Wciąż patrzyłem na niego, próbując zrozumieć sytuację, w której się znalazłem. Charlie wyglądał, jakby chciał się przede mną schować, choć jednocześnie jego oczy zdradzały coś innego - może ciekawość, może potrzebę, by ktoś zauważył, w jakim jest położeniu.
Czułem na sobie ciężar tej chwili, dlatego postanowiłem trochę rozluźnić atmosferę.
- Nazywam się Tony - powiedziałem spokojnym, możliwie miękkim tonem, który miał go nie spłoszyć.
Chłopak zawahał się, jego wzrok uciekł gdzieś na bok. Przez chwilę miałem wrażenie, że w ogóle nie odpowie. W końcu jednak wydusił z siebie ciche:
- Charlie.
To imię pasowało do niego idealnie - proste, a jednocześnie miało w sobie coś wyjątkowego. Zbliżyłem się do niego nieznacznie, przyglądając się jego twarzy. Wyglądał młodo, wręcz dziecinnie, ale w oczach miał coś, co przeczyło jego wiekowi. Był jak ktoś, kto widział zbyt wiele jak na swoje szesnaście lat.
Wstałem powoli, pozwalając swoim oczom wędrować po zapleczu. Gdy zrobiłem kilka kroków, spojrzałem na materac leżący w kącie. Był schludnie pościelony, obok znajdowała się szafka z kilkoma osobistymi rzeczami. Wszystko to wskazywało na jedno: Charlie mieszkał tutaj.
Przez chwilę nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Szesnaście lat. W tym wieku powinien mieć dom, rodziców, normalne życie, a nie spać na zapleczu pieprzonego sklepu. W mojej głowie pojawiały się dziesiątki pytań, ale jedno przeważało nad innymi: Jak do tego doszło?
Charlie podszedł bliżej, jego kroki były ostrożne, niemal niesłyszalne. Wyglądał, jakby bał się, co zrobię lub powiem. Stanął kilka kroków ode mnie, a jego dłonie nerwowo drżały.
Wypuściłem powietrze, próbując nie brzmieć zbyt osądzająco.
- Ty tu mieszkasz? - zapytałem, choć odpowiedź była oczywista.
Charlie spuścił wzrok, a jego ramiona uniosły się lekko, jakby próbował się skulić. Skinął głową, potwierdzając moje przypuszczenia.
Patrzyłem na niego, nie wiedząc, co powiedzieć. Wróciłem wzrokiem do materaca i małej szafki. Na niej zauważyłem ramkę ze zdjęciem. Była lekko podniszczona, ale wyraźnie ważna dla Charliego.
Sięgnąłem po nią, chcąc przyjrzeć się bliżej. Na zdjęciu był Charlie, a obok niego dwoje dorosłych - kobieta i mężczyzna. Musieli to być jego rodzice.
Zanim zdążyłem zareagować, Charlie szybko podbiegł i wyrwał mi ramkę z rąk. Przycisnął ją do piersi, a jego twarz wyrażała coś między strachem a gniewem.
- Przepraszam - powiedziałem natychmiast, unosząc dłonie w geście poddania. - Nie chciałem...
Charlie cofnął się o krok, nadal trzymając ramkę za plecami. Jego spojrzenie było ostrożne, jakby próbował ocenić, czy będę naciskał na dalsze wyjaśnienia.
Nie zamierzałem. To był jego świat, jego tajemnice, i widziałem, że nie chciał ich ze mną dzielić.
- To nie moja sprawa - powiedziałem po chwili, próbując nie brzmieć zbyt nachalnie. - Ale... masz szesnaście lat. Nie powinieneś tu być sam.
Charlie spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się blady, niemal niewidoczny uśmiech.
- To jedyne miejsce, jakie mam - powiedział cicho, niemal szeptem.
Te słowa uderzyły mnie mocniej, niż mogłem się spodziewać. Jedyne miejsce, jakie mam. Nie znałem jego historii, ale to jedno zdanie mówiło mi wszystko, co musiałem wiedzieć.
