Pokój kar. To było, zaraz po skrzyni, najbardziej znienawidzone miejsce przez wszystkich wychowanków ośrodka. Tutaj mogło wydarzyć się wszystko. Oczywiście siostry uważały, żeby przy wymierzaniu kar nie zostawiać zbyt wielu śladów na ciele chłopców. Ostatecznie kuratorzy wizytujący ośrodek machali rękami na różne ślady, bo przecież młodzież musi się wyszaleć, często nabija sobie siniaki i zdziera kolana na żwirze.
Tymczasem w ośrodku chłopcy mieli zdarte kolana bynajmniej nie od szalonych zabaw, ale od długotrwałego klęczenia na kaszy gryczanej i późniejszego chodzenia na kolanach po szorstkiej betonowej podłodze. To samo tyczyło się łokci. Kiedy siostra Seweryna było wyjątkowo zdenerwowana, kazała chłopcom czołgać się po betonie w tę i z powrotem. Później wylewano wiadra wody na podłogę, a zabarwione czerwienią strugi spływały do rynien.
Siostry wepchnęły chłopców do pokoju kar i posadziły obu na metalowych krzesłach. Rafał drżał, czując w ustach metaliczno-słony posmak krwi, która sączyła mu się z przygryzionego policzka.
— No... To teraz sobie porozmawiamy. Mów, gdzie jest dziennik? Masz ostatnią szansę — wydyszała.
Rafał nie był w stanie podjąć decyzji. Tak bardzo zależało mu, żeby mieć dowody na to, co tu się dzieje. Dziennik był jedynym pomostem, który mógł prowadzić nie tylko do wolności, ale też ukarania sprawczyń. Inaczej nigdy nie dosięgnie ich sprawiedliwość.
— Mówiłem. Spaliłem go — odezwał się zrezygnowanym głosem i zaraz zamknął oczy, kiedy usłyszał pisk Filipka. Siostra Euzebia chwyciła go palcami za ucho i pociągnęła do góry jak małe szczenię. Chłopiec rzeczywiście zaskowyczał jak maltretowane zwierzątko.
— Mów! Bo zaraz wyrwę chłopakowi drugie ucho!
Filipek trzymał się za bolące ucho, płacząc i trzęsąc się na krześle. Rafał nie mógł na niego patrzeć. Odwrócił wzrok. Siostra Seweryna zamachnęła się i kopnęła w nogę krzesła, na którym siedział Filip. Chłopiec wylądował z łoskotem na podłodze, zakrywając się rączkami.
— Gadaj prawdę! Widzisz, jak przez ciebie chłopak cierpi? Widzisz, jaką krzywdę mu wyrządzasz? — potrząsneła jego ramionami, wydzierając się wprost do jego ucha.
Rafał nie mógł tego wytrzymać. Gwałtownie zerwał się z krzesła, błyskawicznie podniósł je i zamachnął się z całej siły swoich wątłych ramion na siostrę Sewerynę. Padła z wrzaskiem na podłogę, z jej skroni trysnęła krew. Siostra Euzebia wyrwała krzesło z rąk Rafała.
— Ty kundlu! — krzyknęła dyrektorka, zrywając się na równe nogi. Zatoczyła się z błędnym wzrokiem.
Rafał żałował, że nie padła trupem po tym uderzeniu. Dyszał ciężko, a krew buzowała w jego żyłach jakby gnana dodatkową siłą. Siostra Euzebia unieruchomiła mu ręce z tyłu ciała. Nie mógł się wyswobodzić, nie mógł uciec. Głowa poleciała mu w bok , kiedy poczuł siarczyste uderzenie z otwartej dłoni. Jeden raz, drugi... Trzeciego już nie zarejestrował. Osunął się nieprzytomny na ziemię.
Zaraz jednak któraś z sióstr chlusnęła mu zimną wodą w twarz. Ocknął się, krztusząc i dławiąc.— Siostro Seweryno, to trzeba natychmiast zszyć... Rana mocno krwawi.
Rafał spojrzał na kobietę. Po jej wykrzywionej wściekłością twarzy i pomiętym habicie spływała krew. Euzebia wyprowadziła pod rękę swoją przełożoną. Zostali sami w pokoju. Rafał podczołgał się do Filipa. Chłopiec nie patrzył mu w oczy, boczył się i miał mu za złe, że to przez niego tak oberwał. Rafał nie miał sił tłumaczyć mu, dlaczego tak postąpił. Pięciolatek i tak by tego nie zrozumiał.
Wielu dorosłych by nie zrozumiało...Śniadanie tego dnia było wyjątkowo obrzydliwe. Chłopcy dostali na stoły stary, gdzieniegdzie spleśniały chleb i gotowane, podpsute mięso. Z gara śmierdziało tak, że sam zapach wywoływał mdłości, nie mówiąc już o wkładaniu tego do ust.
— Siadać i jeść! Bez grymaszenia! — wydarła się siostra Seweryna, która miała już opatrunek na skroni.
Chłopcy kręcili głowami, z załzawionymi od tłumionych wymiotów oczami patrząc na podany posiłek. Niektórzy trzymali palce przy ustach, jakby bojąc się, że za chwilę zwymiotują. Siostry nakładały po kolei każdemu na talerz sporą porcję parującego mięsa i do tego kromkę chleba. Nikt nie ruszył nawet okruszka. Nikt nawet nie podniósł plastikowej łyżki. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że lepiej dostać łomot, niż jeść to obrzydlistwo. Postawa chłopców rozsierdziła Sewerynę. Podeszła do Rafała i głośno oznajmiła wszystkim, że to on jest winny temu, że śniadanie tak wygląda, a następnie kazała mu jeść. Rafał nie poruszył się. Nie miał zamiaru tknąć tej gotowanej padliny, która spoczywała na jego talerzu. Siostra Seweryna ujęła ociekający sosem kawał mięsa w palce i zbliżyła do jego zaciśniętych ust.
— Otwieraj gębę...
Rafał cofnął głowę i odwrócił nos. Miał ochotę wyrzygać wszystko, co zjadł przez ostatni tydzień.
— Żryj to sukinsynie! — wrzasnęła kobieta i trzymając chłopca za głowę siłą starała się wepchnąć mu mięso do ust. Z pomocą Euzebii zatkała mu nos, a on po kilkudziesięciu sekundach rozwarł wargi, żeby nabrać tchu. Wtedy kobieta wepchnęła mu kawał mięsa między zęby. Smak był kwaśno-słodki i cuchnęło tak, że umarły by ożył, gdyby go tym potraktować. Wnętrznościami chłopca targnęły torsje i zwymiotował gorzką żółcią na samego siebie. Cały pokryty w wymiocinach dyszał i ledwie utrzymywał przytomność. Siostra Seweryna puściła go, a on zsunął się z krzesła. Kolejne żrące fale wymiotów wypełniły mu gardło i nos. Kilku innych chłopców też pochyliło się, ściskając za żołądki. Tego dnia nikt już nic nie włożył do ust, a zapach zdechlizny jeszcze przez wiele dni unosił się w jadalni, przypominając każdemu czym kończy się bunt.
Koniec końców ten przeklęty dziennik nadal leżał w ukryciu. Tylko to się ostatecznie liczyło. Tylko to.

CZYTASZ
Chiaroscuro - Age gap 🚩
RomanceOboje noszą w sercu ostatnią prośbę ważnej dla nich osoby. On ma być dla niej jak ojciec, opiekun i nauczyciel. Ona ma wyciągnąć go z mroku, w którym tkwi od lat. Żadne z nich nie spodziewa się, jak łatwo granice wyznaczone przez powinność mogą zat...