Rozdział 3

574 68 32
                                    

"Kto wpadł do studni, sam z niej nie wyjdzie."

Przez jakiś czas nie zważając na bolącą nogę chodzę w tę i z powrotem po kuchni, co chwilę przysiadając na czarnym, obitym ekologiczną skórą krześle. Są tylko dwa. Sarzyński widocznie nie kłamał, mówiąc że nie przyjmuje wielu gości.  Wyglądam za okno, ale facet chyba nie ma zamiaru prędko wrócić. Olał mnie całkowicie. Tak jakby chciał dać mi odczuć, że nie jestem tu mile widziana. Udało mu się. Czuję się jak intruz, albo nawet jak złodziejka.

Nalewam sobie wody z kranu i wypijam duszkiem. Szklankę natychmiast chowam do wbudowanej w meble kuchenne zmywarki. Dom z zewnątrz wyglada na stary, ale wnętrze ma nowoczesne. Postanawiam zwiedzić inne pomieszczenia. Wychodzę na ciemny korytarz i wiodę dłonią po ścianie w poszukiwaniu włącznika światła. W końcu znajduję go przy drzwiach, za którymi jak się okazuje jest łazienka. Nawet nie dziwi mnie kolor płytek i wyposażenia. Czarny i przytłaczający. Kiedy naciskam włącznik, miękkie światło sączy się ze szczelin w ścianach i zza lustra. Wszystko lśni. Blaty  i częściowo ściany wyłożone są skrzącymi się jak nocne niebo płytkami. Pośrodku znajduje się wolnostojąca wanna, a w narożniku prysznic. Na jej ściankach dostrzegam kilka smug po kąpieli, jeden z nielicznych dowodów na to, że ktoś w ogóle korzysta z tej łazienki. Drugim są wiszące na wieszaku ręczniki i stojące na szafce kosmetyki. Nie wiem dlaczego, ale policzki i uszy zaczynają robić mi się gorące.

Wychodzę pospiesznie na korytarz, odganiając od siebie dziwne uczucie. Sama myśl o tym, że mam dzielić jedną łazienkę z Sarzyńskim napawa mnie skrępowaniem. Z niezadowoleniem zauważam, że w drzwiach do łazienki nie ma klucza. Niby jak mam się rozebrać do naga i myć w tej ogromnej wannie, kiedy w każdej chwili on będzie mógł tam wparadować? Nie podoba mi się to. Zapisuję w pamięci, żeby poprosić go o przyniesienie klucza.

Na końcu korytarza są masywne drzwi, za którymi powinien znajdować się mój pokój. I jest. Bardzo malutki i wąski, wręcz klaustrofobiczny i urządzony w prostym stylu. Na szczęście tutaj nie jest tak mrocznie, ale pachnie trochę kurzem i starymi meblami, mimo że te, które stoją pod ścianą wyglądają na nowe. Staję przy oknie i próbuję je uchylić, żeby nieco przewietrzyć pomieszczenie. Nic z tego. Okno jest stare, drewniane i chyba zablokowane, bo nie posiada klamki i nijak nie można go otworzyć. Daję za wygraną. Przypominam sobie o walizce, która została w samochodzie i wychodzę z domu na siąpiący coraz mocniej deszcz. Przy otwartej furtce zostawiam kamień, żeby się nie zamknęła, po czym idę do samochodu. Niewielka walizka nie jest ciężka, ale mimo wszystko trudno mi ją nieść, jednocześnie opierając się o kule. Odpuszczam i nie zważając na ból, bez podparcia kuśtykam do furtki.

Zdążyłam przejść zaledwie kilka kroków, kiedy zza domu wyłania się Sarzyński. Jak największa łamaga potykam się na jego widok i w ostatniej chwili pomagam sobie kulą.

— Skąd pan wiedział? — wymyka mi się z ust.

— Mam monitoring przy bramie — sarka, wyjmując z mojej ręki walizkę i wnosi ją do domu. Nie wiem, czy jest zły że o to, że go nie poprosiłam o pomoc czy o to, że musi to robić. A może jedno i drugie. Wchodzę za nim do środka i zmierzam do pokoju. On już zdążył zostawić w nim moją walizkę, więc zatrzymuję go chrząknięciem, póki mi znowu nie zniknie z oczu na parę godzin.

— Mam jedną sprawę...

Patrzy na mnie z góry z założonymi rękami. Chyba nigdy nie spotkałam tak antypatycznego człowieka. Nawet mój najbardziej wredny sąsiad spod szóstki nie dorównałby Sarzyńskiemu. Ten wzrok mógłby mrozić, jeśli nie zabijać.

— Jaką sprawę?

— Mógłby pan przynieść klucz do łazienki? Chciałabym mieć możliwość zamykania się od środka, kiedy będę z niej korzystać — mówię z zakłopotaniem, czując jak policzki i dekolt oblewa mi fala gorąca. Dobrze, że mam apaszkę i nie widać tych czerwonych plam, jakie zwykle robią mi się, kiedy odczuwam silne emocje.

Chiaroscuro  - Age gap 🚩Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz