Rozdział 36.

281 4 0
                                    

Kiedy pani Kowalska weszła do mieszkania, już wiedziałem, że będzie chciała wykorzystać każdą sekundę, by mnie upokorzyć. Każde jej słowo było jak kolejne uderzenie w mój stan umysłu, a ja wiedziałem, że impulsy elektryczne, które pulsowały we mnie, nie przestaną działać, dopóki nie skończy swojej gry.

— No i jak tam moje kochanie się trzyma? — zapytała z uśmiechem pełnym kpiny, patrząc na mnie z góry. Poczułem kolejny impuls, mocniejszy niż wcześniej, gdy tylko otworzyłem usta, starając się zapanować nad bólem.

— Pierdol się — wycedziłem przez zaciśnięte zęby, walcząc z każdym kolejnym impulsem, który przeszywał moje ciało. Wiedziałem, że za to pożałuję, ale byłem zbyt wściekły, zbyt spragniony ulgi, by jej odpuścić. Wibracje wciąż działały, a moja męskość, zamknięta w metalowej rurce, była na granicy wybuchu.

Kowalska zaśmiała się cicho, jakby mój bunt tylko ją bawił. — Ach, Adamie... tak bardzo pragniesz ulgi, a jednocześnie próbujesz walczyć. Naprawdę myślisz, że to coś zmieni? — mówiła, a z każdym jej słowem impulsy uderzały mocniej, jakby reagowały na jej głos. Każda sylaba była dla mnie kolejną falą bólu.

— Zamilcz, ty chora suko — wysyczałem, zaciskając pięści na biurku, walcząc z bólem. Wiedziałem, że nie mogę jej powstrzymać, ale nie chciałem dać jej satysfakcji, by widziała mnie złamanego. Czułem, jak moje ciało walczy z impulsami, a umysł nieustannie szukał sposobu, by nie poddać się jej grze.

— Suka? — zapytała z uśmiechem, jakby to było dla niej zabawne. — Naprawdę? A to z ciebie taki twardziel, Adamie? — W tym momencie kolejny impuls przeszył moje ciało, a ja prawie krzyknąłem, ale szybko powstrzymałem się, zmieniając jęk w gniewne westchnięcie.

— Wiesz, że to cię tylko bardziej wkurwi, prawda? — zadrwiłem, wciąż z trudem łapiąc oddech, walcząc z każdym impulsem, który drażnił moją prostatę. Pragnienie ulgi było tak silne, że niemal mnie to przytłaczało. Ale wiedziałem, że muszę walczyć, bo jeżeli się złamię, ona wygra.

Kowalska zbliżyła się do mnie, jej oczy błyszczące złośliwym triumfem. — Och, Adamie. Naprawdę myślisz, że możesz mi się przeciwstawić? — powiedziała, a impulsy uderzyły znowu, jeszcze silniej, sprawiając, że moje ciało szarpnęło się mimowolnie. — Każdy twój bunt, każde wulgarnie wyplute słowo tylko pogarsza twoją sytuację.

— Może, ale wciąż jesteś chora — zasyczałem, czując, jak ból przeszywa moje wnętrze. Wiedziałem, że to był błąd, ale nie mogłem się powstrzymać. W mojej głowie była tylko wściekłość i nieustające pragnienie ulgi, której nie mogłem uzyskać.

— Tak, jestem — odpowiedziała spokojnie, jakby moje obrazy tylko ją rozbawiały. — I dobrze o tym wiesz. Ale wiesz też, że teraz, w tej chwili, jesteś całkowicie pod moją kontrolą. Każdy ruch, każde słowo sprawia, że impulsy są coraz mocniejsze.

Kolejne uderzenie prądu zmusiło mnie do zaciśnięcia szczęk, ale nie zamierzałem jej dać tej satysfakcji. — Zrobiłabyś przysługę światu, gdybyś się stąd wyniosła — rzuciłem z goryczą, z trudem walcząc o oddech.

Kowalska patrzyła na mnie, rozbawiona, a jej uśmiech stał się jeszcze szerszy. — Och, Adamie, ty naprawdę chcesz, żebym cię teraz ukarała, prawda? No cóż, wkrótce i tak pożałujesz tych wszystkich słów.

Czułem, jak impulsy znowu uderzają, jeszcze mocniejsze niż wcześniej. Moje ciało drżało, a ból w męskości był nie do zniesienia. Ale wciąż nie mogłem jej odpuścić.

— Nienawidzę cię — wyrzuciłem z siebie, zniżając głos, ledwie zdolny do mówienia przez narastający ból i pragnienie ulgi.

— I to jest właśnie to, Adamie. Nienawiść, ból, frustracja. Tego właśnie chcę. A teraz, kochanie, siedź tu grzecznie, dopóki nie będziesz gotowy na kolejne spotkanie. Może wtedy będziesz mniej... rozmowny — powiedziała, wychodząc z pokoju, zostawiając mnie z wciąż działającymi impulsami, które niszczyły mnie od środka.

(Nie)UległaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz