Rozdział 21 🔥

708 72 35
                                    


"Pożądanie płonie w nim jak ogień, obsesja dławi niczym dym, ale otacza go mur który własnoręcznie zbudował z  tajemnic. Nie potrafi go zburzyć, choć każda chwila z nią jest jak dotyk światła, które mogłoby rozjaśnić mrok. A jednak, lęk przed tym, co ujrzy ona po drugiej stronie, więzi go w półmroku niedopowiedzeń."

Dostaję się bez trudu do domu Sarzyńskiego, bo na szczęście w torebce wraz ze swoimi kluczami miałam też te zapasowe od niego, których mu nie oddałam. Zastanawiam się, gdzie na niego czekać i w końcu wybieram schody. Przysiadam na trzecim stopniu i spoglądam na zegar w telefonie, popijając wodę z małej butelki, którą wzięłam w trakcie jazdy od Patryka. Nie wiem, jak długo trwają takie wernisaże, ale będę tu czekać nawet jeśli Rafał wróci o piątej nad ranem. Nogi drętwieją mi z zimna choć mam na sobie zamszowe kozaki. W domu jest jednak bardzo chłodno. Na szczęście nie muszę zbyt długo tu sterczeć. Około północy słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Poruszam się, wyrywając z sennego odrętwienia. Rafał zrzuca kurtkę i zamiera w połowie ruchu.

— Co ty tu robisz? — rzuca w ciemności.

Podnoszę się ze schodów i zbliżam do niego.

— Chcę wytłumaczyć, że to co widziałeś to nie tak, jak ci się wydaje — mówię.

W brzuchu wiruje mi z emocji. Jest mi słabo bo od wielu godzin nic nie jadłam i piłam tylko wodę.

— Nie rozśmieszaj mnie. Wiem co widziałem — sarka Rafał.

— Rafał... To nie tak jak myślisz. Daj mi wytłumaczyć...

— Widziałem, tu nie ma czego tłumaczyć.

— Właśnie, że źle to zrozumiałeś. Między mną, a Patrykiem nie ma nic więcej niż koleżeńska znajomość.

Rafał prycha gorzkim śmiechem i odrzuca kurtkę na wieszak.

— Jasne. Akurat — cedzi, rozwiązując krawat pod szyją. Odwraca ode mnie swój wzrok.

Już nie patrzy na mnie tak, jak w tamtej chwili na początku wernisażu.

— Rafał, proszę cię... Daj mi wytłumaczyć i uwierz mi. Nie oszukuję cię, niby dlaczego miałabym to robić?

Obchodzę go i staję tuż przed nim, zadzierając głowę do góry, żeby odszukać jego spojrzenie. Zamiera z kamiennym wyrazem twarzy. Unoszę do góry pokryte białym materiałem dłonie. Nie rusza się. Ale oddycha mocno, jego wydechy przez nos są drżące i nierówne. Ostrożnie kładę jedną rękę na jego barku, a drugą okalam policzek. Rafał lekko przymyka powieki.

— Rafał... Przysięgam ci, że nic się nie wydarzyło między mną, a Patrykiem. Okłamałam cię mówiąc wtedy o tamtym pocałunku. Nie było żadnego. Nigdy. Powiedziałam tak w złości i zaraz tego żałowałam. Nie widzisz tego? Jak możesz tego nie dostrzegać?

— Klara... Nie wiem... Nie potrafię wyrzucić tego z głowy... A potem on przyszedł... Nazwał cię "moją"... — na jego czole pojawia się pozioma bruzda, a usta ma zaciśnięte.

W tym momencie pragnę tylko zetrzeć z jego twarzy to cierpienie. Usunąć je raz na zawsze. Jestem gotowa zrobić wszystko, żeby to osiągnąć. W głowie mam jakiś chaotyczny plan, drżę ze strachu na samą myśl o odrzuceniu, ale muszę spróbować.

— Proszę, uwierz mi... — mówię łagodnie. — On tak tylko powiedział dla żartu, bo wcześniej mówił że wyglądam jak Scarlet O'Hara albo Sophia Loren. To był tylko żart sytuacyjny — tłumaczę, wciąż trzymając swoje dłonie na jego twarzy i barku. Pocieram palcami materiał marynarki.

— Jasne... Czyli wszystko co widziałem to mój wymysł, tak?

— Rafał... — wzdycham z bezsilnością. — Po prostu wyciągnąłeś błędne wnioski.

Chiaroscuro  - Age gap 🚩Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz