem się jakimiś perfumami które dostawałem od jakiś dziwek które myślały że mnie przekupią jakimiś tandetnymi prezencikami abym był ich na wyłączność.

A tu ich zdziwiłem bo nigdy nie będę czyjąś własnością bardziej to one moje, bo jakoś ja się nie proszę o seks z nimi, chociaż nie powiem czasami jest fajne.

Gdy się przebierałem spojrzałem na moje krzywe rany na nogach, większość uznała by mnie za wariata gdy by sue dowiedziała że ich widok mnie fascynował ale było w nich cis takiego co mnie przyciągało i chciałem robić ich więcej ale się chamowałem.

Zaczęłam używać zyletki w wieku czternastu lat, wtedy moja mama umarła niby każdemu wbijałem do łba że mi przeszło i po prostu się tak stało i się nie odstanie w sercu dalej mam niezagojona ranę po jej stracie, kochałem matke bardziej niż samego siebie, była przy mnie zawsze, wspierała mnie gdy nie dawałem rady, ona jako jedyna wiedziała o moim problemach w podstawówce, wiedziała że byłem tam wyzywany mimo że potem osoby które tak mówiły dostawały wypierdol od demnie, ale ich słowa obijają mi sie o uszy do dzisiaj.

Czasami na korytarzach słyszę jak ktoś mnie wyzwie lub zacznie sie że mnie śmiać ale jeśli przychodzi do wyjaśnienia sobie pewnych kwestii nagle sie mnie boją, uciekają wzrokiem w innym kierunku lub po prostu odchodzą, a mnie to wkurwia bo zamiast powiedzieć mi to prosto w twarz, szepczą pomiędzy sobą jakieś pojebane urojenia o mnie.

Gdy byłem gotowy drzwi mojego pokoju otworzyły się i wszedł Will.

- Tony wsta...o nie śpisz już?- Zapytał I spojrzał na mnie zdiwiony jakbym co najmniej dostał celującą z matmy.

- Nie - Odpowiedziałem krótko i na temat, wziełem telefon ze sobą i ominołem mojego drugiego najstarszego brata po czym zszedłem schodami do kuchni, w którym siedział mój bliźniak.

Nawet się nie przywitałem, bo po co? I tak by pewnie mnie nie słuchał raczej zająłby się opiekowaniem Haille bo to ona przecież jest najważniejsza jeszcze jakby wychowywała sie z nami od początku ale nie kurwa, tak nagle się pojawiła i każdy o niej gada i z nią przebywa, a może ja też tak chce? Oczywiście żartuje, nie lubię być w centrum uwagi, no może jedynie tej szkolnej wtedy czuję się jak gwiazda, w domu bardziej jak gówno.

Kiedy sięgałam po mleko do płatek nagle w mojej głowie pojawiło się pytanie

Po co mam to zjeść?

Da mi to coś?

Wiedziałem że da mi to życie...ale coś po za tym? Po chwili namysłu odstawiłem mleko do lodówki a płatki jakie miałem wsypane do miski wziołem i postawiłem na stole przy, którym siedział Shane.

- Masz - Mruknąłem i przystawiłem mu miskę pod nos, gdy zauważył co robię popatrzył się na mnie.

- Nie smakuje ci? - Zastanowiłem się chwile co mam odpowiedzieć ale jedyne najprostrze wyjście było jedno.

- Jakoś nie za bardzo - Odsunołem się i wziąłem mój plecak I schowałem do niego paczkę papierosów, tak na wszelki druga miałem w szarych spodniach dresowych które miałem na sobie, dla większości dziewczyn wyglądałem zajebiscie ale zakładałem je po to by się lepiej czuć, były wygodne i bardziej dało się w nich funkcjonować, mimo że przewiew jaki był na zewnątrz wkurwiał mnie niemiłosiernie.

Do pomieszczenia wszedł Dylan z Haille a na jej widok miną mi zrzedła, nie że jej nie lubiłem, znaczy nie lubiłem jej, ale czasami nie dawałem rady z nią wytrzymać, była strasznie atencyjna, bo to jej sie coś dzieje, a to nie pożyczyłem jej jebanej książki, a już biegła z płaczem do jej księcia [czytaj: will] i Vincenta a ja potem miałem opierdol od nich o to jaki ja zły i najgorszy a potem się dziwić że mam ich dość i znikam czasami w nocy z domu.

- Dyl oddaj mi mój długopis - Powiedziała płaczliwie , jezu będzie taki dzień w którym nie będzie ryczeć?

- Nie...- Mówił dylan i trzymał jakiś pieprzony różowy długopis w ręce nad głową dziewczyny, nie chcąc słuchać tych idiotycznych przekomarzanek szybko wziąłem rzeczy i kierowałem się w stronę wyjścia z domu.

- Ej a ty gdzie? - Usłyszałem głos mojego brata bliźniaka więc momentalnie przystanołem i się obruciłem w ich kierunku.

- Um...do szkoły? - Bardziej zapytałem niż stwierdziłem bo niby gdzie miałem iść o takiej porze? Normalnie bym spał do trzynastej.

- Nie miałeś przypadkiem zabrać kogoś że sobą?- Powiedział dyl wskazując na zapłakaną Haille, która trzymała w ręce długopis i zachowywała się jakby co najmniej ktoś by ją pobił, chociaż moi bracia i ich nadopiekuńczość raczej nie pozwoliła by na to, gdy uświadomiłem sobie że muszę z nią jechać wiedziałem jak się to skączy, będzie pierdolić o tym że za szybko jadę albo żebym jechał autem, kim ja jestem by mi rozkazywała? Ona jest nikim nie ja, no może odwrotnie ale nie zmienia to faktu że ja tu rządzę.

- Dobra...ale szybko - Powiedziałem od niechcenia i z chęcią szybkiego wyjścia z domu, bo miałem się spotkać z moimi kolegami przed szkołą, większość uważała mnie za osobę schizoidalną, ale ja tak nie uważam, każdy człowiek na uczucia albo są te dobre lub złe, nawet ja je posiadam, to że inni tego nie umieją zrozumieć są po prostu głupi, mam przyjaciół i mogę na nich liczyć, tak samo oni na mnie, niektórzy lecą na mój wygląd albo na kasę, ale znam kogoś kto lubi mnie za to że jestem sobą, i to najbardziej lubię w moich przyjaciołach, niektórzy są a niektórzy aż są.

Ona kiwneła głową i po nie całych dziesięciu minutach była gotową
~ nareszcie ~ pomyślałem bo miałem dość czekania jakby się nie zjawiła przez dłuższy czas pojechałbym bez niej i nie zważając na konsekwencje miałbym ją w dupie.

Wsiadliśmy na motor i o dziwo nie słyszałem nic o tym bym jechał wolniej wiec w duchu się cieszyłem że chociaż dzisiaj zamknęła jadaczke.

~~~~~~

Jak coś to mój pierwszy ff i napiszcie czy może być i czy w ogóle jest dobrze jakby z góry przepraszam za błędy ortograficzne no, ale co poradzę

Znaczenia niektórych słów:

Szare spodnie dresowe - piękność i padnięcie wszystkich dziewczyn.

Osoba schizoidalna - sprawia wrażenie osoby o braku zdolności przeżywania emocjonalnego, radości, przyjemności, zaciekawienia, ale również strachu, złości, czy motywacji.

Tony Monet / Życie 🚬Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz