2

545 18 17
                                    

Gdy dojechaliśmy pod szkołę zaparkowałem motor w moim ulubionym miejscu parkingowym, zauważyłem że nigdzie nie ma auta Shane więc albo olał szkole albo się spóźni raczej to drugie bo Vince nie pozwoli mu odpuścić szkoły gdy za nie cały tydzień mamy jeden z ważniejszych sprawdzianów semestralnych, na których musimy być przygotowani.

Wiedziałem że Shane da radę bo w porównaniu do mnie on jakoś zdaje lub nawet dostaje te 3 i 4 mi jakoś gorzej idzie i w zasadzie nie wiem czemu, nie uczymy się oboje ale to ja zawsze mam gorsze oceny, od podstawówki tak jest że to on jest lepszy, mimo że od wielu dziewczyn słyszałem że to ja jestem ten bardziej seksowniejszy, co prawda to prawda, ale jeśli chodzi o szkołę lub odpowiedzialność to on tu jest górą.

Haille pobiegła do swoich przyjaciółek jak na nie patrze to jestem w stanie uwierzyć że przeleciałem je wszystkie, no może oprócz jednej, była chyba nowa, ale to nie zmienia faktu że napewno ją kiedyś przelecę na jakieś imprezie lub w kiblu.

- Słuchasz mnie? - Zapytał z frustracją w głosie mój kolega, którego nie słuchałem bo całe moje skupienie i wzrok wbijałem z dziewczynę obok mojej siostry.

- Tak - Skłamałam bo serio nie miałem ochoty na pogawędki a szczególnie gdy takie ładne sztuki chodzą po tym budynku.

- Myhy...- Mruknął Ethan, lekko podsząsają mnie abym się skupił na tym co mówi - To co Powiedziałem? - Kurwa, no oczywiście że musi o to zapytać.

- Jezu...nie słuchałem cię - Powiedziałem zirytowany tym że się nie może odpierdolić od demnie bo serio to wkurwia jak cały czas do ciebie gadają mimo że ty tego nie chcesz.

- Zauważyłem...mówiłem o jutrzejszej imprezie u Theo...wpadniesz? - Zatrzymałem wzrok na moich rękach które miałem położone na barierce przed szkołą.

Nie znałem za dobrze Theo ale wydawał się fajny czasami wyglądał jakby był na haju albo co gorsza pod wpływem narkotyków i procentów razem wziętych ale to przynajmniej dawało mu trochę do atrakcyjności i zabawności, wiedziałem że ma dużo znajomych, bo chodził kiedyś do drożyny koszykarkiej której jestem kapitanem.

Niby normalna rzecz dla mnie ale dla większości uczniów jestem jakimś cudem, nie uważam się za kogoś kto jest najlepszy w sporcie, bardziej przeciwnie, pamiętam jak byliśmy u ojca na wakacjach i grał że mną w koszykówkę i cały czas mi powtarzał żebym starał się robić wszystko lepiej, a bo tu krzywo skoczyłem, albo źle zgiąłem nogę do rzutu, mimo że za każdym razem trafiałem do kosza.

- Może - Mruknąłem w jego stronę bo zależało to od Vinca czy mnie puści, niby sam bym mógł decydować o sobie i zawsze decyduje, ale jeśli go wkurzę na bank mnie nie puści.

- zajebiśie...lece pod klasę - rzekł i odszedł od demnie zostawiając uznałem że to moment aby wejść do budynku.

Gdy przemierzałem korytarzem szkolnym zauważyłem że niektóre osoby się na mnie dziwnie patrzą, tak jakby z obrzydzeniem, za bardzo nie wiedziałem dlaczego bo wydaje mi się że nic nie zrobiłem, albo zrobiłem? Sam nie wiem, szedłem jeszcze chwilę ale usłyszałem coś co mnie zaskoczyło.

- Męska dziwka - prychnoł ktoś z grupki osób przy szafkach a ja momentalnie się zatrzymałem bo to słyszałem, co pewnie go zdziwiło bo powiedział to cicho lecz jednak mam dobry słuch, na coś się przydaje...czasami.

- Co? - Powiedziałem prawie nie słyszalnie bo nie mogłem uwierzyć w to co słyszę, zazwyczaj to mi do łóżka pchały się dziewczyny a nie na odwrót.

- Dobrze słyszałeś...jesteś po prostu męska dziwką która zachowywuje się jak jakiś nieudacznik  - nie dając mu dokończyć jego wypowiedzi która by pewnie trwała dłużej, bo moja pieść przywaliła mu prosto w tą krzywą twarz.

Od razy usłyszałem jakieś krzyki które informowały mi o tym że ludzie całe to zajście nagrywają, w duchu cieszyłem się z tęgi bo przynajmniej nie ja się tu ośmieszyłem tylko ten idiota który zwija się z bólu nosa, zapewne go złamałem ale ten szczyl ma za swoje.

Nagle poczułem szarpnięcie za koszulkę i poczułem wielki ból na części pleców od razu otworzyłem szerzej oczy bo zostałem rzucony o podłogę a głową przywaliłem w szafkę, wstałem szybko i rzuciłem się na jakiegoś kolesia, kojarzyłem go był z mojej drużynie sportowej, ale teraz mnie to nie interesowało, liczyło się to żebym dostał po ryju.

Biliśmy się tak jeszcze przez dłuższy czas, aż do momentu przyjścia jakieś schisteryzowanej nauczycielki, która wykrzykiwała obelgi w moja stronę jak i również mojego kompana, razem mieliśmy poobijane mordy, mnie jeszcze bolał brzuch i plecy, wiedziałem że będę mieć przejebane w domu, na razie się tym nie przejmowałem.

~~~~~~

Siedzieliśmy w gabinecie dyrektora i czekaliśmy na naszych opiekunów, byłem szczęśliwy że Vincent miał jakieś ważne spodnie więc nie mógł się zjawić ale za to powinien być Will.

Drzwi się otworzyły a do środku wszedł mój brat jak zarazem matka mojego "kolegi"

- Dzień dobry - Bardzo dobry kurwa a szczególnie gdy czuję połamanie w 3 miejscach.

- witam...proszę usiąść - jak powiedział dyrektor tak zrobili siedzieli obok nas najgorsze było to że ten idiota siedział bardzo blisko mnie co mnie w chuj wkurwiało - a zatem...Tony pobił kolegę z klasy - pierdolił a ja prychnąłem na co od razu poczułem piorunujący wzrok Willa na sobie.

- Rozumiem pogadam z nim o tym - moje kąciki ust podniosły się w górę bo wiedziałem że mi się oberwie ale przynajmniej nie tutaj, za to kochałem mojego brata, zawsze coś gadał ale nie robiło to konsekwencji, gorzej było z Vincentem.

- Dobrze...to wszystko dziękuję -

Po kilku minutach wyszliśmy z gabinetu a ja wiedziałem że powinien się zacząć tłumaczyć po co to zrobiłem albo jaki był tego sens czy postanowiłem milczeć.

Widziałem tylko jak Ash i jego matka wsiadają do jakiegoś ładnego auta, nie lubiłem tego skurwiela ale auto ma zajebsite, siedziałem w aucie i czekałem aż Will skączy rozmawiać przez telefon zapewne z moim najgorszym koszmarem wiedziałem że mam przejebane przez to ale starałem się uzyskać normalny wyraz twarzy.

Wreszcie dojechaliśmy do rezydencji i zacząłem się stresować, taka akcja była czwarta w tym tygodniu, a mamy pierdolony środek tygodnia i wiedziałem że taryfa ulgowa się skończyła.

---------




To drugi rozdział i napiszcie czy mam w ogóle to kontynuować.

Jak coś to możecie dawać jakieś pomysły. 

I jeszcze jedno pytanie czy tony ma być gejem? Czy nie, bo to akurat ważne.






Tony Monet / Życie 🚬Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz